Specyfikacja realme C55
- Obudowa: 165,6 x 75,9 x 7,89 mm, 189,5 gramów
- Procesor: MediaTek Helio G88 (max. 2 GHz)
- Układ graficzny: Mali-G52
- Pamięć RAM: 8 GB
- Pamięć wewnętrzna: 256 GB eMMC 5.1 (obsługa kart microSD do 1 TB)
- Ekran: 6,72 cala, IPS, 2400 x 1080 (20:9), 90 Hz, max. 680 nitów
- System: Android 13 z realme UI 4.0
- Łączność: Dual SIM, LTE, Wi-Fi 6, Bluetooth 5.2, USB-C, NFC
- Nawigacja: GPS, Glonass, BeiDou, Galileo, kompas
- Moduły dodatkowe: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy, głośniki stereo
- Aparat główny: 64 Mpix (f/1.79) + 2 Mpix (f/2.4) + podwójna dioda doświetlająca
- Aparat przedni: 8 Mpix (f/2.0)
- Akumulator: 5000 mAh
- Ładowanie: SuperVOOC 33 W
- Wersje kolorystyczne: złoty, czarny
- Cena w dniu premiery: 999 zł
Co w pudełku za 999 zł?
W żółtym, charakterystycznym pudełku znajdziemy ładowarkę 33 W, kabel USB-C, instrukcję, etui ochronne, igłę do tacki na karty oraz oczywiście smartfon realme c55 (z fabrycznie naklejoną folią na ekranie). Nie ma więc absolutnie powodów do narzekań.
Smartfon można kupić bez problemu w sklepach internetowych i stacjonarnych. Niestety, jeśli chodzi o dostępność w ofertach u operatorów, to możemy go dostać tylko w sieciach T-Mobile i Play. To może lekko ograniczyć dostępność tego modelu na rynku wtórnym, niemniej przy cenie na poziomie 999 zł za nowy egzemplarz, nie powinno to być wielkim problemem.
Szczotkowane aluminium?
Nie, oczywiście obudowa została wykonana ze szkła (na froncie) i plastiku, ale plastik ten stara się imitować aluminium, co szczególnie dobrze widoczne jest w czarnej wersji kolorystycznej. Tam obecny jest wzorek przypominający szczotkowane aluminium. Według producenta ma on być inspirowany naturą i przypominać padający deszcz, no i jak się o tym wie, to faktycznie można się doszukiwać, ale dla większości osób pierwszym skojarzeniem będzie jednak szczotkowane aluminium. Wygląda to całkiem dobrze, a dodatkowo ma też walor użytkowy – odciski palców są na nim praktycznie niewidoczne.
Smartfon dostępny jest również w wersji złotej, w której (wg producenta) lśniący złoty kolor przywodzi na myśl światło słoneczne przenikające strumienie deszczu. Z kolei przód telefonu jest standardowy, z otworem na obiektyw aparatu do selfie pośrodku górnej krawędzi.
Całościowo design oczywiście może się podobać, choć mi osobiście nie przypadły do gustu dość duże ramki okalające obiektywy, zwłaszcza, że pomiędzy nimi notorycznie zbiera się kurz. Nie wszystkim przypnie do gustu również czytnik linii papilarnych umieszczony w przycisku blokady ekranu oraz płaska tafla szkła na froncie, ale tu już wchodzimy w indywidualne preferencje. Poza tym mówimy o smartfonie za 999 zł, więc osoby kręcące nosem odsyłam do zdecydowanie droższych urządzeń.
Wyświetlacz duży, ale czy dobry?
Realme C55 został wyposażony w płaski ekran IPS o wielkości 6,72 cala, rozdzielczości 2400 x 1080 (20:9), częstotliwości odświeżania 90 Hz i jasności maksymalnej równej 680 nitów. Na papierze – szału nie ma. Oferowany w podobnej cenie Redmi Note 12 oferuje ekran AMOLED, który może się pochwalić 120 Hz odświeżaniem i blisko dwukrotnie wyższą jasnością maksymalną (1200 nitów). Czy to oznacza, że patrząc na ekran realme C55 będziemy zawiedzeni na każdym kroku?
Nie. To co prawda panel IPS, także na perfekcyjną czerń nie możemy liczyć, ale na bardzo dobre kąty widzenia i naturalnie odwzorowane barwy – już tak. 90 Hz odświeżanie również bardzo dobrze daje sobie radę – treści wyświetlane są naprawdę płynnie. Maksymalna jasność może i nie zachwyca, ale jest wystarczająca do komfortowej pracy w większości sytuacji. W pełnym, letnim słońcu będziemy musieli co prawda osłonić ekran ręką, ale to jedyna taka sytuacja.
W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny dla menu oraz możliwość regulacji barw i częstotliwości odświeżania ekranu. Brak Always on Display jest zapewne podyktowany zastosowaną matrycą (to nie Amoled) i brakiem możliwości punktowego świecenia pikseli.
P.S. Pośrodku górnej krawędzi ekranu znajduje się oczywiście otwór na obiektyw kamery do selfie. Miejsce to jednak budzi emocje nie tylko z tego powodu, ale też i z nawiązań do rozwiązań rodem z najnowszego iPhone’a. Więcej o tym opowiem jednak później – przy okazji opisywania systemu.
Czy realme C55 dobrą wydajnością stoi?
No niekoniecznie. Smartfon został wyposażony w procesor MediaTek Helio G88, grafikę Mali-G52 oraz 6 lub 8 GB pamięci RAM (w zależności od wersji). W benchmarkach zestaw ten wypada blado – na poziomie zeszłorocznego realme 9i:
- Antutu Benchmark 9.5.9 – 269 293 pkt
- 3D Mark (test Sling Shot Extreme) – 1412 pkt
- 3D Mark (test Wild Life Extreme) – 188 pkt
Jak widać realme C55 to nie jest gamingowa maszyna, z której będą zadowoleni zapaleni gracze. Oczywiście zdecydowaną większość gier da się tu bez problemu uruchomić, ale w przypadku wymagających produkcji trzeba będzie obniżyć detale do minimum, jeśli zależy nam na zachowaniu płynności rozgrywki. Na plus należy zaliczyć za to kulturę pracy. Telefon nie nagrzewa się zbytnio, nawet podczas długotrwałego obciążenia. Wydajność na szczęście wtedy również nie spada, co potwierdzają wyniki na poziomie 99% w stresstestach.
W codziennym użytkowaniu przez zdecydowaną większość czasu interfejs działa płynnie i stabilnie. Spowolnienia animacji w menu zdarzają się sporadycznie.
Z 256 GB pamięci wewnętrznej dla użytkownika dostępne było 207 GB. W razie potrzeby możemy ją rozbudować przy pomocy kart microSD.
5G w standardzie? Nie tym razem
Realme C55 jest pełnym Dual-SIM-em, także możemy korzystać z dwóch kart nanoSIM jednocześnie, bez konieczności wyjmowania karty pamięci. Niestety, telefon nie obsługuje sieci 5G. Szkoda, zwłaszcza że obsługa tego standardu jest coraz powszechniejsza, nawet wśród smartfonów za ok. 1000 zł. Co gorsza, wyniki, które osiągnąłem w programie Speedtest w centrum Warszawy (w sieci Orange), nie napawają optymizmem. W 10 próbach udało mi się uzyskać maksymalnie 35,4 Mb/s w przypadku pobierania danych oraz 41,4 Mb/s w przypadku ich wysyłania. Oczywiście na LTE. Są to wyniki dalekie od oczekiwanych, niemniej część winy leżeć może również po stronie pomarańczowego operatora. Na szczęście urządzenie obsługuje też Wi-Fi 6.
Jeśli chodzi o nawigację, to dostajemy wsparcie dla systemów GPS, Glonass, BeiDou i Galileo. Jest też wbudowany kompas. Podczas trwania testów nie miałem żadnych problemów ze zlokalizowaniem swojej pozycji. Z pozostałego wyposażenia dostajemy jeszcze Bluetooth 5.2, port USB-C oraz NFC. Wszystkie moduły działały bezproblemowo.
Przejdźmy teraz do zabezpieczeń. Czytnik linii papilarnych został umieszczony z boku, w przycisku włączania urządzenia. Jest on cały czas aktywny i na ogół działa naprawdę szybko i celnie. To samo mogę powiedzieć o odblokowaniu ekranu za pomocą skanu twarzy – jest szybko i bezproblemowo. No chyba, że w pomieszczeniu jest naprawdę bardzo ciemno. Na plus również zabezpieczenie przez odblokowaniem ekranu, kiedy mamy zamknięte oczy.
Mini capsule, czyli (próbować) być jak Apple
Realme C55 pracuje pod kontrolą Androida 13 z najnowszą nakładką realme UI 4.0. System działa stabilnie i na ogół płynnie, choć czasami zdarzają się spowolnienia animacji. Ogólnie jest kolorowo, nowocześnie i funkcjonalnie. Zresztą producent wziął sobie bardzo do serca tą nowoczesność i postanowił zainspirować się rozwiązaniami firmy Apple. Konkretnie chodzi o zaimplementowanie powiadomień, które rozciąga się na boki od kamerki do selfie. W iPhone’ach 14 Pro i 14 Pro Max rozwiązanie to znane jest jako “Dynamic Island”, tu zostało to nazwane „mini capsule” i jest znacznie prostsze niż rozwiązanie amerykańskiej firmy. Powiadomienia pojawiają się w tej formie tylko w przypadku przekroczenia limitu danych komórkowych oraz w momencie podpięcia telefonu do ładowania. Także to tylko bajer, ale cieszy.
Ponadto w nakładkę zaszyte są sporo możliwości personalizacyjne. Jest możliwość zrezygnowania przycisków ekranowych służących do nawigowania po menu i korzystania z gestów na ekranie. W systemie znajdziemy też menedżer telefonu, za pomocą którego możemy m.in. przyspieszyć pracę systemu lub wyczyścić pamięć podręczną. Są też autorskie aplikacje do odtwarzania muzyki i przeglądania zdjęć.
Na koniec powiem o jednej, dość irytującej rzeczy, która dotyczy nie tylko tego telefonu, ale również innych smartfonów tego producenta (po aktualizacji do realme UI 4.0). Mianowicie po wejściu do widoku wszystkich aplikacji, telefon usilnie próbuje nas namówić do spersonalizowanego wyszukiwania aplikacji. Zgoda powoduje przypisane na stałe (u góry listy aplikacji) pola wyszukiwania. Nie byłoby to nic irytującego, gdyby nie każdorazowe uruchamianie się klawiatury po wejściu w listę aplikacji. Sugeruję nie ulegać namowom, tylko wyłączyć monity i spersonalizowane wyszukiwanie na stałe w menu opcji (ustawienia -> ekran główny i ekran blokady –> tryb ekranu głównego).
Głośnik mono i przeciętna jakość dźwięku
Kupując realme C55 niestety o głośnikach stereo możemy zapomnieć – jest tylko głośnik monofoniczny, który co prawda gra dość głośno, ale jest pozbawiony niskich tonów. W dodatku na wyższych poziomach głośności pojawiają się słyszalne zniekształcenia. Po podłączeniu słuchawek pod złącze słuchawkowe mini-jack jest już wyraźnie lepiej, ale nadal do ideału sporo brakuje – zwłaszcza pod kątem przestrzenności dźwięku. Nie ma też obsługi systemu Dolby Atmos. No, ale nie oczekujmy zbyt wiele – w końcu ten smartfon kosztuje tylko tysiąc złotych. Na pociechę pozostaje nam technologia Real Sound, która pozwala nam regulować barwę dźwięku.
P.S. W ustawieniach, w pozycji „laboratorium realme” możemy znaleźć eksperymentalną funkcję – „tryb podwójny audio”, który pozwala odtwarzać dźwięk jednocześnie zarówno na słuchawkach przewodowych, jak i bluetooth. Co prawda jest różnica w czasie przesyłu dźwięku (przez bluetooth są opóźnienia), ale ogólnie funkcja działa.
Aparat tak naprawdę jeden, ale jakość zdjęć zaskakuje
Moduł aparatu głównego składa się niby z dwóch aparatów, ale liczy się tylko jeden – 64 Mpix (f/1.79), bo drugi (2 Mpix (f/2.4)) służy tylko do pomiaru głębi ostrości. Do kompletu dostajemy jeszcze podwójną diodę doświetlającą. Optycznej stabilizacji obrazu – brak. Obiektywu szerokokątnego – również brak.
Jakość zdjęć za dnia jest… zaskakująco dobra. Ok, brakuje obiektywu szerokokątnego, ale zdjęcia wykonane tym aparatem, który dostajemy, są naprawdę bardzo dobre. Szczegółów jest dużo, szumów nie widać, kolory są żywe i nasycone, a balans bieli jest w zdecydowanej większości przypadków ustawiony prawidłowo. Tryb portretowy również nie zawodzi – fotografowane obiekty są prawidłowo wykrywane i oddzielane od tła. Zdjęcia możemy wykonywać w pełnej rozdzielczości – 64 Mpix (opcjonalnie) lub w 16 Mpix (domyślnie).
Co więcej – aparat nieźle radzi sobie również ze zdjęciami makro. Absolutnie nie jest to poziom np. Huawei P60 Pro czy Xiaomi 12, ale jest dobrze.
W nocy jest już oczywiście gorzej, choć wszystko zależy od tego, ile jest światła. Generalnie szczegółów jest zdecydowanie mniej i pojawia się drobny szum. Ponadto zdarzają się poruszone ujęcia (skutek braku optycznej stabilizacji), a i AF potrafi zwariować (zwłaszcza gdy jest dość ciemno). Tryb ultra night niby poprawia sytuację, ale nie do końca. Szczegółowość i jasność zdjęć się poprawia, ale problemy z AF nie znikają, a czas zrobienia zdjęcia mocno się wydłuża.
Filmy możemy kręcić maksymalnie w 1080p przy 60 kl/s. Z uwagi na brak rozdzielczości 4K, słabą stabilizację i przeciętną szczegółowość, raczej was nie zachwycą. Zwłaszcza słaba stabilizacja rzuca się w oczy.
Przedni aparat to 8 Mpix matryca z optyką o jasności f/2.0. Jakość zdjęć za dnia jest bardzo dobra – są szczegółowe i mają naprawdę niezłą rozpiętość tonalną. Tryb portretowy również nie zawodzi.
Akumulator i ładowanie SuperVOOC
Realme C55 zostało wyposażone w całkiem duży akumulator, o pojemności 5000 mAh. Wystarczy on od półtora do dwóch dni pracy w cyklu mieszanym. To wynik zgodny z moimi oczekiwaniami, także zawiedziony absolutnie nie jestem.
Smartfon możemy ładować z maksymalną mocą 33 W, czyli szybciej niż w przypadku wielokrotnie droższego Samsunga Galaxy S23, a w dodatku dedykowaną ładowarkę (SuperVOOC 33 W) dostajemy w zestawie. Naładujemy nią akumulator do pełna w około 75 minut, natomiast pierwsze 50% osiągniemy już po 30 minutach.
Możliwości ładowania bezprzewodowego lub zwrotnego oczywiście brak – to nie ta półka cenowa.
Podsumowanie – czy warto wysupłać z portfela 999 zł i kupić realme C55?
To zależy. W końcowej ocenie realme c55 jestem trochę rozdarty, bo z jednej strony, jeśli zależy nam na szybkim internecie, wysokiej płynności działania i bardzo dobrym dźwięku, no to powinniśmy zakup tego smartfonu sobie darować. Z drugiej jednak strony design urządzenia jest bardzo fajny, akumulator pojemy, a jakość zdjęć naprawdę wyróżnia się na plus w tej cenie. Także o zakupie (bądź nie) realme C55 musicie zdecydować sami – w zależności od tego, na czym wam zależy w smartfonie najbardziej.