Patrzę na czołg T-72B3 z pancerzem ERA i widzę tylko jedno – rosyjską nieudolność i propagandę
Zwykle to zdjęcia z frontu wykonane przez ukraińskich żołnierzy pokazują niemającą w ogóle sensu rosyjską myśl techniczną, a tu proszę, zaskoczył nas sam agresor. Tym razem to rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało propagandowe nagranie, na którym to chwali się swoim czołgiem T-72B3 z niestandardową modernizacją w formie “baldachimu” nad wieżą czołgu z wieloma modułami ERA, czyli pancerza reaktywnego. Mowa dokładnie o ERA starej generacji, bo Kontakt-1, a nie Kontakt-5 i tym bardziej nie Kaktus, Relikt czy Malachit, co jasno wskazuje, że Rosji zaczyna już brakować nowszego sprzętu, a w magazynach ma tylko produkowane od 1983 roku stare moduły.
Czytaj też: No i gdzie ta superbroń Rosjan? Na Ukrainę wysyłają sam złom
Jestem co do tego prawie pewny, bo gdyby tak nie było, państwo przynajmniej na potrzeby nagrania postarałoby się o nowszy pancerz, aby podkręcić swoją propagandę i mit wielkiej Rosji. Pamiętajmy, że żołnierze państwa podczas ataku ukraińskiego terytorium wielokrotnie modernizowali w ten sposób swoje czołgi, wykorzystując do tego nawet drewno. Poniższe nagranie nie zrobiłoby więc na nas większego wrażenia, gdyby Rosja zwyczajnie nie chwaliła się taką modernizacją czołgu,
Tak więc, Rosjanie wzięli wysłużony już czołg w wersji T-72B3, który względem oryginału doczekał się m.in. nowszej armaty i zamiast zapewnić mu systemy, którymi chwalili się przed laty, dobudowali do jego wieżyczki prowizoryczny baldachim. Następnie zamontowali łącznie ponad dwadzieścia modułów Kontakt-1 zarówno na wieży, jak i dobudówce właśnie, wśród których tylko te po bokach mają jakikolwiek sens. W gruncie rzeczy możemy nawet podziwiać, że prowizoryczny baldachim w ogóle wytrzymuje tak znaczną wagę dodatkowego pancerza, ale pewne jest, że jego wytrzymałość strukturalna jest zbyt niska, aby bez uszkodzenia wytrzymać choć jedno trafienie pocisku.
Czytaj też: Złom na polu walki. Przestarzałe czołgi najwyraźniej nie przeszkadzają Rosjanom
W praktyce pancerz reaktywny działa poprzez wywoływanie kontreksplozji, która zachodzi w momencie, kiedy wrogi pocisk trafia bezpośrednio w niego. Mowa więc o zetknięciu ze sobą ogromnych sił, dlatego każdy rodzaj pancerza tego typu wymaga solidnego zamontowania, aby zwyczajnie zadziałał w chwili wybuchu. Jeśli jest luźno przymocowany lub odstaje od pancerza właściwego, może nie wywołać odpowiedniej kontreksplozji lub nie skierować jej w odpowiednim kierunku. Dlatego właśnie jest zwykle mocowany na specjalnych uchwytach lub zintegrowany z pancerzem właściwym czołgu.
Czytaj też: Młot na okręty Rosjan. Ukraina ma w zanadrzu nową broń
Sam baldachim w pierwotnym założeniu ma jakiś sens, ale w gruncie rzeczy może powstrzymać tylko jeden pocisk wystrzelony w trybie “uderzenia z góry” (OTA – Overfly Top Attack) z np. zestawu NLAW. Nie chroni jednocześnie jakkolwiek przed zaawansowanymi pociskami pokroju tych z wyrzutni Javelin i to nawet w momencie, kiedy pocisk uderzy bezpośrednio w moduł pancerza ERA. Ten chroni bowiem przede wszystkim przed pociskami z ładunkami kumulacyjnymi (HEAT) oraz podkalibrowymi (APFSDS), ale nie tandemowymi. Inną kwestią jest to, że trafienie takiego czołgu nawet pociskiem o małej penetracji może w łatwy sposób zniszczyć baldachim, pogrążając całkowicie rosyjską myśl techniczną. Innymi słowy, państwo atakujące ciągle Ukrainę nie wykazało się po raz kolejny na międzynarodowym forum i do swojej wielkości może przekonać tylko tych obywateli, które wierzą ślepo w mit potężnej Rosji.