Już ponad 20% polskich kierowców korzystało z wynajmu auta
Z raportu Czas wynajmu aut wynika, że już 22% polskich kierowców miało styczność z wynajmem aut. Najczęściej sięgały po nie osoby w wielu 30-49 lat, z wyższym wykształceniem i… różnymi dochodami. W przypadku mieszkańców dużych miast mowa o zarobkach powyżej 7000 zł netto, a w przypadku wsi między 2000 a 2999 zł netto, więc rozstrzał jest w tym przypadku całkiem spory.
Głównym celem wynajmu były cele urlopowe i prywatne. 37% osób korzystających z wynajmu auta wypożyczało je podczas urlopu za granicą, a 32% podczas przeprowadzki. W przypadku 23% osób była to potrzeba załatwienia codziennych spraw, takich jak wizyta u lekarza czy zakupy, a 22% badanych wskazywała wyjazd, ale do innego miasta w kraju. Prywatnie, czy też służbowo.
Jest też grupa osób, która korzysta z wypożyczania aut na co dzień. Tak robi 16% osób korzystających z wynajmu i są to najczęściej mężczyźni ze średnich miast i zarobkami między 5000 a 6999 zł netto.
Czytaj też: Test Hyundai Kona N. Prawdopodobnie jedyne takie auto na rynku
Carsharing to druga najczęściej wybierana forma wynajmu auta. Póki co druga
Jeśli chodzi o formę wynajmu auta, to na razie królują klasyczne wypożyczalnie, z których korzysta zdecydowana większość, bo 72% wynajmujących. Są do nich przyzwyczajone głównie osoby starsze, bo z takiej formy wypożyczenia korzystają najczęściej osoby po 50 i 60 roku życia.
Carsharing jest najpopularniejszy wśród osób młodych w wieku 18-29 lat i z takiej formy wynajmu auta korzysta 18% wynajmujących. Mowa tutaj o usługach takich firm jak Panek czy Traficar. Trzecią pod względem popularności metodą najmu są firmy leasingowe oferujące najem długoterminowy, z których korzysta 14% osób (tutaj też sięgają po nią głównie osoby 50+), a na końcu znalazły się auta na abonament i sięga po nie 3% badanych.
Rynek carsharingu dynamicznie rośnie, o czym informuje Traficar. Z danych firmy wynika, że w 2023 roku jej użytkownicy sięgają po wynajem auta o 15% częściej niż przed rokiem, a liczba rejestracji nowych klientów wzrosła rok do roku o 98%. Łączna liczba użytkowników przekroczyła milion osób.
Obecnie na rynek wchodzi pokolenie konsumentów, które nie rozważa kupna własnego samochodu, ale preferuje korzystanie z usług współdzielenia pojazdów. Ta zmiana perspektywy znacząco wpływa na charakter rozwoju carsharingu, wskazując, że nie jest to jedynie przelotny trend, ale realna przyszłość miejskiej mobilności. Aby odpowiedzieć na tę potrzebę, nasza flota urosła w ciągu roku o 16% we wszystkich miastach, w których jesteśmy dostępni. Spodziewamy się kolejnych wzrostów w drugiej połowie roku Życie w mieście prawie zupełnie odzyskało swoją aktywność po okresie pandemii, co przekłada się na wzrost liczby codziennych podróży do pracy czy na zakupy. To z kolei stwarza więcej okazji do skorzystania z usług carsharingu w przestrzeni miejskiej. Dodatkowym faktem, który sprawia, że ludzie coraz częściej korzystają ze współdzielonej mobilności, są rosnące ceny nowych aut w ostatnich latach. Czynnik ten dla wielu bywa przeszkodą w zakupie własnego pojazdu. Wysoka inflacja to nadal wielki problem dlatego uważam, że szczyt popularności carsharingu w Polsce jest jeszcze przed nami – mówi Konrad Karpiński, dyrektor operacyjny marki Traficar.
Czytaj też: Widzieliśmy nowe Hondy – e:Ny1, CR-V i ZR-V rozbudzają wyobraźnię
Przejazd autem z carsharingu bywa tańszą alternatywą dla taksówek
Motywacją do przekazania Wam tych informacji jest to, że ostatnio w zasadzie pierwszy raz miałem okazję zobaczyć działanie carsharingu w praktyce. Mieliśmy z Sylwią ważne zadanie dostarczenia kota do weterynarza. Przejechanie stosunkowo krótkiego kawałka Warszawy (z Wilanowa na Wolę), ale po godzinie 15, w dobie obecnych remontów, do tego specjalną wersją Ubera pozwalającą na przewożenie zwierząt wiązałoby się z wydatkiem rzędu nawet 70-80 zł i coś czuję, że w najlepszej wersji. Trasa w jedną stronę, która ze względu na wymienione atrakcje trwała godzinę i 15 minut, wraz z wcześniejszą rezerwacją auta kosztowała (skorzystaliśmy z Traficara) 48,94 zł.
Carsharing potrafi być nie tylko tańszą alternatywą dla taksówek, ale też dla wielu osób będzie wygodniejszą formą podróżowania. Nie jesteśmy zdani na obcego kierowcę i jego umiejętności. Wybieramy optymalną dla nas trasę i jedziemy tak, jak nam się podoba i jaką mamy aktualnie potrzebę.
Oczywiście rynek carsharingu w Polsce cały czas ma przed sobą długą drogę do pokonania. Bo o ile w centrum Warszawy znalezienie wolnego auta nie stanowi większego problemu, tak na obrzeżach czy w innych miastach potrafi być wyzwaniem. Są też problemy stwarzane przez firmy dostarczające auta. Nie raz podjeżdżaliśmy testowym autem elektrycznym do ładowarki okupowanej przez pojazd z carsharingu, który miał w planach spędzenie tam całej nocy. Duży problem miał z tym swego czasu Kraków.
Niemniej uważam, że jest to przyszłość transportu, która w czasach powszechnej drożyzny i rosnących cen aut ma dzisiaj najlepszą okazję do tego, aby w krótkim czasie urosnąć w siłę. Firmy muszą to jednak zrobić z głową, aby ich samochody obecne w przestrzeni publicznej nie stwarzały problemów, jak nierzadko ma to miejsce w przypadku hulajnóg na wynajem.