Będę zupełnie szczery, większość „ekstremalnych testów” smartfonów to sztuka dla sztuki. Na miłość boską, przecież nikt na co dzień nie wbija gwoździ telefonem, nie rozjeżdża ich samochodem i nie łamie w dłoniach na pół!
Co jednak się zdarza? Zdarza się np. to, że wrzucamy telefon luzem do plecaka lub damskiej torebki, gdzie telefon musi znieść bliski kontakt z monetami, kluczami i innymi drobiazgami, które mogą go porysować. Zdarza się, że wpadnie nam w śnieżną zaspę. Zdarza się, że wysunie się z kieszeni i upadnie, czasem ze znacznej wysokości (sam o ostatnim czasie potłukłem mój prywatny telefon, gdy wypadł mi z dłoni na schodach w mieście…).
Sprawdziłem więc, ile jest w stanie znieść Huawei P60 Pro. Oczywiście nie mogłem sobie odmówić pewnych przesadzonych testów, ale sam fakt, jak dobrze zniósł je ten telefon, dobitnie świadczy, że producent nie przesadza z pochwałami.
Huawei P60 Pro pokrywa szkło inne niż wszystkie
Podczas gdy znakomita większość smartfonów pokryta jest szkłem Gorilla Glass, Huawei postawił na autorskie rozwiązanie Kunlun Glass, które w dodatku w modelu P60 Pro jest mocniejsze względem poprzednich generacji. Producent nie zdradza zbyt wiele szczegółów odnośnie tego, co czyni Kunlun Glass wyjątkowym. Na stronie produktu przeczytamy tylko, że szkło Kunlun Glass to materiał powstający przez implementację jonową kompozytu i „Poddaje się go 24-godzinnej obróbce termicznej, w której rezultacie powstają miliardy nanokryształów, które hartują szkło i zwiększają odporność smartfona na upadki nawet 10-krotnie”.
Bardzo śmiała teza, a jak przekłada się ona na rzeczywistość? Nagrania z przeprowadzonych testów możecie zobaczyć na poniższym TikToku Focus Technologie:
Test wytrzymałości Huawei P60 Pro
Na start zacząłem od czegoś, co zawsze chciałem zrobić – zrobienia lodów ze smartfona… tzn. zamrożenia smartfona w zamrażarce. Zalałem P60 Pro wodą, wsadziłem do zamrażarki i zostawiłem na 24 godziny. Jako że telefon spełnia normę IP68, teoretycznie taki test nie powinien poskutkować uszkodzeniem, choć producent zaznacza, iż w kontrolowanym środowisku urządzenie jest odporne przed szkodliwym wnikaniem wody statycznej na głębokości do 2 metrów przez okres do 30 minut, kiedy różnica temperatur między wodą a urządzeniem nie przekracza 5℃.
Nie wiem, jaka była różnica temperatur między lodem a smartfonem w zamrażalniku, ale faktem jest, że po rozmrożeniu Hana Solo Huawei P60 Pro działał on absolutnie bez zarzutu. Żeby przyspieszyć proces rozmrażania wydostałem telefon z bryły lodu młotkiem – to również nie zaszkodziło konstrukcji w najmniejszym stopniu. Zarówno obudowa, jak i ekran przetrwały ten test nienaruszone.
Kolejnym testem była symulacja damskiej torebki. Wrzuciłem do plastikowego pojemnika typowe przedmioty, jakie mogą stanąć na drodze smartfona w torebce mojej żony, czyli klucze do domu, do auta, zestaw imbusów (nie pytajcie) i garść monet. Potem zamknąłem pojemnik i potraktowałem całość jak kosztowny instrument perkusyjny. Po kilku minutach intensywnego „trząchania” wyjąłem telefon i spodziewałem się, że ekran będzie choć trochę porysowany, a tymczasem… nic. Zero. Na wyświetlaczu nie tylko nie było głębokich rys, ale nie pojawiły się nawet drobne mikroryski. I podkreślę dla jasności – ekran NIE BYŁ pokryty folią ochronną. Wyświetlacz chroniła wyłącznie warstwa szkła Kunlun Glass, które wyszło z tej symulacji bez szwanku.
A skoro tak, to pomyślałem, że spróbuję je zarysować w nieco bardziej kreatywny sposób, posługując się telefonem w roli deski do krojenia ogórka, a następnie w roli samego noża, czy może raczej tłuczka, bo nawet super-smukły P60 Pro, mierzący 8,3 mm grubości, nie jest dość wąski, by pociąć warzywo. Nie szczędziłem jednak siły ani przy dociskaniu noża do ekranu, ani przy uderzaniu telefonem w deskę, a mimo to… telefonowi nie stało się nic. Obmyłem go potem pod kranem, co oczywiście również nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
Potem zrobiłem jeszcze typowy w moim domu test zwierzęcy, a mianowicie dałem ekran do podrapania kocim pazurkom i wielkim łapom mojego psa. Zaręczam, że niejeden telefon nabawił się przez ten zwierzyniec co najmniej płytkich rysek na wyświetlaczu, ale Huawei P60 Pro pozostał niewzruszony.
Na koniec zaś, by zasymulować upadek telefonu z wysokości na niesprzyjającym terenie, rzuciłem go psu do aportu na gęsto pokrytą piachem i kamieniami skarpę. Podnosząc telefon z ziemi byłem przekonany, że to musiało go załatwić. Był cały pokryty piachem i zdawał się porysowany, ale gdy przepłukałem go pod bieżącą wodą okazało się, że to nie były rysy, lecz smugi piachu. Nie obyło się jednak bez ofiar – w jednym miejscu pękło szkło pokrywające plecki (tuż przy aparatach), zaś tworzywo pokrywające wyspę aparatów nabawiło się drobnych rys. Na samym ekranie pokrytym szkłem Kunlun Glass nie pojawiła się za to ani jedna głęboka rysa. Przez „głęboka” mam na myśli taką, którą da się wyczuć pod palcem lub która wyraźnie odznacza się na tafli szkła. Udało mi się zlokalizować dwie mikrorysy na zaoblonej krawędzi, ale nie dam sobie ręki odciąć, że nie było ich wcześniej, bo są widoczne tylko pod odpowiednim kątem. Mikrorysy pojawiły się też wzdłuż ekranu w miejscu, gdzie telefon zsunął się po kamieniach ze skarpy, ale są one tak słabo widoczne, że nie udało mi się ich w żaden sposób uchwycić na zdjęciu. W normalnym użytkowaniu nie da się ich ani zobaczyć, ani tym bardziej wyczuć.
W końcu doczekaliśmy czasów, gdy smartfon może być i piękny, i wytrzymały
Przez lata elegancki wygląd smartfona i zastosowanie materiałów premium zawsze wiązało się z kompromisem wytrzymałości. Nawet jeśli telefon spełniał normy IP67/68, to w żadnym razie nie był odporny na upadki, a szkło ochronne i tak się rysowało lub pękało przy kontakcie z podłożem.
Huawei P60 Pro zupełnie mnie zaskoczył. Przypomnijmy, w ciągu 24 godzin został:
- zamrożony,
- potraktowany młotkiem,
- zarysowany metalowymi przedmiotami,
- potraktowany w roli deski do krojenia i noża do krojenia,
- umyty pod bieżącą wodą (kilkukrotnie),
- rzucony psu do aportu.
Z każdej próby wyszedł nadspodziewanie dobrze, a z większości po prostu wybitnie. Może jednak nie powinienem być aż tak zdziwiony; w końcu Arek Dziermański na potrzeby realizacji materiału w Bieszczadach wsadzał P60 Pro do górskich strumieni i dwa egzemplarze wyszły z tych prób bez najmniejszych śladów zużycia.
Marce Huawei udała się nie lada sztuka. Stworzyli nie tylko jeden z najpiękniejszych smartfonów na rynku, ale jednocześnie stworzyli telefon, który jest w stanie sprostać każdemu, nawet najbardziej ekstremalnemu wyzwaniu, jakie niesie codzienność. Powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, to nic nie powiedzieć.