Wbrew pozorom, nie wszystkie badania prowadzone przez amerykańską agencję kosmiczną mają związek wyłącznie z eksploracją kosmosu. Część dokonań tamtejszych inżynierów prowadzi do innowacji, z których korzystają mieszkańcy Ziemi w codziennym życiu. Poza często przytaczanym tego przykładem, czyli systemem GPS, wkrótce może pojawić się inny argument, jakim będą produkty od firmy EnerVenue.
Czytaj też: Nowe baterie z szansą na wielki sukces. Badacze odkryli niezwykłą zależność
Chodzi o akumulatory, które do tej pory były stosowane do zasilania Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy Kosmicznego Teleskopu Hubble’a. Teraz przyszła natomiast pora na przeniesienie tych rozwiązań w nieco bardziej przyziemne realia. Jak przekonuje Jorg Heinemann, dyrektor generalny wspomnianego przedsiębiorstwa, proponowane baterie są znacznie bezpieczniejsze od litowo-jonowych i oferują przy tym szereg innych korzyści.
Całe przedsięwzięcie zapewne nie byłoby możliwe, gdyby nie Yi Cui z Uniwersytetu Stanforda. To właśnie dzięki niemu wymyślono, jak przystosować akumulatory niklowo-wodorowe do używania ich na Ziemi. A wszystko to za sprawą konstrukcji wykorzystującej stosunkowo tanie materiały.
Baterie niklowo-wodorowe były do tej pory stosowane między innymi na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej
Takie baterie idealnie sprawdzają się w przestrzeni kosmicznej, gdzie panują ekstremalne temperatury. Na Ziemi tak skrajnie może nie jest, ale mówimy przecież również o innych zaletach, choćby w postaci długiego czasu działania, wysokiego stopnia bezpieczeństwa i możliwości recyklingowania zużytych egzemplarzy. Niestety, do tej pory był pewien problem.
Były nim, jak to często w takich sytuacjach bywa, pieniądze. Wysokie koszty produkcji mogły być akceptowalne w przypadku misji kosmicznych, w których liczy się przede wszystkim niezawodność. Jeśli jednak mówimy o bardziej przyziemnych zastosowaniach, to cena odgrywa nierzadko pierwszorzędną rolę. Dzięki ostatnim badaniom udało się odwrócić sytuację, a w planach jest już produkcja akumulatorów przystosowanych do ponad 30 000 cykli ładowania. Takie baterie mogłyby działać nawet 30 lat.
Czytaj też: Posłuchaj dźwięków kosmosu. NASA uruchamia innowacyjny projekt
Nie trzeba długo myśleć, by wpaść na potencjalne zastosowania takich urządzeń. Mowa choćby o magazynowaniu energii pochodzącej z odnawialnych jej źródeł. Obecnie stanowi to jeden z największych problemów stojących na drodze do rozpowszechnienia OZE i zastąpienia nimi paliw kopalnych. Mając możliwość składowania energii w czasie jej wysokiej podaży, by wykorzystać ją, gdy pojawią się niedobory, sektor energetyczny mógłby doświadczyć kompletnej rewolucji.
Według Heinemanna, baterie projektowane przez jego firmę są bezpieczniejsze od litowo-jonowych, zapewniają większą elastyczność pod względem częstotliwości i czasu rozładowywania oraz działają ponad trzykrotnie dłużej, z zaledwie minimalną stratą pierwotnej pojemności. Ognioodporne akumulatory o ponad 30-letniej żywotności mogłyby stanowić alternatywę dla tych, które są podatne na pożary. Plany EnerVenue brzmią naprawdę ciekawie!