Zarządzanie plikami to temat bardzo ważny i jednocześnie bardzo mało sexy. Coś jak higiena jamy ustnej czy badania okresowe – wszyscy musimy to robić, ale niekoniecznie chcemy o tym rozmawiać. W środowisku profesjonalnej fotografii i wideografii jest to jednak temat ciągłej dyskusji, bo tam, gdzie liczy się czas i efektywność, ciągle staramy się udoskonalać tzw. workflow, by pozwalał nam pracować jak najszybciej, do minimum ograniczając wszelkie możliwe tarcia.
Ekosystem SanDisk Professional powstał właśnie dla takich ludzi. To nie są sprzęty, którymi chcesz się chwalić. To nie są sprzęty, które są jakkolwiek sexy (chyba że w ramach jakiegoś przedziwnego fetyszu). Są to jednak sprzęty tak ułatwiające codzienną pracę, że po odesłaniu ich do producenta pożałowałem, że nie mogę sobie uzasadnić ich zakupu.
Co obejmuje ekosystem SanDisk Professional?
SanDisk Professional to bardzo rozległa gałąź sprzętowa, obejmująca zarówno produkty ze stajni SanDiska, takie jak czytniki kart czy stacje dokujące, jak i dyski G-Drive, uwielbiane przez profesjonalistów. Do mnie na testy przyjechały dwa rodzaje sprzętów.
Pierwszym był nowy ekosystem Pro-Blade:
- Stacja dokująca Pro-Blade Station
- moduły SSD Pro-Blade SSD Mag
- obudowy przenośne Pro-Blade Transport
Drugim zaś była stacja dokująca Pro-Dock 4 oraz kompatybilne z nią moduły Pro-Reader.
Te urządzenia mają ze sobą wiele wspólnego. Przede wszystkim są wykonane jak czołgi i nie ma w tym cienia przesady. Tak solidnych akcesoriów fotograficznych nie miałem dotąd na biurku i nic dziwnego, wszak mowa o systemach modułowych, w których części są regularnie przekładane i wyjmowane; ich wytrzymałość jest kwestią fundamentalną.
Obydwa mają też bardzo spójną estetykę, więc będą się dobrze prezentować w miejscu pracy.
Zacznijmy od stacji Pro-Blade Station
Jest to ni mniej, ni więcej stacja dokująca dla modułów SSD Pro-Blade SSD Mag, które mogą mieć pojemność od 1 do 4 TB. Jako że stacja ma cztery wolne sloty, możemy w niej zadokować maksymalnie 16 TB przestrzeni.
Sam SSD Mag jest malutki, bez problemu mieści się w kieszeni, a jego podłączenie sprowadza się do wsunięcia w otwór, aż złącze połączy się z wtykiem. Stacja dokująca następnie łączy się z komputerem przez protokół Thunderbolt 3, co pozwala jej osiągać szybkość transferu sięgającą nawet 3000 MB/s odczytu i 2600 MB/s zapisu. Oferuje także zasilanie 100W, toteż stacja może zastąpić zasilacz do laptopa, choć niestety tylko zasilacz; przy użyciu tej stacji dokującej nie podłączymy żadnych zewnętrznych akcesoriów ani wyjścia wideo, co najwyżej możemy połączyć inne akcesoria TB3 metodą daisy-chain.
Rzeczywiste prędkości w teście Blackmagic Disk Speed Test niewiele odbiegały od deklarowanych. Testy przeprowadziłem na MacBooku Pro 16 z czipem M2 Pro, który co prawda obsługuje protokół Thunderbolt 4, ale jest wstecznie kompatybilny z TB3. Warto podkreślić, że Pro-Blade Station nie jest DAS-em; nie mamy tu żadnych konfiguracji RAID, a każdy moduł jest przez system rozpoznawany jako oddzielny magazyn.
Osiągane prędkości po kilkukrotnych testach wyniosły maksymalnie:
- 2751 MB/s odczyt
- 2490 MB/s zapis
Co jednak bardzo istotne, niezależnie od czasu pracy magazyny na dane nie zwalniały ani odrobinę, co zawdzięczają chłodzeniu stacji dokującej. Podczas np. obróbki wideo z dysków zewnętrznych bardzo często zdarza się, że po kilku godzinach pracy dyski bardzo zwalniają pod wpływem temperatury; tu uzyskiwane prędkości były takie same “na świeżo”, jak po kilku godzinach intensywnego użytkowania.
Największą siłą systemu Pro-Blade jest jednak jego modułowość. Gdy potrzebujemy odejść od stacji dokującej, po prostu wyjmujemy wybrany SSD Mag i wsadzamy go do obudowy Pro-Blade Transport, która oferuje transfer przez USB-C o maksymalnej szybkości 20 Gb/s.
Jako że nie ma tu obsługi protokołu Thunderbolt, prędkość działania magazynu danych znacząco spada względem stacji dokującej. W teście uzyskałem następujące wartości:
- 920 MB/s odczyt
- 983 MB/s zapis
To prędkości porównywalne z najszybszymi napędami na USB, pozwalające na swobodny transfer plików czy pracę bezpośrednio na dysku zewnętrznym i co istotne, obudowa doskonale radzi sobie z odprowadzeniem ciepła dzięki aluminiowemu radiatorowi. Tu również możemy liczyć na wielogodzinną pracę pod obciążeniem bez obawy, że dysk się przegrzeje i zwolni.
Pro-Dock 4 został stworzony do zrzucania danych
SanDisk nie komunikuje tego oficjalnie, ale mam podejrzenie, iż Pro-Dock oraz kompatybilne z nim moduły powstały przede wszystkim z myślą o małych studiach produkcyjnych i/lub tzw. “ingest stations”, czyli punktach produkcji, w których zgrywa się materiały z danego dnia, by umieścić je następnie na serwerach czy dyskach.
Pro-Dock 4 może stanowić centrum stanowiska pracy; jest to bowiem stacja dokująca Thunderbolt 3, wyposażona w zasilacz o mocy aż 260W, który pozwala zasilić nie tylko moduły, ale też komputer (do 87W mocy). Jest to też pełnoprawny dock, wyposażony w złącze Display Port 1.4 do podłączenia monitora, gniazdo Ethernet, wyjście audio, 2 porty USB-A 3.0, dwa porty USB-C 3.2 gen 2 oraz 2 złącza Thunderbolt 3. W swojej podstawowej formie Pro-Dock 4 może więc służyć temu, by zamienić laptop w komputer stacjonarny, podłączając do niego monitor, przewodowy internet i wszystkie niezbędne peryferia.
Stację możemy jednak rozbudować o moduły z czytnikami kart w różnym formacie. Do dyspozycji mamy cztery moduły:
- uniwersalny czytnik kart SD/CF Express/CFast/microSD
- czytnik kart CFast 2.0
- czytnik kart CFexpress
- czytnik kart RED Mini-Mag
Każdy z modułów może służyć jako indywidualny czytnik, podłączany do komputera portem USB-C o przepustowości do 10 Gb/s (USB 3.2 Gen 2), lub jako moduł w stacji Pro-Dock 4. Aby zadokować moduł, wystarczy otworzyć pokrywę, wsunąć moduł do wolnego slotu i zamknąć pokrywę.
Jeśli chodzi o szybkość działania, dysponuję wyłącznie kartami SD, toteż test przeprowadziłem podłączając uniwersalny czytnik w parze z kartami SanDisk Extreme Pro UHS-II o pojemności 128 GB i przepustowości 300 MB/s. W ramach testu kopiowałem “surówkę” w postaci plików z aparatu Panasonic Lumix S5 II nagranych w formacie 10-bit 4:2:2, “ważących” łącznie 77,8 GB. Dla porównania wykonałem ten sam test używając wbudowanego czytnika kart w MacBooku Pro 16, aby zobaczyć, czy stosowanie zewnętrznego akcesorium ma w jego przypadku sens, jak również z czytnikiem SanDisk Pro na USB-A 3.0 podłączonym do komputera stacjonarnego z dyskiem PCIe gen 4. Uzyskałem następujące rezultaty:
- Kopiowanie na dysk 77,8 GB wykorzystując czytnik Pro-Reader potrwało 4:17 min.
- Kopiowanie na dysk 77,8 GB wykorzystując wbudowany czytnik kart SD w MacBooku Pro 16 M2 Pro potrwało 4:45 min.
- Kopiowanie na dysk 77,8 GB wykorzystując czytnik USB 3.0 w komputerze stacjonarnym potrwało 7:31 min.
Różnica wydaje się z pozoru niewielka, ale gdy przemnożymy ją przez kolejne dni produkcyjne i większą liczbę kart, nagle okazuje się, że możemy zaoszczędzić sporo czasu. Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, iż wbudowane czytniki Pro-Reader nie są tak szybkie, jak np. czytniki kart w profesjonalnych stacjach roboczych, takich jak np. Asus ProArt Studiobook, gdzie znajdziemy czytniki SD Express 7.0. Tym niemniej oferowane prędkości są akceptowalne i znacznie wyższe niż prędkości uzyskiwane przez konwencjonalne czytniki kart SD.
Dla kogo jest ekosystem SanDisk Professional?
Jeśli spojrzeć na każdy z elementów tego ekosystemu osobno, to nie robią one nic wyjątkowego. Dla każdego z ich zastosowań znajdziemy wiele zamienników, które robią te same czynności nawet lepiej, jednak ze świecą szukać akcesoriów, które robią to… wygodniej.
Pozwolę sobie przytoczyć, jak wyglądał mój przykładowy dzień z ekosystemem SanDisk Professional podczas realizacji komercyjnego projektu wideo.
Pierwszego dnia po skończonej sesji zdjęciowej i filmowej wróciłem do domu, i mogłem jednocześnie przenieść dane z karty SD na dwa magazyny SSD Mag (jeden do pracy, jeden jako backup). Następnego dnia czekała mnie 5-godzinna podróż pociągiem, toteż po zgrywaniu plików wyjąłem jeden SSD Mag i włożyłem go do obudowy Pro-Blade Transport, którą następnie w pociągu podłączyłem do MacBooka Pro, by montować na niej wideo.
Jako że nie udało mi się dokończyć projektu w czasie wyjazdu, po powrocie do domu przełożyłem SSD Mag do stacji Pro-Blade, zaś MacBooka zadokowałem stacją Pro-Dock 4 i dokończyłem realizację projektu przy biurku, podłączony do 32-calowego monitora i wszystkich akcesoriów.
Działając solo może trudno docenić prostotę tego rozwiązania, ale gdybym działał w małej firmie produkcyjnej, nawet takiej, gdzie pracują tylko 2-3 osoby, takie modularne rozwiązanie oszczędziłoby mi mnóstwo czasu i znacznie ułatwiło życie.
Niestety personalnie nie będę miał już okazji się o tym przekonać, bo… wszystkie te akcesoria kosztują mnóstwo pieniędzy:
- Stacja dokująca Pro-Dock 4 kosztuje ok. 2700 zł
- Moduły Pro-Reader kosztują od ok. 400 zł (za czytnik uniwersalny) do przeszło 1000 zł (za czytnik RED Mini-Mag)
- Stacja dokująca Pro-Blade Station kosztuje ponad 3200 zł
- Moduły Pro-Blade SSD Mag kosztują ok. 1000/2000/4000 zł za pojemności 1/2/4 TB
- Przenośny dock Pro-Blade Transport kosztuje ok. 380 zł (bez dysków)
Gdy zsumowałem zestaw, jaki Western Digital przysłał mi do testów, wyszło mi blisko 10 tys. zł (!). To nie jest koszt, na jaki może sobie pozwolić każdy freelancer. Osobiście z powodzeniem radzę sobie stosując stację dokującą Thunderbolt 3 za 1500 zł, czytnik kart za 140 zł i zewnętrzny dysk USB za niecały 1000 zł. Nie są one co prawda ani tak szybkie, ani tak wygodne, jak ekosystem SanDisk Professional, ale kosztuje czterokrotnie mniej.
W środowisku profesjonalnym tego typu rozwiązanie jest jednak na wagę złota i jestem pewien, że firmom produkcyjnym relatywnie wysoki koszt zakupu nie przeszkadza. Tym bardziej, że jest to system modularny, gotowy do rozbudowy w przyszłości i wykonany z najwyższą jakością, więc z pewnością posłuży latami nawet w najbardziej wymagającym miejscu pracy. Dla przeciętnego fotografa czy filmowca, nawet jeśli zajmuje się tym zawodowo, tego typu rozwiązanie to nie tylko overkill, jeśli chodzi o możliwości, ale też stanowczo zbyt duży wydatek. Pozostaje mi tylko zazdrościć tym, którzy mogą sobie na niego pozwolić, bo tego typu ekosystem akcesoriów naprawdę ułatwia życie wszędzie tam, gdzie liczy się efektywny workflow.