Smartfon z klapką to wymyślenie koła na nowo
Dla młodych użytkowników składane smartfony typu Flip mogły być czymś zupełnie nowym, ale osoby użytkujące telefony komórkowe od dobrych 20 lat dobrze znają urządzenia z klapką. Ba, kiedyś przecież każdy chciał taki mieć! Duża w tym zasługa Motoroli, która serią RAZR mocno przyczyniła się do popularyzacji tego typu konstrukcji. Ale klapki były z nami już dużo wcześniej.
W Polsce początkowo kojarzyliśmy je głównie z amerykańskich filmów. Pierwszą klapką, z którą miałem bliższy kontakt była Motorola V235, kupiona przez mojego ojca w 2005 lub 2006 roku. Telefon był ciekawy zwłaszcza w wersji czarnej, ze względu na bardzo efektowne, niebieskie podświetlenia klawiszy.
Moją pierwszą własną klapką była szalenie efektowna Motorola K1, którą, co ciekawe, mam do dzisiaj. Ten egzemplarz pochodzi z 2009 roku i… aż do czasu współczesnych smartfonów z klapką skutecznie mnie z tej konstrukcji wyleczył. Ciągłe otwieranie telefonu okazało się zwyczajnie nie dla mnie.
Do czego zmierza ten przydługi wstęp? Chcę Wam pokazać, że w dawnych czasach, podobnie jak w przypadku klasycznych telefonów, klapki były różne. Bardzo różne, nawet w ostatnich latach swojego rynkowego żywota. Rzućmy jeszcze okiem na te najmocniejsze modele. Nokię N76, Motorolę V9 i Samsunga G400:
Wprowadzenie na rynek smartfonów z klapką za sprawą Motoroli RAZR było więc wymyśleniem koła na nowo. Do znanej i kiedyś bardzo lubianej konstrukcji włożono składany ekran, który zastąpił używaną kiedyś klawiaturę. Dało to nadzieję na zmiany na rynku i powiew świeżości, ale zamiast powiewu dostaliśmy krótkie i bardzo słabe dmuchnięcie, bo wyraźnie komuś za szybko skończyło się powietrze.
Czytaj też: Motorola Moto Edge 40 Pro zawitała do Polski. Już wiem, co potrafi
Smartfony z klapką – modele na rok 2023 zapowiadają się niemal identycznie
Po części rozumiem producentów smartfonów. Tak jak klasyczne modele są prostokątem z ekranem, tak modele z klapką są… składanym prostokątem ze zginanym ekranem. Niby tak, ale jakoś kiedyś projektancie mieli znacznie więcej fantazji w tworzeniu nowych urządzeń, a dzisiaj gdzieś to wszystko uciekło. Przypomnijmy, że najpopularniejszym smartfonem z klapką jest zdecydowanie seria Samsung Galaxy Z Flip, której ostatni przedstawiciel wyglądał tak:
W tym roku producenci powiedzieli “dość” i przystąpili do odważnych zmian w wyglądzie zamykanych smartfonów. Jako pierwszy w szranki stanął Oppo z modelem Find N2 Flip:
Smartfon zaoferował prawdziwe innowacje! Do obudowy Galaxy Z Flip4 wpakowany został większy ekran zewnętrzny! Spokojnie, jeszcze nie klaszczcie, bo już niedługo ma zadebiutować składany vivo, czyli vivo X Flip, który ma wyglądać tak:
No to są dopiero krejzole! W przeciwieństwie do Oppo umieścili większy ekran w poziomie! A zobaczcie, co zamierza pokazać Motorola w tegorocznym odświeżeniu serii RAZR:
Na co odpowiadamy przeciekiem na temat Samsunga Galaxy Z Flip 5 i tutaj jest już naprawdę szał – większy ekran o nieregularnym kształcie!
Pośmialiśmy się, to teraz na poważnie. Mogę się założyć, że jeśli położycie przed osobą nieznającą się na telefonach wszystkie tegoroczne modele z klapką i zakryjecie w nich logo, to zapewne usłyszycie, że to modele tego samego producenta. Wcale mnie to nie zdziwi, bo to wszystko dla zwykłego użytkownika będzie wyglądać tak samo.
Czytaj też: Smartfony kiedyś były ciekawe. TOP modeli z najdziwniejszym ekranem
Składane smartfony miały wnieść na rynek powiew świeżości
Miało to być coś nowego, przełomowego, innego. Zamiast tego po trzech latach na rynku stały się kalką pomysłów największego gracza w segmencie. To zdecydowanie nie jest innowacja, na jaką czekaliśmy. Jestem w stanie trochę zrozumieć Samsunga, który nie ma konkurencji i może w spokoju odcinać kupony. Ale jak patrzę na choćby Samsunga i9230, to mam ochotę wylać na koreańskich projektantów wiadro zimnej wody, żeby sobie przypomnieli jak robić zjawiskowe smartfony z klapką:
Wszystko wskazuje na to, że 2023 będzie kolejnym nudnym rokiem na rynku smartfonów, bez nadziei na jakikolwiek przełom w kwestii wyglądu urządzeń. A szkoda, bo zaczynam mieć wrażenie, że czas przełomów jest już dawno za nami.