Srebrne obłoki – występowanie i geneza
Srebrne (lub srebrzyste) obłoki, zwane także NLC od ich angielskiej nazwy (Noctilucent Clouds), są chmurami mezosferycznymi, powstającymi na wysokościach 75-85 km nad poziomem morza – wyżej, niż jakiekolwiek inne chmury. Składają się z mikroskopijnych (do 100 nm) lodowych kryształków, formujących się samodzielnie lub na drobinach pyłu pochodzenia kosmicznego lub wulkanicznego w warunkach bardzo niskiej temperatury (poniżej -120°C). Świecą światłem odbitym od ukrytego płytko za horyzontem słońca, zwykle światłem białym lub wpadającym w lekki błękit, lecz czasem można także zaobserwować tęczową iryzację. Obserwować je można pomiędzy 50° a 70° szerokości geograficznej (zarówno północnej jak i południowej), gdy słońce znajduje się 6-16° poniżej horyzontu, czyli w okolicach przesilenia letniego.
Srebrne Obłoki po raz pierwszy zaobserwował 13 czerwca 1885 roku Witold Ceraski, rosyjski astronom polskiego pochodzenia. Początkowo wiązano ich powstawanie z o dwa lata wcześniejszym wybuchem wulkanu Krakatau, które wyrzucił do atmosfery ogromne ilości pyłu. Z upływem czasu częstość obserwacji jednak rosła, co podważyło wyłącznie wulkaniczną genezę powstawania NLC, choć niewątpliwie wyrzucany podczas erupcji pył może mieć na wpływ na tworzenie się obłoków.
Zobacz także: Sony E 11 mm F1.8 – obiektyw moich marzeń (recenzja)
W ostatnich kilkunastu latach nastąpił znaczy wzrost liczby obserwacji srebrzystych obłoków. Do naturalnych źródeł niezbędnej do formowania się NLC pary wodnej doszły bowiem źródła sztuczne, czyli pochodząca ze spalania paliwa rakietowego w górnych warstwach atmosfery para wodna. Korelację zauważono początkowo po startach promów kosmicznych, a w ostatnim okresie także po częstych startach rakiet Falcon 9. Na występowanie obłoków wpływ ma także aktywność słoneczna – w latach wysokiej aktywności srebrne obłoki pojawiają się rzadziej i są mniej intensywne, zapewne ze względu na mniej spokojną atmosferę bombardowaną cząstkami wiatru słonecznego.
Obserwujemy Srebrne Obłoki
Srebrzyste obłoki można obserwować podczas astronomicznego zmierzchu i świtu. Najłatwiej zauważyć je około pół godziny po zachodzie słońca, a przestają być widoczne zwykle w okolicach północy. Miłośnicy obserwacji porannych mają szansę zauważyć NLC mniej więcej od godziny 2 w nocy czasu letniego, a przestają być widoczne, gdy światło świtu stanie się zbyt intensywne. Ponieważ srebrne obłoki są chmurami polarnymi, największa szansa na obserwację występuje nisko nad północno-zachodnim i północno-wschodnim horyzontem, jednak w ostatnich latach podczas najbardziej intensywnego występowania rozbudowane srebrne obłoki sięgały nawet okolic zenitu i południowej części nieba.
Jak sfotografować Srebrzyste Obłoki?
Do udanego fotografowania NLC nie jest potrzebny żaden specjalny sprzęt. Wystarczy nawet smartfon, pod warunkiem, że będzie miał dobrze zrobiony tryb nocny lub dedykowany dla astrofotografii. Dużo bardziej przewidywalne efekty osiągniemy jednak sięgając po aparat fotograficzny i statyw. Jeśli chodzi o wybór aparatu, nada się w zasadzie każdy, który pozwala na ręczne ustawienie parametrów ekspozycji. Wskazany jest oczywiście bezlusterkowiec lub lustrzanka, by móc korzystać z wyższych czułości ISO bez znacznego pogorszenia jakości zdjęć.
Kiedy i gdzie fotografować? Przewidzenie występowania NLC niestety nie jest łatwe. Można wspomóc się obserwacjami radaru mezosferycznego OSWIN VHF, jednak wielokrotnie mimo zarejestrowanej wysokiej odbiciowości w mezosferze obłoków nie udało mi się zaobserwować. Jest to jednak wskaźnik, który pozwala przynajmniej z dość dużym powodzeniem ustalić, kiedy warto, a kiedy nie warto próbować.
Do fotografowania potrzebne jest też czyste lub umiarkowanie pochmurne niebo – srebrne obłoki za zwykłymi chmurami są niezwykle efektowne, lecz trudniej wtedy o dobry kadr. Optymalne warunki do fotografowania będziemy mieli poza miastem, nad morzem czy w wyższych partiach gór, lecz w okresie intensywnego występowania efektowne zdjęcia można zrobić w zasadzie wprost z okna mieszkania, o ile nic nam zbytnio nie zasłania nieba. Jeśli mamy w okolicy staw lub jezioro, które zapewni efektowne odbicia w wodzie warto z tego skorzystać.
Zobacz także: Test Huawei P60 Pro – więcej, niż tylko świetny aparat (chip.pl)
Aparat fotograficzny stawiamy bezwzględnie na statywie, pamiętając o wyłączeniu stabilizacji obrazu, jeśli nasz sprzęt nie robi tego automatycznie. Ponieważ autofocus zwykle w tych warunkach kiepsko daje sobie radę, jeśli to możliwe, ostrość ustawiamy ręcznie, przed właściwymi zdjęciami, wybierając dla wygody jakiś odległy obiekt.
Dla oka chmury są statyczne, lecz w rzeczywistości się poruszają i zmieniają, dobrze więc użyć możliwie jasnego obiektywu, by skrócić ekspozycję do minimum bez konieczności nadmiernego podnoszenia czułości ISO. Przy dłuższych naświetlaniach ruch obłoków powoduje ich delikatnie rozmycie na zdjęciu i zanik detali – można oczywiście świadomie zdecydować się na taki efekt. Przy krótkich ogniskowych staram się jednak nie przekraczać 4-6 sekund naświetlania. Wybór ogniskowych zależy od warunków – jeśli obłoki są subtelnym pasemkiem nad horyzontem trzeba sięgnąć po dłuższą (50-80 mm), a gdy feria obłoków sięga zenitu najlepiej sprawdzi się obiektyw szerokokątny lub ultraszerokokątny (zakres 16-28 mm dla pełnej klatki). Migawkę w aparacie oczywiście wyzwalamy zdalnie za pomocą pilota (czy smartfonu, chociaż to mniej wygodne) lub korzystając z samowyzwalacza, by uniknąć drgań związanych z ręcznym wyzwoleniem.
Później zostaje już tylko obróbka. Jej zakres warto dobrać doświadczalnie – czasem wystarczą pliki jpeg wprost z aparatu, warto jednak skorzystać z RAW-ów, które pozwolą wyrównać kontrasty między jasną i ciemną częścią zdjęcia lub poprawić balans bieli.
Wszystkim zainteresowanym życzę dobrej pogody, udanych zdjęć i braku komarów – o tak, te to potrafią urozmaicić fotografowanie…