Rosja ulepszy swoją nuklearną broń. Pociski balistyczne RS-24 YARS mają stać się nie do zatrzymania
Bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki zakończyły raz na zawsze II wojnę światową. Wtedy Stany Zjednoczone wykorzystały nuklearną broń po raz pierwszy i po raz ostatni w całej historii, a od tego czasu ludzkości pozostaje mieć nadzieję, że żadne państwo nie postara się o aktualizację tych statystyk. Nie jest to bowiem byle jaki rodzaj broni, a coś, co jest tak naprawdę w stanie zachwiać całym zaatakowanym krajem, paraliżując znaczną część infrastruktury i wyrządzając niebotyczne zniszczenia na dużym obszarze.
Czytaj też: Koszmarny dzień dla lotnictwa Rosji. Brawurowe akcje Ukrainy pozbawiły agresora ponad 100 mln. dol.
Ludzie zgotowali ludziom ten los i ciągłe życie w strachu, ale nic nie wskazuje na to, że broń nuklearna zostanie kiedykolwiek wycofana z użycia. Aktualnie jest wykorzystywana przez osiem krajów (m.in. USA, Rosję, Chiny, Francję) tylko po to, żeby odstraszać potencjalnych wrogów. Działa to na prostej zasadzie “jeśli wy zaatakujecie nas, to my zgładzimy was atomowym atakiem”, co nie jest przesadą i rzeczywiście ma sens, jako że nawet jeden pocisk jądrowy, który trafi w dane państwo, jest w stanie spowodować całą masę zniszczeń i strat zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. Nie mówiąc już o momencie, w którym trafiłby np. bezpośrednio w dużą bazę lotniczą czy stocznię wypełnioną gotowymi do boju okrętami.
Czytaj też: Potężny cios w rosyjskich hakerów. FBI zwalczyło narzędzie, którym Rosja szpiegowała dziesiątki krajów
Rosja wydaje się nie zważać na to, że nieustanne powtarzanie o broni nuklearnej z jednej strony sprowadza to państwo coraz niżej w hierarchii krajów, które można szanować, a z drugiej coraz bardziej przyzwyczaja cały świat do tych gróźb. Tym razem dowiedzieliśmy się, że rosyjski arsenał jądrowy ma zostać rozszerzony o nową wersję YARS, a więc termojądrowego międzykontynentalnego pocisku balistycznego MIRV. Ten został po raz pierwszy przetestowany w 2007 roku i jest wykorzystywany od 2010 roku jako pocisk o zasięgu do 12000 km i prędkości maksymalnej ponad 24500 km/h.
Pocisk YARS Został zaprojektowany w celu pokonania obecnych i potencjalnych systemów antyrakietowych, przenosząc nawet 10 niezależnych od siebie nawzajem głowic jądrowych, które mogą trafić w odmienne cele. Rosja ma zamiar rozszerzyć jego możliwości w tej kwestii, chcąc rozpocząć produkcję pocisków YARS z IPBV, a więc Independent Post-Boost Vehicle. Podczas gdy MIRV jest rodzajem głowicy bojowej, IPBV jest już w pewnym sensie “dodatkowym” pociskiem przenoszącym głowice bojowe, który może manewrować niezależnie i uwalniać głowice na różnych trajektoriach.
Czytaj też: Rosja się rozmarzyła. Wrogów mają pokonać drony i myśliwce, których… nie ma
W praktyce działa to tak, że IPBV mogą przenosić jedną lub więcej głowic bojowych i oddzielać się od ostatniego stopnia pocisku po opuszczeniu ziemskiej atmosfery. Mogą następnie dostosowywać swój kurs w oparciu o zaktualizowane dane celownicze i uwalniać głowice bojowe po różnych trajektoriach do różnych celów. Sprawia to, że są trudniejsze do namierzenia i przechwycenia przez systemy obrony przeciwrakietowej niż konwencjonalne rakiety MIRV, które są przymocowane do tej samej jednostki głównej i lecą po dość liniowym kursie. O ile Rosja rzeczywiście pracuje już nad tego typu rozszerzeniem swojego arsenału nuklearnego, to niekoniecznie państwu uda się stworzyć taki wariant YARS, bo pamiętajmy, że mówimy tutaj przecież o Rosji, gdzie propaganda na arenie międzynarodowej i wewnątrz kraju, to chleb powszedni.