Sama planeta znana jest już od 2009 roku, kiedy to została odkryta w ramach projektu obserwacyjnego MEarth. Jest to planeta o masie 5-7 mas Ziemi i średnicy niemal 3 razy większej od naszej planety. Okrąża ona czerwonego karła GJ 1214 oddalonego od Ziemi o 40 lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Wężownika. Jedyne co dotychczas wiedzieliśmy o samej planecie, to to, że skryta jest ona pod nieprzezroczystą grubą warstwą chmur czy mgieł, które uniemożliwiają dostrzeżenie jakie warunki panują na powierzchni planety.
Z uwagi na to, że planeta okrąża swoją gwiazdę macierzystą w ciągu zaledwie 1,6 dnia ziemskiego od początku można było założyć, że jest ona zdecydowanie za gorąca na planetę, która mogłaby sprzyjać powstaniu życia. Początkowo naukowcy uważali jednak, że na powierzchni planety kiedyś istniał globalny ocean, który z czasem mógł wyparować, a tworząca go woda mogła zasilić otaczającą ją atmosferę.
Czytaj także: TOI-1201b – nowy minineptun odkryty
Jak zajrzeć do wnętrza atmosfery egzoplanety?
Aby zajrzeć do wnętrza atmosfery, astronomowie wykorzystali Jamesa Webba do obserwowania planety nie tylko podczas tranzytu, kiedy to gwiazda przechodzi na tle tarczy swojej gwiazdy, ale także podczas niemal całej orbity wokół gwiazdy, tj. z wyłączeniem krótkiego okresu, kiedy to planeta chowa się za gwiazdą. Obserwacje tego typu, prowadzone za pomocą instrumentu MIRI (do obserwacji w zakresie średniej podczerwieni) pozwoliły badaczom stworzyć mapę ciepła na powierzchni planety. Obserwacje temperatur w górnych warstwach atmosfery tuż przed tym jak planeta schowała się za swoją gwiazdą i zaraz po tym jak wyłoniła się z jej drugiej strony pozwoliła ustalić sporo szczegółów o składzie chemicznym atmosfery.
Obserwując zarówno nocną, jak i dzienną stronę planety badacze byli w stanie ustalić, że o ile na dziennej stronie temperatura wynosi 279 stopni Celsjusza, to już po nocnej stronie jest to tylko 165 stopni Celsjusza. Tak duża różnica oznacza, że atmosfera planety nie składa się głównie z wodoru, a raczej z pary wodnej lub metanu. Atmosfera tego typu z pewnością musi być efektem ewolucji. Naukowcy są zgodni, że planeta nie powstała już z taką atmosferą. Jedna z teorii mówi, że sama planeta mogła powstać znacznie dalej od swojej gwiazdy, jako planeta oceaniczna, a następnie po spirali opaść na niższą orbitę. W trakcie zmniejszania odległości od gwiazdy planeta ogrzewała się i z czasem jej oceany odparowały tworząc gęstą atmosferę zbudowaną w dużej mierze z pary wodnej.
Warto tutaj zauważyć, że atmosfera planety odbija ogromną ilość padającego na nią promieniowania, dzięki czemu temperatury na powierzchni planety, choć nieprzyjazne dla nas, są i tak zaskakujące niskie jak na tak niewielką odległość od gwiazdy.
Astronomowie podkreślają, że badania GJ 1214 b są niezwykle ważne. Jakby nie patrzeć minineptuny, a właściwie podneptuny – jak nazywają tę planety autorzy opracowania – to jeden z najczęściej występujących typów planet w naszej galaktyce, tymczasem my wiemy o nich niezwykle mało. W najbliższym czasie naukowcy planują przyjrzeć się w podobny sposób innym egzoplanetom należącym do tej kategorii. Dopiero dane z większej grupy planet tego typu pozwolą ustalić sposób ich powstawania i typowe warunki panujące na ich powierzchniach.