O tym, co dokładnie zakładają astronomowie zajmujący się tym tematem, możemy przeczytać na łamach Nature Communications. Ich ustalenia nie byłyby możliwe, gdyby nie misja sondy Solar Orbiter nadzorowana przez Europejską Agencję Kosmiczną. Właśnie dzięki jej działalności pojawiła się sugestia, jakoby ciągłe rekoneksje niewielkich linii pola magnetycznego były przyczyną (choćby częściową) tego, że niektóre części Słońca są o wiele gorętsze od pozostałych.
Czytaj też: Powstanie kosmiczna elektrownia słoneczna. ESA zdradza szczegóły na temat swojego projektu
Czym przejawia się całe to zamieszanie? Wystarczy wspomnieć, iż temperatura powierzchni Słońca wynosi około 5500 stopni Celsjusza, podczas gdy w obrębie tzw. korony słonecznej wartości te mogą wzrastać do nawet 2 milionów stopni Celsjusza. I choć takie odmienności wydają się stosunkowo normalne dla gwiazd podobnych do naszej, to od lat naukowcy zastanawiali się, co dokładnie leży u podstaw całego zjawiska.
Rekoneksja magnetyczna nie jest niczym niezwykłym w odniesieniu do Słońca, choć jak na razie udało się ją poznać przede wszystkim na dużą skalę. Mniejsze tego typu zmiany były natomiast słabiej zbadane. Całe zamieszanie bierze się z faktu, iż naładowane cząstki tworzące Słońce zdecydowanie oddziałują z siłami elektromagnetycznymi, co z kolei prowadzi do istnienia bardzo gwałtownie zmieniających się pól magnetycznych.
Temperatury na Słońcu bardzo się od siebie różnią i wygląda na to, że wynika to ze zjawiska rekoneksji magnetycznej
Poza fotosferą te linie pola magnetycznego mogą się dezintegrować na wszelkie sposoby, a następnie ponownie łączyć. Generowana wtedy energia napędza rozbłyski słoneczne i koronalne wyrzuty masy, o czym możemy przekonać się na własnej skórze, gdy obserwujemy zorze polarne na Ziemi, a satelity pozostające na orbicie doświadczają zakłóceń bądź zostają całkowicie uszkodzone.
Jeśli jednak spojrzymy na tę sprawę w mniejszej skali, to istnieje spore prawdopodobieństwo, iż rekoneksje mogą dostarczać energii do korony, podgrzewając ją. Niestety zaobserwowanie tego fenomenu było bardzo trudne, ponieważ panujące na Słońcu temperatury są niezwykle wysokie. Brakowało również odpowiednio zaawansowanych instrumentów, które zapewniłyby zadowalającą rozdzielczość obserwacji. Na szczęście w pewnym momencie do gry wkroczył kluczowy zawodnik: Solar Orbiter.
Czytaj też: Tak powstają gwiazdy. Naukowcy zidentyfikowali brakujący element układanki
3 marca udało się wykonać zdjęcia na falach ultrafioletowych, które wykazały istnienie rekoneksji magnetycznej na bardzo niewielką skalę. Analizując zebrane dane naukowcy zidentyfikowali punkt rekoneksji magnetycznej, gdzie temperatura wynosiła około 10 milionów stopni Celsjusza. Również tam powstawały wypływy plazmy poruszającej się z prędkością około 80 kilometrów na sekundę. Pojawiła się również nieco bardziej gwałtowna rekoneksja, która – choć trwała zaledwie około czterech minut – to wykazała, iż dwa rodzaje rekoneksji mogą zachodzić jednocześnie. I to właśnie w takich okolicznościach może dochodzić do powstawania tak imponujących różnic w temperaturach na Słońcu.