Samsung Galaxy S23+ vs Ricoh GR III – co tu w ogóle jest do porównania?
Moją recenzję S23+ wraz ze szczegółowym opisem aparatów fotograficznych mogliście przeczytać niedawno, nie ma zatem większego sensu powielać ich opisu. Zaznaczę tu tylko, że porównanie dotyczy głównego aparatu, wyposażonego w matrycę 50 Mpix 1/1,56″ i szerokokątny obiektyw 23 mm o jasności f/1.8, szybki autofocus Dual Pixel PDAF i stabilizację obrazu.
Ricoh GR III to natomiast pochodzący z 2019 roku kompakt z dużą matrycą APS-C 24 Mpix i stałoogniskowym obiektywem o ekwiwalencie ogniskowej 28 mm i jasności f/2.8. Aparacik wyposażony jest w hybrydowy układ autofocus (detekcja fazy i kontrastu) i stabilizację matrycy. Dlaczego taki wybór? Z dwóch powodów: po pierwsze, aparat jest na tyle mały, że podobnie jak smartfon można go nosić w kieszeni, po drugie, mimo dużych możliwości personalizacji jest na tyle prosty w obsłudze, że bez problemu radzi sobie z nim osoba bez żadnego doświadczenia.
Jeśli chodzi o zdjęcia testowe, to przyjąłem, że nie będzie tu żadnych wielkich wyzwań. Dobre oświetlenie, typowe warunki i proste kadry, które mogą powstać podczas niedzielnego spaceru z rodziną. Jedyne odstępstwo od typowego scenariusza to format, w przypadku Samsunga bowiem wszystkie zdjęcia powstały w trybie ExpertRAW, a Ricoha jako klasyczny RAW. Wynikowe pliki przeszły później podstawową obróbkę w Lightroomie Classic, w którym zostały także przycięte do takich samych proporcji i zmniejszone podczas eksportu do rozmiaru, jakim posługujemy się na stronie.
Aparat Ricoh GR III Street Edition do testów otrzymaliśmy od firmy InterFoto.eu
Samsung Galaxy S23+ vs Ricoh GR III – pojedynek w samo południe
Pierwsze co rzuca się w oczy to większy kąt widzenia w Galaxy S23+ – być może 5 mm różnicy w ekwiwalencie ogniskowej nie wydaje się wartością dużą, ale tak nie jest. Ponieważ nie podciągałem wyraźnie nasycenia kolorów w zdjęciach Ricoha, widoczne jest ich bardziej zachowawcze traktowanie – barwy są bardziej stonowane i dodatkowo nieco chłodniejsze. Zdjęcie z Samsunga jest też znacznie bardziej wyostrzone i to mimo tego, że w GR III zwiększyłem poziom wyostrzania do poziomu jaki lubię. Żadna z fotografii nie wymagała istotnej korekcji balansu bieli.
Powyższe zdjęcia zostały wykonane chwilę po zachodzie słońca. Widać różnicę w interpretacji kolorów przez oba urządzenia – Samsung Galaxy S23+ dał zdjęcie z nieco większą ilością zieleni, a GR III fioletów. Drugi wariant jest bardziej zbliżony do tego jak pamiętam tę scenerię, lecz w przypadku fotografowania w formacie RAW nie ma to większego znaczenia – balans bieli można paroma kliknięciami poprawić i dopasować do upodobań. Podobnie jak w poprzednim przykładzie widać większe nasycenie barw dla zdjęć ze smartfonu i ich silne wyostrzenie – w tym przypadku rzekłbym, że nawet nienaturalnie silne. Działanie algorytmów HDR w Samsungu nadmiernie ściemniło niebo i nieprzyjemnie potraktowało szczegóły łuny po zachodzącym słońcu – aparat tu poradził sobie dużo lepiej.
W przykładzie powyżej smartfon ponownie odwzorował barwy kładąc większy nacisk na zielenie niż róże i fiolety. Na krawędziach płatków kwiatowych widoczne są obwódki wynikające z wielokrotnej ekspozycji wykonywanej przez smartfon – podczas wykonywania zdjęcia wiatr poruszał gałązką i oprogramowanie nie do końca to zniwelowało.
Największa różnica dotyczy jednak tła. Stosunkowo duża matryca w S23+ i mały dystans fotografowania pozwolił smartfonowi na uzyskanie naturalnego efektu bokeh, jednak nie jest on zbyt przyjemny – tło jest trochę chaotyczne i odwraca uwagę od głównego tematu. W przypadku Ricoha matryca APS-C i w pełni otwarty obiektyw pozwolił na uzyskanie naturalnego i przyjemnego efektu.
Kolejne zdjęcie po zachodzie słońca i ponownie mamy widoczną różnicę w balansie bieli – więcej fioletów w obrazie z Ricoha. Zdjęcie z S23+ nie ma tym razem żadnych spowodowanych HDR błędów w oddaniu tonów nieba po zachodzie słońca, ale większe rozjaśnienie ciemniejszych partii zdjęcia spowodowało wystąpienie wyraźniejszego szumu, którego pozbycie się wymaga odrobiny eksperymentów podczas obróbki, lecz jest jak najbardziej możliwe. Zaznaczę tu, że najnowszy Lightroom ma zupełnie nowy silnik AI do odszumiania, ale w tej chwili nie jest on zgodny z plikami DNG z ExpertRAW – można natomiast nim potraktować zdjęcia z GR III.
Scena w naturze bardzo kontrastowa, kadry wynikowe bardzo podobne, choć uzyskane innymi metodami. Samsung Galaxy S23+ dzięki poradził sobie bardzo dobrze dzięki HDR, zachowując dobrze równowagę między ciemnymi i jasnymi partiami zdjęcia i poprawnie radząc sobie z kolorami. Ricoh GR III robi zdjęcia bez użycia HDR, zatem całą scenę musiał wcisnąć w naturalną dynamikę matrycy – i zrobił to bardzo dobrze, choć wymagał ręcznej obróbki. W materiale źródłowym niebo było na granicy przepalenia, a ciemnie fragmenty mało czytelne – parę ruchów suwakami ujawniło prawdziwy zakres dynamiki matrycy APS-C, wydobywając zarówno szczegóły z cieni, jak i przywracając naturalną tonalność nieba.
Jeśli chodzi o sam kadr, to oba zdjęcia powstały z dokładnie tego samego miejsca i dość dobrze widać, że przy pejzażu szerszy kąt widzenia smartfonu ma sporo zalet. Niestety dobre wrażenie ogólne psuje znów zbyt mocne wyostrzenie obrazu, na co niespecjalnie pomaga zmniejszenie wyostrzania w Lightroomie do minimum przed eksportem.
I znów zdjęcia bardzo podobne – kolorystyka, dynamika różnią się w szczegółach, lecz raczej trudno wskazać faworyta. W przypadku zdjęcia z S23+ pobawiłem się chwilę wyostrzaniem w Lightroomie, uzyskując ostatecznie znacznie lepszy wynik niż w przypadku ustawień domyślnych. Ricoh GR III wyraźnie winietuje i to już po automatycznej korekcji wad obiektywu – by w pełni zniwelować tę wadę wymagane jest znaczne zwiększenie korekcji (100->150).
Ricoh GR III i Samsung Galaxy S23+ Sauté
Podsumowując to krótkie porównanie muszę zaznaczyć kilka ważnych rzeczy. Po pierwsze, nie bez powodu nie porównuję zdjęć w formacie JPG. Przykro to mówić, ale Samsung S23+ w takim wariancie bezlitośnie pomiata Ricohem GR III pozostawionym na ustawieniach domyślnych z profilem „standard”.
Smartfon produkuje wprawdzie zdjęcia trochę zbyt przesycone i kolorowe, ale u rywala mamy z kolei zdjęcia, którym brakuje życia. Trochę lepiej jest w trybie „żywym”, ale dla typowego odbiorcy także i tu efekt będzie mniej atrakcyjny niż ze smartfonu. Ricoh GR III daje dobry materiał do obróbki, ale wymaga to wyjścia poza pstrykanie zdjęć. S23+ robi zdjęcia, które dla 90% (abo i więcej) użytkowników będą dobre takie, jakie są.
Kolejnym punktem, gdzie Samsung Galaxy S23+ punktuje silnie, są zdjęcia nocne z ręki. Ricoh GR III wymaga dla dobrego efektu użycia statywu (w minimalnej wersji choćby podparcia aparatu) i/lub silnie podniesionej czułości matrycy, czyli sporo zachodu albo podczas fotografowania, albo podczas obróbki – a najczęściej i tu, i tu. Dobrego efektu „z automatu” nie będzie.
A czy będą jakieś wnioski?
Zastanawiałem się nad jak najkrótszym podsumowaniem doświadczeń z oboma urządzeniami i chyba najważniejszym wnioskiem, jaki mi się nasunął jest taki, że przeciwstawianie sobie smartfonu i tzw. „prawdziwego aparatu” ma sens mniejszy niż kiedykolwiek.
Aparat i smartfon dawno już nie należą do wrogich obozów, za to doskonale uzupełniają swoje mocne i słabe strony. Pole wspólnych zastosowań zaś będzie tym większe, im smartfon doskonalszy i im większe będzie miał możliwości – wystarczy zobaczyć, co potrafi najnowszy Huawei P60 Pro. Na koniec wygrają tak amatorzy fotografii jak i profesjonaliści.