Specyfikacja Motorola Edge 40 Pro
- Obudowa: 161,16 x 74 x 8,59 mm, 199 gramów, aluminium, Corning Gorilla Glass Vistus, IP68
- Procesor: Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2
- Układ graficzny: Adreno 740
- Pamięć RAM: 12 GB
- Pamięć wewnętrzna: 256 GB (UFS 4.0)
- Ekran: 6,67 cala, pOLED, 2400 x 1080 (20:9), 165 Hz, HDR10+, Dolby Vision, maksymalna jasność 1300 nitów
- System: Android 13
- Łączność: Dual SIM (eSIM + nanoSIM), LTE, 5G, Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.3, USB-C 3.2, DisplayPort 1.4, NFC
- Nawigacja: GPS, Glonass, Galileo, kompas
- Audio: Dolby Atmos, głośniki stereo
- Moduły dodatkowe: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy
- Aparat główny: 50 Mpix (f/1.8, OiS) + 50 Mpix (f/2.2, 114°) + 12 Mpix (f/1.6)
- Aparat przedni: 60 Mpix (f/2.2)
- Akumulator: 4600 mAh
- Ładowanie: 125 W (przewodowe), 15 W (bezprzewodowe), 5 W (zwrotne)
- Wersje kolorystyczne: czarny, błękitny
- Cena w dniu premiery: 4799 zł
Pokaż kotku, co masz w środku
W środku czarnego pudełka, w którym sprzedawana jest Motorola Edge 40 Pro znajdziemy poza samym smartfonem również 125 W ładowarkę TurboPower, kabel USB-C, przeźroczyste etui, dokumentację oraz klucz do tacki na kartę nanoSIM. Całkiem nieźle, jak na zestaw sprzedażowy, patrząc na to, z jakimi akcesoriami sprzedawane są obecnie nowe flagowe Samsungi czy Iphony.
Smartfon jest bez problemu dostępny w wolnej sprzedaży, w sugerowanej cenie 4799 zł. Nie jest to mało – kosztuje więcej niż Samsung Galaxy S23 w bazowej wersji. Niestety, na chwilę obecną Motorola Edge 40 Pro nie jest dostępna u operatorów działających na polskim rynku, ale z czasem to pewnie ulegnie zmianie.
Stylowy jak… Motorola Edge 40 Pro. Po prostu
Motorola Edge 40 Pro wygląda bardzo stylowo, elegancko i nowocześnie, zwłaszcza w czarnym wariancie kolorystycznym. Ekran pokryty szkłem Corning Gorilla Glass Vistus – jest, metalowy korpus – jest, „oszronione” i zakrzywione po bokach plecki wykonane ze szkła Corning Gorilla Glass Vistus – również są. Niby nie ma tu nic odkrywczego i nieobecnego nigdy w innych modelach, ale wszystko złożone w całość sprawia świetne wrażenie. Nawet „wyspa” na moduł aparatu głównego nie wystaje nadmiernie z obudowy i świetnie komponuje się z resztą. To jeden z najładniejszych smartfonów, jakie miałem okazję testować w ostatnich latach. Serio. Obudowa jest w dodatku świetnie spasowana i wodoszczelna – norma IP68 spełniona.
Z walorów stricte użytkowych należy wspomnieć o tym, że dzięki zmatowieniu tylnych pleców, żadne odciski palców nie są na nich widoczne. Podobnie zresztą jak na korpusie urządzenia. Ponadto Motorola Edge 40 Pro nie jest śliska i bardzo dobrze leży w dłoni. Ramki naokoło ekranu oczywiście są widoczne, podobnie jak otwór na obiektyw aparatu do selfie, ale czy to będzie komuś przeszkadzało? Wątpię. Zwłaszcza, że podobne „mankamenty” występują u prawie wszystkich smartfonów obecnych na rynku.
Smartfon na naszym rynku dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych – interstellar black (czarny) i lunar blue (błękitny).
Wydajny jak… Motorola Edge 40 Pro
Smartfon został wyposażony w znany i lubiany zestaw wśród tegorocznych flagowców, czyli procesor Qualcomm Snapdragon 8 Gen 2, grafikę Adreno 740 i 12 GB pamięci RAM. To, że dział ultra płynnie i stabilnie przez cały okres trwania testów jest oczywistością. To, że żadne gry nie będą dla niego wyzwaniem jeszcze przez długie lata – również. Jak jednak wypada w benchmarkach i jak wygląda kwestia z oddawaniem ciepła?
Zacznijmy od benchmarków – tu wypada bardzo porównywalnie do Galaxy S23 czy Xiaomi 13, ale gdybym miał patrzeć tylko na wyniki z Antutu Benchmark, to jest to najwydajniejszy smartfon, jaki miałem okazję testować 😉
- Antutu Benchmark 9.5.9 – 1 266 250 pkt
- 3D Mark (test Sling Shot Extreme) – Maxed Out!
- 3D Mark (test Wild Life Extreme) – 3603 pkt
Jeśli zaś chodzi o kwestie związane z nagrzewanie obudowy podczas intensywnej pracy, no subiektywnie wypada on lepiej od Galaxy S23 czy Xiaomi 13. Obudowa w ręku po prostu wydaje się ciepła, a nie gorąca. W stress testach uzyskuje on jednak wynik na poziomie 65,8%, co plasuje go przed Galaxy S23, ale za Xiaomi 13.
Z 256 GB pamięci wewnętrznej UFS 4.0, do naszej dyspozycji pozostaje ok. 219 GB.
Ekran świetny jak w… Motoroli Edge 40 Pro?
W sumie to tak, choć nie pod każdym względem. Wyświetlacz to 6,67 calowy panel pOLED zakrzywiony na krawędziach. Cechuje go rozdzielczość 2400 x 1080 (20:9), częstotliwość odświeżania do 165 Hz, wsparcie dla HDR10+ i Dolby Vision oraz maksymalna jasność równa 1300 nitów.
Jakość wyświetlane obrazu jest więc świetna – barwy są żywe i nasycone, czerń smoliście czarna, a kontrast idealny. Maksymalna częstotliwość ekranu (165 Hz) również budzi uznanie – wszystkie treści są wyświetlane bardzo płynnie. Wsparcie dla HDR10+ i Dolby Vision również nie jest bez znaczenia. Kwestia zakrzywionego ekranu to już kwestia gustu – jednym będzie się podobać, innym nie. Ja jestem na tak. Jedyną rzeczą, jaką wyświetlacz w nowej Motoroli trochę odstaje względem tych ze wspomnianych wcześniej flagowców konkurencji. Maksymalna jasność deklarowana przez producenta wynosi bowiem 1300 nitów, podczas gdy Xiaomi deklaruje 1750 nitów, a Samsung aż 1900 nitów. Czy to jednak duża wada? Absolutnie nie – ekran w Motoroli jest jasny i czytelny nawet w ostrym, wiosennym słońcu.
W ustawieniach znajdziemy ciemny motyw dla menu, filtra światła niebieskiego i możliwość regulacji częstotliwości odświeżania (automat, 60 Hz, 120 Hz i 165 Hz). Nie zabrakło również możliwości regulacji nasycenia barw i temperatury barwowej. Jest również możliwość powiadamiania o alarmach i powiadomieniach poprzez świecenie boków ekranu. Bardzo przydatne rozwiązanie, zwłaszcza nocą. Funkcja „uważny ekran” ma z kolei zapobiegać przyciemnianiu ekranu lub przechodzeniu w tryb uśpienia gdy patrzymy na ekran. W praktyce działa ona jednak co najwyżej przeciętnie.
(Prawie) czysty Android 13
Motorola Edge 40 Pro działa pod kontrolą Androida 13. Wizualnie jest to praktycznie czysty system, z dodanymi kilkoma aplikacjami i funkcjami od producenta. Czy to źle? Wszystko zależy od indywidualnych preferencji. Ja nie narzekałem, zwłaszcza, że nie lubię, jak producent instaluje nam na start dużo aplikacji firm zewnętrznych, które są często po prostu zbędne.
Tak jak wspominałem wcześniej system działa bardzo płynnie i stabilnie. Nie mam się absolutnie do czego przyczepić. Z aplikacji wgranych przez producenta należy wymienić program „Moto”, w którym skonfigurujemy m.in. wygląd czcionek i ikon oraz dostosujemy sterowanie gestami, a także „Moto Secure”, służący m.in. do zabezpieczenia wybranych folderów, dostępu do ekranu i sieci.
Z ciekawych funkcji należy wymienić jeszcze „Ready For” który umożliwia podpięcie do telefonu drugiego wyświetlacza lub np. komputer lub tablet. Bardzo ciekawe rozwiązanie, ale czy przydatne na co dzień? Dla niektórych z pewnością tak, ale myślę, że jednak większość użytkowników będzie z niej korzystała co najwyżej sporadycznie.
Producent zapewnia, że Motorola Edge 40 Pro otrzyma trzy duże aktualizacje Androida i będzie wspierany w zakresie bezpieczeństwa przez 4 lata.
Jakość dźwięku świetna jak w nowej Motoroli? Nie tym razem
Motorola Edge 40 Pro została wyposażona w głośniki stereo i system Dolby Atmos, który działa nie tylko po podłączeniu słuchawek, ale również przy odtwarzaniu dźwięku na wbudowanych głośnikach. Niestety, jakość dźwięku jest po prostu przeciętna – brakuje niskich tonów, a na najwyższych poziomach głośności występują słyszalne zniekształcenia. Po podłączeniu słuchawek pod gniazdo USB-C lub przez Bluetooth jest już zdecydowanie lepiej. Oczywiście, jeśli posiadamy dobrej klasy słuchawki 😉
Wyposażenie nie zawodzi
Zacznijmy od łączności. Dostajemy oczywiście obsługę sieci 5G i to na dobrym poziomie – w 7 próbach w programie Speedtest, uzyskałem maksymalnie 183 Mb/s (pobieranie) i 83,5 Mb/s (wysyłanie danych). Wynik niezły, ale uzyskany praktycznie w samym centrum Warszawy. W domu (i nie tylko) możemy skorzystać również z Wi-Fi 6E. Przez cały okres testów nie odnotowałem najmniejszych problemów.
Motorola Edge 40 Pro jest Dual-SIMem, ale dość niekonwencjonalnym bo slot na fizyczne karty nanoSIM jest jeden, a drugi numer telefonu możemy podpiąć dzięki usłudze eSIM. Trochę szkoda, bo miejsce na drugą kartę nanoSIM jest, no ale producent zdecydował inaczej. Z pozostałego wyposażenia należy wymienić Bluetooth 5.3, port USB-C 3.2, DisplayPort 1.4, oraz NFC. Za nawigację odpowiadają tu moduły GPS, Glonass, Galileo oraz wbudowany kompas. Wszystko działało bezproblemowo, a ja nigdy nie miałem problemu ze zrywaniem połączenia (poza nielicznymi momentami przebywania w podziemnym parkingu pod centrum handlowym).
Na koniec kilka zdań o zabezpieczeniach. Czytnik linii papilarnych został umieszczony pod ekranem, w trochę zbyt niskim miejscu moim zdaniem, no ale niech będzie. Czytnik jest cały czas aktywny i działa naprawdę szybko i sprawnie. Możemy również skorzystać ze skanera twarzy, który działa nawet szybciej niż czytnik linii papilarnych, ale czasami zdarza mu się nie rozpoznać zapisanej twarzy, nawet przy dobrym oświetleniu. Dodatkowo posiada zabezpieczenie uniemożliwiające odblokowanie urządzenia przy zamkniętych oczach.
Aparat miał być wisienką na torcie. Czy faktycznie nią jest?
Moduł aparatu głównego składa się tu z trzech aparatów:
- Podstawowego – 50 Mpix, f/1.8, 1/1.5″, optyczna stabilizacja obrazu
- Szerokokątnego – 50 Mpix z obiektywem szerokokątnym, f/2.2, kąt widzenia 114 stopni, 1/2.76″, zdjęcia makro
- Portretowego – 12 Mpix, f/1.6 z obiektywem tele, dwukrotne bezstratne przybliżenie względem aparatu głównego, 1/2.93″
Ponadto Motorola poczyniła postępy jeśli chodzi o aplikację aparatu. Jest czytelna, przejrzysta i ma coraz więcej nowych funkcji. M.in. tryb portretowy imitujący obiektywy o różnej ogniskowej, tryb pro z zapisem zdjęć w formacie RAW i czasem naświetlania do 32 sekund.
No dobrze, a jak wypada jakość zdjęć? Za dnia – świetnie. Szczegółów jest bardzo dużo, kontrast jest świetny, barwy żywe i nasycone, a rozpiętość tonalna więcej niż wystarczająca. Co ważne, różnice w kolorach i balansie bieli między obiektywem podstawowym a szerokokątnym są minimalne i nie rzucają się w oczy, tak jak to bywa w przypadku innych smartfonów. Zdjęcia makro również wypadają całkiem nieźle, ale do poziomu reprezentowanego np. przez 2 letni już Xiaomi Mi 11 – daleka droga.
W nocy zdjęcia również wypadają bardzo dobrze (zwłaszcza po włączeniu trybu nocnego), ale jednak różnice w balansie bieli i temperaturze barwowej między wspomnianym już obiektywem podstawowym i szerokokątnym stają się dość mocno widoczne. O poziomie jasności nie dyskutuję, bo to naturalne i wynika wprost z jasności zastosowanej optyki. Niemniej ogólnie szczegółów jest całkiem dużo, a widocznych szumów – niewiele.
Robiąc zdjęcia w trybie portretowym możemy wybrać wariant szeroki (35 mm), standardowy (50 mm) oraz zbliżenie (85 mm). Ogólnie nie wychodziły one źle, ale liczyłem na silniejszy efekt rozmycia i lepszą separację krawędzi fotografowanych obiektów.
Przedni aparat to aż 60 Mpix matryca z optyką o jasności f/2.2. Tu już tryb portretowy spisuje się znacznie lepiej i w połączeniu z naprawdę dużą ilością szczegółów dają naprawdę dobre zdjęcia. Po wyłączeniu trybu portretowego wychodzą one zresztą również bardzo dobrze. Na uwagę zasługuje możliwość ustawienia szerszego, bądź węższego kadru.
Filmy możemy w teorii kręcić aż w rozdzielczości 8K przy 30 kl/s, ale wtedy możemy pożegnać się z HDR10+, stabilizacją obrazu i innymi obiektywami poza podstawowym. Pozostałe obiektywy i stabilizacja obrazu są dostępne od 4K przy 60 kl/s, ale jeśli chcemy skorzystać z HDR10+, no to musimy zejść aż do 4K przy 30 kl/s. Co więcej, jeśli chcemy włączyć świetną stabilizację poziomą i mieć efekt jak z gimbala, to musimy zejść jeszcze niżej, do „czeluści” 1080p przy 30 kl/s, a dodatkowo zrezygnować z HDR10+. No cóż – życie to sztuka kompromisów 😉
Niemniej jakość filmów ogólnie jest bardzo dobra, a w codziennym użytkowaniu dobrze sprawdza się również „zwykła” stabilizacja obrazu. Dlatego ja domyślnie nagrywałbym w 4K przy 60 kl/s, a dodatkowe ustawienia (30 kl/s, HDR10+ lub stabilizację poziomą) włączałbym w zależności od warunków oświetleniowych i oczekiwanych efektów w danym filmie lub ujęciu.
Ładowanie szybkie jak w Motoroli Edge 40 Pro?
Nie do końca, bo na rynku są smartfony oferujące nawet 180 W ładowanie (patrz Infinix Zero Ultra), ale Motorola Edge 40 Pro też nie ma się czego wstydzić oferując przewodowe ładowanie TurboPower 125 W. W dodatku ładowarkę w pełni wykorzystującą ten potencjał znajdziemy w zestawie sprzedażowym, co coraz częściej nie jest już standardem. Czasy ładowania akumulatora o pojemności 4600 mAh przy jej użyciu prezentują się następująco:
- w 5 min – 35%
- w 10 min – 59%
- w 15 min – 81%
- w 22,5 min – 100%
Poza ładowaniem przewodowym dostajemy również możliwość ładowania bezprzewodowego (15 W) oraz zwrotnego (5 W). Tu już jak widać moce ładowania na kolana nie rzucają.
Akumulator o pojemności 4600 mAh powinien wystarczyć nawet na dwa dni pracy w cyklu mieszanym, ale jeśli będziemy korzystać ze smartfonu intensywnie, to ładowanie co noc będzie koniecznością. Jeśli zależy nam bardzo na czasie pracy na jednym ładowaniu, to polecam obniżyć częstotliwość odświeżania na 60 Hz. Różnica miedzy 60 a 165 Hz jest bowiem widoczna nie tylko w płynności wyświetlanych treści, ale też w czasie pracy akumulatora.
Podsumowanie – czy warto wydać te 4799 zł i kupić Motorolę Edge 40 Pro?
Uważam, że jak najbardziej. Jasne, smartfon kosztuje tyle co Xiaomi 13 i więcej niż Galaxy S23, ale jednak jest to wydatek całkowicie uzasadniony, bo dostajemy naprawdę świetny smartfon, bez żadnej poważnej wady. W dodatku ze znacznie szybszym ładowaniem niż w dwóch wspomnianych wcześniej modelach. No i subiektywnie oceniając – jeden z najładniejszych i najbardziej stylowych smartfonów dostępnych obecnie na rynku. Jeśli tylko macie do wydania te prawie 5000 zł, to ja zakup nowej flagowej Motoroli mogę jak najbardziej polecić.