240 W, 200 W, 180 W, 150 W, 120 W… Chińskie smartfony królują w kwestii najszybszego ładowania i niemalże standardem stało się już to, że nawet telefony ze średniej półki ładują się w maksymalnie kilkadziesiąt minut. Z ciekawości zajrzałam sobie w specyfikacje modeli kosztujących w okolicy 1000 zł. W tym przedziale cenowym coraz częściej znaleźć można urządzenia obsługujące ładowanie 33 W. Dopłacając kilkaset złotych znajdziemy jeszcze szybciej ładujące się smartfony, zaś we flagowcach i lepszych średniakach standardem stało się 66 W i więcej.
Tymczasem najwięksi giganci na rynku – Apple i Samsung – stoją w miejscu i postępu, jaki robi konkurencja, najwyraźniej nie dostrzegają. Ubiegłoroczne iPhone’y 14 Pro obsługują 27 W i jest to jedna z najniższych wartości na rynku. Samsung nieco przyspieszył w swojej serii Galaxy S, dając w Galaxy S22 Ultra i jego następcy ładowanie przewodowe 45 W. Natomiast nowoczesne składaki producenta dalej tkwią w zamierzchłych czasach 25 W i wygląda na to, że tak będzie dalej.
Nadchodzące Galaxy Z Fold 5 i Galaxy Z Flip 5 będą ładowały się w ślimaczym tempie
Premiery kolejnej generacji składaków południowokoreańskiego giganta spodziewamy się w sierpniu i z dotychczasowych przecieków wiadomo, że Samsung szykuje niemałą rewolucję. W końcu zostanie wykorzystany inny typ zawiasu – w kształcie kropli wody – dzięki któremu Galaxy Z Fold 5 będzie składał się na płasko, tak samo, jak modele konkurencji. Smartfon będzie też smuklejszy i cieńszy, ale takie ulepszenia będą też miały swoją cenę – po raz kolejny zabraknie miejsca na slot na rysik S-Pen, na co wiele osób miało nadzieję. Liczyliśmy też, że w kwestii ładowania również zajdzie jakaś poprawa, ale najwyraźniej producent tego nie przewiduje.
Tegoroczne składaki powoli zaczynają kompletować certyfikaty w różnych urzędach, w tym też w 3C. Udało się dotrzeć do dokumentacji obu modeli, dzięki czemu poznaliśmy szczegóły na temat ładowania w Galaxy Z Fold 5 i Galaxy Z Flip 5. Z jednej strony spodziewałam się tego, patrząc na staromodną politykę Samsunga w tej kwestii, ale z drugiej, nadal nie przestaje mnie zaskakiwać fakt, że jeden z największych producentów smartfonów na świecie może być w tej sprawie tak opóźniony. W certyfikacji 3C zarówno Galaxy Z Fold 5, jak i Galaxy Z Flip 5 wymienione zostały jako modele obsługujące ładowanie z mocą 25 W. Czyli tak jak u poprzednika, napełnienie ogniwa zajmie około 85 minut. Niby to nie jest aż tak długi czas, jednak w dobie modeli, które można naładować w kilka albo kilkanaście minut zakrawa to, moim zdaniem, o kpinę z klienta. Nawet mój trzyletni smartfon, który kosztował jedną trzecią tego, co Samsung życzy sobie za Folda, obsługuje dużo szybsze ładowanie.
Samsung nie może też zakrywać się tym, że w składakach to się nie da, żeby było tak szybko. Da się, bo konkurencja to robi. Niedawno debiutujący Vivo X Fold 2 obsługuje ładowanie 120 W, natomiast X Flip trochę wolniejsze, bo 44 W, ale nadal dużo szybsze niż Galaxy Z Flip 4 czy 5. Inni może nie szaleją tak bardzo, jednak nie znajdziemy innych modeli, które obsługiwałyby tak ślimacze tempo, co składaki Samsunga. A przynajmniej na razie, bo przecieki wskazują, że Google, który chce zrobić ze swojego Pixel Folda konkurencję dla Galaxy Z Fold 5, w tej kwestii zamierza pójść śladami południowokoreańskiego giganta.
Nowy wyciek specyfikacji tego składaka ujawnił bowiem, że choć Pixel Fold będzie mógł pochwalić się pojemnym akumulatorem 4800 mAh, to będzie on obsługiwał ładowanie z mocą zaledwie 23 W. Taką samą prędkość obsługuje Pixel 7 Pro, który z ogniwem 5000 mAh potrzebuje co najmniej 100 minut, by naładować się do pełna. Zapewne więc podobnie będzie w przypadku Pixel Folda. Galaxy Z Fold 5 i Galaxy Z Flip 5 nie będą dużo lepsze. A skoro tak, to może czas najwyższy, by Samsung przestał wspominać w kontekście swoich urządzeń o „szybkim ładowaniu”, bo to naprawdę nie wypada się tak ośmieszać.