Informacja o potencjalnych zamiarach należącej obecnie do Elona Muska platformy zyskała z miejsca wymowny komentarz ze strony chcących zachować anonimowość unijnych urzędników: To była tylko kwestia czasu. Wielu z nas było zaskoczonych, że w ogóle udało im się złożyć raport. Reasumując: kurs kolizyjny.
Krótkie wprowadzenie do tematu: kodeks postępowania w zakresie dezinformacji został opracowany w 2018 roku przez samych przedstawicieli głównych firm technologicznych oraz branżę reklamy internetowej w odpowiedzi na skandal Facebooka i Cambridge Analytica oraz rosyjską ingerencję w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku.
Sporych problemów nastręcza regulatorom dobrowolny i samoregulacyjny charakter tej umowy, który utrudnia pociągnięcie platform do odpowiedzialności za potencjalne naruszenia. Komisja Europejska ma jednak prawo podjąć działania regulacyjne przeciwko jego sygnatariuszom, którzy nie przestrzegają kodeksu.
W ubiegłym roku ustalono, że kodeks w zmodyfikowanej formie stanie się docelowo częścią unijnego aktu o usługach cyfrowych (Digital Services Act). Wymaga on od dużych platform internetowych (a za taką został uznany m.in. Twitter) aktywnego zwalczania dezinformacji (m.in. przez demonetyzację i transparentność reklam wyborczych).
Co ciekawe, w dotychczasowej komunikacji między urzędnikami UE i Elonem Muskiem (amerykański miliarder jesienią 2022 roku przejął Twittera), wybrzmiewały wielokrotnie gorące zapewnienia o chęci respektowania wszelkich unijnych regulacji. Rzeczywistość wskazuje jednak na coś zupełnie przeciwnego, a jak wynika z ustaleń serwisu Euractiv, Twitter zamierza się wręcz wycofać z podpisanego wcześniej porozumienia. Decyzja w tej sprawie zapadnie przypuszczalnie już w czerwcu.
Twitter nie radzi sobie z dezinformacją, a w zasadzie nawet nie chce tego robić
Po fali masowych zwolnień zainicjowanych przez samego Elona Muska, dotychczasowa ekipa odpowiedzialna za moderację treści w Twitterze dramatycznie się skurczyła. W wielu przypadkach osoby odpowiedzialne za kontakty z unijnymi urzędnikami po prostu przestały odpowiadać na wiadomości. Jeden z przedstawicieli platformy wyjaśnił, że zdecydowano się przejść na system moderacji bazujący na samej społeczności użytkowników. W sumie to jedyne sensowne rozwiązanie, skoro nie ma już komu tego robić. Z drugiej strony już teraz widać jakie mogą być tego konsekwencje.
Twitter nie wywiązał się należycie ze swojego pierwszego obowiązku sprawozdawczego wynikającego ze wzmocnionego kodeksu, a Komisja wyraziła również obawy co do zgodności Twittera z jego zobowiązaniami do przeznaczenia odpowiednich zasobów i środków w celu ograniczenia dezinformacji, a także w odniesieniu do zapewnienia dostępu do danych badaczom i weryfikacji faktów – twierdzi cytowany przez Euractiv anonimowy przedstawicieli Komisji Europejskiej.
Czytaj też: Nadciąga alternatywa dla Twittera, na którą wszyscy czekają. Oby to była prawda
W międzyczasie komisarz UE ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton, na którego celowniku Twitter znalazł się już dawno, uzyskał formalną zgodę na przeprowadzenie tzw. stress testów w amerykańskiej siedzibie spółki pod koniec czerwca. Wydaje się zatem, że powoli zmierzamy do nieuchronnego momentu konfrontacji. Następny miesiąc przyniesie rozstrzygnięcie, które może zaważyć na przyszłej obecności Twittera w Europie.
Szczerze mówiąc, trudno mi sobie wyobrazić scenariusz, w którym platforma społecznościowa nie spełnia wymogów ustawy Digital Services Act i jest zmuszona zawiesić oferowanie swoich usług na terenie unijnej wspólnoty. Europa nie jest dla Twittera (ani dla Elona Muska) rynkiem priorytetowym i to jest w pełni zrozumiałe. Platforma koncentruje się na swojej działalności w USA, gdzie nikt nie robi im pod górkę w taki sam sposób.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!