Czy antena to element krytyczny sieci?
Tim Höttges, dyrektor generalny Deutsche Telekom, podczas kongresu TDI23 wskazuje, że zakaz użytkowania sprzętu sieciowego Huawei miałby negatywny wpływ nie tylko na branżę telekomunikacyjną. Wszystkie firmy, które sprzedają swoje produkty w Chinach mogłyby spotkać się ze swego rodzaju odwetem ze strony kraju. Z tego powodu uważa, że rekomendacja Unii Europejskiej dotycząca zaprzestania używania sprzętu Huawei przy budowie sieci 5G, nie jest mądrą decyzją. Komisja Europejska zaapelowała niedawno o to do państw europejskich, wskazując wprost na dwie firmy – Huawei i ZTE.
Höttges zaznacza jednak, że gdyby Niemcy wprowadziły krajowy zakaz korzystania z chińskiego sprzętu, jego firma w pełni mu się podporządkuje. Dodaje do tego, że Deutsche Telekom już stosuje się do wytycznych dotyczących bezpieczeństwa sieci. W jej rdzeniu nie ma żadnych chińskich komponentów. To jego zdaniem są krytyczne elementy infrastruktury i zadaje ciekawe pytanie – czy jest nim również antena?
Czytaj też: Szpagat Brukseli – Huawei w sieci 5G jest zły, ale już w 6G jest przydatny
Wielokrotnie podczas różnego rodzaju targów czy konferencji słyszałem, że właśnie takie powinno być podejście telekomów. Jeśli boimy się chińskich dostawców, wyrzućmy ich z rdzenia sieci, czyli jej części krytycznej, ale zostawmy w spokoju anteny. Tim Höttges dodaje, że w końcu nawet każdy smartfon ma w sobie antenę i pełni rolę nadajnika.
Austria nie widzi zagrożenia ze strony Huawei
Zdaniem M. Steinmaurera, dyrektora zarządzającego RTR, czyli austriackiego regulatora rynku, chińskie firmy nie stanowią zagrożenia dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Wtóruje mu sekretarz stanu ds. cyfryzacji Florian Tursky, który zaznaczył, że Austria wdrożyła unijne zalecenia dotyczące bezpieczeństwa, ale ze względu na brak formalnego zakazu, lokalni operatorzy nadal korzystają ze sprzętu Huawei i ZTE. Co więcej, od dłuższego czasu korzysta z niego większość austriackich operatorów.
Czytaj też: East-West Gate – odwiedziłem największy terminal kolejowy w Europie sterowany przez 5G
Europa podzielona, temat Huawei wrócił po miesiącach spokoju
W ostatnich miesiącach temat chińskich dostawców w Europie wrócił jak bumerang. Choć w sumie to długo lecący bumerang, bo dyskusje na ten temat ostatni raz pojawiały się jeszcze przed atakiem Rosji na Ukrainę. W międzyczasie nie wydarzyło się w zasadzie nic nowego w sprawie Huawei i ZTE. Nie pojawiły się żadne nowe doniesienia na temat działalności obu firm, raporty dotyczące bezpieczeństwa sieci czy incydenty bezpieczeństwa, więc niewykluczone, że sprawa ma niezmiennie podstawy czysto polityczne.
Wprowadzenie zakazu używania sprzętu chińskich firmy teraz nie byłoby mądrym ruchem ze strony europejskich organów. Jest na to za późno. Europa jest obecnie podzielona. Część krajów wprowadziła stosowne zakazy (ok 1/3 państw Unii Europejskiej), ale ta część, która tego jeszcze nie zrobiła, już buduje lub ma zbudowaną sieć 5G na sprzęcie Huawei i głównie są to wspomniane wcześniej anteny. Konieczność wymiany sprzętu byłaby kosztowna dla operatorów, ale również klientów. A raczej jest mało prawdopodobne, aby ktoś chciał te wydatki zrekompensować. Choć to rodzi pytania, czy faktycznie jest czego się obawiać? W końcu logiczne wydaje się, że gdyby zagrożenie faktycznie istniało, zakaz używania chińskiego sprzętu pojawiłby się bardzo szybko, podobnie jak środki na wymianę już używanego. Tymczasem ani Unia Europejska, ani nawet Stany Zjednoczone, nigdzie się z tym nie śpieszą. Mijają już w zasadzie lata, sprzęt Huawei i ZTE jest używany, jest instalowany nowy, a pilnych zakazów jak nie było, tak nie ma.