Co zastąpi Smoczą Damę? USA może wyciągnąć asa z rękawa
Samoloty rozpoznawcze osiągające znaczące wysokości, to specjalny rodzaj wojskowych statków powietrznych, które są zaprojektowane specjalnie do prowadzenia szczególnych misji rozpoznania. Ich główne zadanie po wleceniu na wrogie lub sporne terytorium obejmuje zbieranie danych wywiadowczych pokroju zdjęć i wszelkich sygnałów, które mogą przydać się w określeniu ruchów i sprzętu wroga. Są więc ważne dla gromadzenia danych nadzoru i wywiadu sygnałowego w czasie rzeczywistym bez względu na porę dnia czy pogodę i mogą być rozmieszczone w dowolnym miejscu na świecie.
Czytaj też: Kolosalny samolot Airbusa przejął kontrolę nad dronami. Tak wytycza się nowe szlaki dla wojska
Co z kolei je ogranicza? Przede wszystkim sam pilot, bo ten nie może przecież spędzić kilku dni w samolocie. Warto to zapamiętać, jako że potencjalne zastępstwo za Smoczą Damę będzie najpewniej obejmować sprzęt, którego podstawowy projekt całkowicie porzuca wymóg obecności pilota za sterami (bo tych zwyczajnie nie ma), zastępując go pracującym najczęściej przez typowe 8 godzin operatorem, siedzącym sobie w wygodnym fotelu w klimatyzowanym centrum danych oddalonym o tysiące kilometrów, którego na dodatek wspierają systemy autonomiczne. Tak – mowa o bezzałogowym dronie latającym.
Zanim jednak zajmiemy się nieoficjalnym zastępcą samolotu U-2, przypomnijmy, że jego wyjątkowość sprowadza się do kilku wartych uwagi cech. Zacznijmy od tego, że był to pierwszy samolot szpiegowski przeznaczony do zbierania danych wywiadowczych, obserwacji i rozpoznania na dużych wysokościach i na terytorium wroga, którego zbudowały Stany Zjednoczone. Brał też udział w kilku historycznych i bardzo napiętych wydarzeniach podczas zimnej wojny, takich jak incydent w 1960 roku, kiedy to jeden egzemplarz tego samolotu został zestrzelony nad Związkiem Radzieckim, a jego pilot trafił w niewolę. Dwa lata później inny U2 zrobił zdjęcia, które potwierdziły obecność radzieckich rakiet z bronią jądrową na Kubie, a to wszystko w ciągu pierwszych sześciu lat służby tego samolotu.
Czytaj też: O tych bombowcach mogłeś nie słyszeć. Amerykanie porzucili wyjątkowe projekty
Mimo tego, że te samoloty przeszły kilka ulepszeń i modernizacji na przestrzeni lat, to te nie zdołały załatać wszystkich jego niedoskonałości związanych z upływem czasu. Trudno się temu dziwić, bo aktualnie U2 to bardzo stary samolot, którego utrzymanie na służbie kosztuje krocie w porównaniu do tego, co można uzyskać z wykorzystaniem nowoczesnego odpowiednika tego typu samolotu rozpoznawczego. Zwłaszcza że aktualny poziom zaawansowania technologicznego pozwala tak naprawdę rozwiązać największy problem samolotów tego typu, które to wysyła się na loty trwające kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin – potrzebę dbania o pilota.
Mowa o wykorzystaniu drona w roli U-2, którym może być i najpewniej też po prostu będzie dron stealth firmy Northrop Grumman o nazwie RQ-180, który podobno jest już w pełni operacyjny w Beale Air Force Base w Kalifornii. Ta akurat baza powietrzna jest również siedzibą floty U-2, co sugeruje pewien stopień kompatybilności lub synergii między samolotem i dronem.
Czytaj też: Okazuje się, że system uzbrojenia może być tani i niszczycielski. Spójrzcie tylko na Japonię
Ze szczątkowych nieoficjalnych informacji wynika, że RQ-180 może wzbijać się na duże wysokości i pokonywać znaczne odległości, a jego osprzęt obejmuje zaawansowane czujniki i systemy łączności, które mogą zbierać i udostępniać dane wywiadowcze w czasie rzeczywistym. Dron ten swoją wyjątkowość zawdzięcza m.in. konstrukcji latającego skrzydła, która przynosi na myśl bombowiec B-2 Spirit, ale też temu, że oficjalnie ten nie jest rozwijany dla amerykańskiego wojska, co sprawiło, że wokół niego narosła spora doza tajemniczości. Jeśli jednak to nie RQ-180 zostanie wybrany na następcę U-2, Siły Powietrzne USA będą zmuszone znaleźć odpowiedni zamiennik, który to będzie mógł wykonywać te same lub (najlepiej) bardziej złożone misje wywiadowcze, obserwacyjne i rozpoznawcze (ISR) co U-2 właśnie.