Wszystko za sprawą hipotetycznej dziewiątej planety. Obiekt ten miałby się ukrywać daleko poza orbitą Neptuna, który jest oddalony o 30 jednostek astronomicznych od Słońca. To gigantyczny dystans, stanowiący 30-krotność odległości dzielącej Ziemię i naszą gwiazdę. 4,5 miliarda kilometrów od Słońca nie musi jednak wyznaczać ostatniego przystanku wśród planet Układu Słonecznego.
Domysły w tej sprawie opierają się przede wszystkim na anomalii, która sprawia, że w tzw. obszarze transneptunowym znajduje się zaskakująco wiele obiektów. Oczywiście nie wszyscy naukowcy są zgodni co do tego, by istnienie tych ciał musiało być przejawem występowania masywnego obiektu pokroju planety. Inne wyjaśnienia całego fenomenu nie są jednak równie sensowne, a przede wszystkim – tak samo intrygujące.
Anomalia występująca za orbitą Neptuna wskazuje na istnienie tam obiektu od 4 do 8 razy masywniejszego od Ziemi
Gdyby wyniki symulacji okazały się zgodne z rzeczywistością, to oznaczałoby to, iż na obrzeżach Układu Słonecznego krąży planeta o masie od czterech do ośmiu razy większej niż masa Ziemi. Jej oddalenie od Słońca byłoby iście gigantyczne, ponieważ mówilibyśmy o obiekcie położonym co najmniej 10-krotnie dalej od Plutona. Jeszcze ciekawiej robi się, gdy badacze próbują przewidywać naturę tego obiektu. Jego klasyfikacja dostarcza kolejnej porcji niejasności.
Wśród hipotez wymienia się bowiem głównie dwa typy: skalistą Superziemię, czyli planetę większą od naszej, bądź gazowy świat nieco mniejszy i o niższej masie od Neptuna. Gdyby któryś z typów został trafiony, to świat nauki zyskałby niepowtarzalną okazję do zbadania obiektu, jakiego w Układzie Słonecznym jeszcze nie widzieliśmy.
Dziewiąta planeta nie jest jednak łatwym przeciwnikiem. Jej poszukiwania trwają od lat, a naukowcy jak na razie nie dostarczyli dowodów, które potwierdzałyby jej istnienie. Źródłem tych trudności jest spodziewana bardzo niska jasność tego hipotetycznego obiektu. Przy tak ogromnej odległości od Słońca niemal w ogóle nie dociera do niego światło, więc prowadzenie obserwacji z użyciem obecnie dostępnych instrumentów przypomina szukanie igły w stogu siana. A nawet i to powiedzenie nie do końca odzwierciedla skalę wyzwania, z jakim zmagają się astronomowie.
Dziewiąta planeta mogła wpłynąć na sposób, w jaki poruszał się meteoryt CNEOS14 spoczywający w wodach Pacyfiku
Źródłem nowych ustaleń w tej sprawie były doniesienia poświęcone obiektowi CNEOS14, który wpadł do Oceanu Spokojnego w 2014 roku. Naukowcy oddelegowani do zbadania tej sprawy ogłosili, iż był to międzygwiezdny gość, który dotarł na Ziemię spoza Układu Słonecznego. Przemieszczał się on z prędkością około 60 kilometrów na sekundę, a rekonstrukcja jego trajektorii sugerowała, iż w czasie swojej podróży nie przeleciał on w pobliżu żadnej innej planety. Przedstawiciele Instituto de Astrofísica de Canarias proponują natomiast nieco inne wyjaśnienie. Ich zdaniem może ono obejmować wspomnianą dziewiątą planetę.
Gdy Héctor Socas-Navarro oraz Ignacio Trujillo Cabrera nałożyli na siebie trajektorię CNEOS14 oraz położenie hipotetycznej dziewiątej planety, to jej orbita okazała się zaskakująco zgodna z tym, jak przemieszczał się spoczywający w wodach Pacyfiku meteoryt. Szansa, że taka zbieżność jest wynikiem przypadku została określona na poziomie zaledwie 1%.
Hiszpańscy naukowcy są zaskakująco pewni swojej wersji wydarzeń i twierdzą, jakoby w okresie od 30 do 60 lat temu obiekt CNEOS14 wszedł w interakcje z masywnym ciałem znajdującym się na obrzeżach Układu Słonecznego. Dokonując analizy wstecznej być może uda się zlokalizować dziewiątą planetę. Na obecną chwilą astronomowie sugerują, jakoby znajdowała się ona w pobliżu punktu, w którym spotykają się gwiazdozbiory Barana, Byka i Wieloryba. Wykorzystując odpowiednio zaawansowany teleskop być może uda się namierzyć ten niezwykły obiekt.