Nie było jeszcze Pixela pozbawionego mniej lub bardziej głupich wad
Wraz z serią Pixel 6 Google postanowił zupełnie odświeżyć wygląd swoich smartfonów, stawiając na prostokątną, nieco kanciastą konstrukcję z charakterystyczną poziomą wyspą aparatów. Nie wiem jak wam, ale mi się ten wygląd podoba. W sumie sama zastanawiałam się nad kupnem którejś „szóstki”, bo jakoś tak się złożyło, że akurat rozglądałam się wtedy za nowym smartfonem. Ochota bardzo szybko mi przeszła, bo wystarczyło właściwie poczekać jeden dzień od rozpoczęcia sprzedaży, by usłyszeć o tym, jak wiele problemów jest z tymi urządzeniami. Zaczęło się od wyświetlacza z zieloną poświatą (ten problem pojawiał się również na modelach Pixel 4 XL i 5a) i drugiej „dziury” na aparat do selfie.
Potem skarżono się na koszmarnie wolne ładowanie (jakby to normalne nie było już powolne) czy uciekający zasięg. Wisienką na torcie była dla mnie informacja o samoistnie pękających ekranach w modelu Pro. Patrząc na ilość skarg na ten temat, trudno było wtedy winić za to niedbałość użytkowników, zwłaszcza że u każdego zaczynało się to od jednego z rogów urządzenia i nie pomagały nawet dodatkowe ochronne szkła lub folie.
Seria Pixel 7… no cóż, miałam nadzieję, że Google nauczył się na błędach i tym razem da nam coś, za co faktycznie warto zapłacić. Gigant zresztą sam zapewniał, że tak będzie. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna i od czasu zeszłorocznej premiery wciąż słyszymy o tym, że coś w tych Pixelach nie gra. Problemy z przegrzewaniem się, akumulatorem, zasięgiem, słabną jakością rozmów, zawieszaniem się podczas oglądania filmów czy problemy z rejestracją dotyku. Nie zabrakło też kolejnej wady konstrukcyjnej skutkującej pękaniem szkła, choć tym razem dotknęło to aparat. Tak czy inaczej, do udanych to te Pixele też nie należały.
Jeśli zapomnieliście, to niecały miesiąc temu odbyła się premiera modelu Pixel 7a i… tak, już pojawiają się na niego skargi. Pomimo licznych usprawnień względem swojego poprzednika, gigant z Mountain View najwyraźniej nie był w stanie powstrzymać się przed zrobieniem kilku wpadek. Użytkownicy zgłaszają już problemy z szybko rozładowującym się akumulatorem. Właściwie można tu mówić o ekspresowym rozładowywaniu, bo niektórzy wspominają nawet o niecałych 4 godzinach przy takim typowym użytkowaniu – z włączonymi lokalizacjami, korzystaniem z aplikacji, internetu itp. Nie udało się też wyeliminować problemów znanych z modeli Pixel 7, a więc powróciło nadmierne przegrzewanie się, a także niedziałający dotyk. Ciekawe, kiedy coś zacznie w nim pękać?
Oczywiście to nie jest tak, że te wszystkie problemy zaczęły się dopiero dwa lata temu, kiedy Google postanowił zaszaleć ze zmianą designu swoich smartfonów. Są to po prostu najnowsze przypadki, bo jeśli miałabym odkopywać też to, na co skarżyli się posiadacze starszych generacji, nie starczyłoby mi dnia na wymienianie wszystkiego. Jeśli jesteście ich ciekawi, zajrzyjcie sobie na stronę Pixel Issues, na której wyszczególniono wszystkie te błędy i awarie.
Nie jest też tak, że są to całkowicie złe urządzenia – zdecydowanie nie. Oferują sporo świetnych funkcji, na ich aparaty też trudno narzekać, a jedną z ich głównych zalet są ekspresowe aktualizacje Androida. Jednak w obliczu tylu usterek i awarii ciężko patrzeć na te smartfony jak na coś, za co chciałoby się zapłacić kilka tysięcy złotych, zwłaszcza przy tak dużej konkurencji.
Google potyka się nie tylko na produkcji smartfonów. Pixel Watch to również porażka
Nie można też zapominać, że w ubiegłym roku Google wprowadził do rodziny Pixel także smartwatch. Ten zegarek od początku miał mocno pod górkę, bo wystarczy przypomnieć sobie wpadkę, jaką zaliczył któryś z testerów, zostawiając urządzenie w jakiejś restauracji na długo przed premierą. Dzięki temu tajemnica tego, jak Pixel Watch będzie wyglądać, bardzo szybko została rozwiana. Zresztą, to nawet nie był pierwszy taki przypadek, bo już wcześniej jakiś tester pozostawił Pixela 3 XL w wypożyczonym samochodzie. Takie wpadki nie są jednak tylko domeną pracowników Google’a, bo swego czasu ktoś zgubił w barze prototyp iPhone’a 4, więc jak widać, każdemu się zdarza. Tylko od tamtego czasu Apple zwiększył bezpieczeństwo, a Google nie, o czym świadczy fakt, że na długo przed premierą Pixeli 7 jeden z prototypów trafił na eBaya.
Jednak same te przedpremierowe zawirowania są właściwie bez znaczenia, bo nie mają żadnego wpływu na użytkowanie danego sprzętu. Niestety, zegarek Google’a sprawiał problemy także po premierze i robi to nadal. Na wcześniej wspomnianej stronie można przeczytać, że jego posiadacze skarżyli się już na problemy z parowaniem i synchronizacją, niemożność ładowania smartwatcha, krótką żywotność akumulatora połączoną z nadmiernym jego zużyciem i przegrzewaniem, a także w niektórych przypadkach nawet na to, że urządzenie w ogóle nie chciało się uruchomić. Do tego dodajmy jeszcze kłopoty z łącznością czy bezpieczeństwem, choć te akurat producent rozwiązał.
Nadal wam mało? Nie ma problemu, bo mam jeszcze najświeższy przykład, tym razem wady konstrukcyjnej. Otóż tym razem użytkownicy Pixel Watch skarżą się na to, że ich zegarki… otwierają się. Zgłoszono wiele przypadków, w których tylna płytka obudowy po prostu odpada, najczęściej podczas zdejmowania zegarka z magnetycznej ładowarki. Tutaj można spekulować, że jest to problem ściśle powiązany z przegrzewaniem się urządzenia, bo jak zauważają użytkownicy Reddita, w miejscu mocowania tylnej płytki do reszty zegarka nie ma już żadnego kleju, który przecież powinien tam być.
Na razie Google nie odniósł się jeszcze do tych zgłoszeń oficjalnie, ale użytkownicy, którzy samodzielnie skontaktowali się z pomocą techniczną firmy, dostali propozycję urządzeń zastępczych lub wymiany sprzętu na nowy. Cóż, taka rozpadająca się obudowa to ogromny problem, bo nawet po jej przymocowaniu trudno już mówić o jakiejkolwiek odporności na kurz czy wodę. A na horyzoncie już majaczy Pixel Watch 2…
Aż jestem ciekawa, jakie cuda pokaże nam Pixel Tablet, kiedy już wejdzie do sprzedaży, a także mająca zadebiutować jesienią seria Pixel 8. Jednak nie ukrywam, najbardziej czekam na informacje o tym, co Google sknocił w składanym Pixelu. Bo choć podczas prezentacji Fold nas zachwycił, to nie ma co się oszukiwać – klątwa Pixeli trwa w najlepsze, co w połączeniu z faktem, że jest to pierwsze takie urządzenie giganta, może zaowocować naprawdę niezwykłymi „kwiatkami”.