Tego typu zjawiska mają miejsce, gdy pojawiają się koronalne wyrzuty masy. Te sprawiają, że w kierunku naszej planety mogą zostać skierowane strumienie składające się z naładowanych cząstek. Taka wysokoenergetyczna “przesyłka”, jeśli dotrze do Ziemi, zaczyna wchodzić w interakcje z tutejszym polem magnetycznym.
Czytaj też: Na Słońcu dzieje się coś dziwnego. Pojawiły się informacje, które mogą wyjaśnić tę zagadkę
Wywołane w ten sposób intensywne zmiany mogą mieć różne konsekwencje. Z jednej z strony mówimy bowiem o możliwości wystąpienia przyjemnych dla oka zórz (te zazwyczaj są najpowszechniejsze w okolicach biegunów) Z drugiej natomiast w grę wchodzą zdecydowanie poważniejsze skutki, obejmujące między innymi niszczenie satelitów przebywających na orbicie okołoziemskiej czy zakłócanie działania naziemnej infrastruktury energetycznej.
Słońce wyemitowało rozbłysk w piątek, a strumień naładowanych cząstek wkrótce powinien dotrzeć w okolice naszej planety
W skali od G1 do G5, gdzie pierwsza wartość oznacza bardzo słabą, a druga bardzo silną burzę, ta nadchodząca powinna uplasować się gdzieś pośrodku. Zdaniem przedstawicieli NOAA można się spodziewać, iż burza geomagnetyczna wywołana piątkowym rozbłyskiem będzie miała siłę G2 lub G3. Początkowo sytuacja powinna być spokojna, lecz nie można wykluczyć przekształcenia się burzy w coś zdecydowanie silniejszego.
Czytaj też: Tak powstają gwiazdy. Naukowcy zidentyfikowali brakujący element układanki
Pozostaje mieć nadzieję, iż spodziewana burza geomagnetyczna nie okaże się silniejsza, niż sądzimy. W ostatnim czasie Słońce już niejednokrotnie przypominało o swoim istnieniu, a to za sprawą jego rosnącej aktywności, która stanowi następstwo zbliżania się naszej gwiazdy do szczytu obecnie trwającego cyklu. Te 11-letnie okresy mogą prowadzić do zwiększenia częstotliwości występowania koronalnych wyrzutów masy i eksplozji na Słońcu. Obecny szczyt miał nastąpić w okolicach 2025 roku, lecz ostatnimi czasy pojawiły się sugestie, jakoby mogło do niego dojść nieco wcześniej.