Czego spodziewać się po smartfonie za 4000 złotych?
Producenci smartfonów przez lata podnosili poprzeczkę cenową coraz wyżej i w efekcie propozycje do 4000 złotych nie stanowią najwyższej formy smartfonu. Nie oznacza to bynajmniej, że powinniśmy się zniechęcać. Przez ostatnie kilka lat urządzenia rozwijają się w dość powolnym tempie, przez co nieco tańsze propozycje także stanowią dobre rozwiązanie na wiele lat. Wydajność nie będzie już rosła w szaleńczym tempie, zdjęcia nie staną się znikąd zauważalnie lepsze, a ogniwa – wyraźnie pojemniejsze.
Ten ostatni punkt jest jednak tym, co odróżnia drogi smartfon do 4000 złotych od najdroższych urządzeń na rynku. Często to właśnie w najbogatszych wariantach flagowej serii akumulator spisuje się najlepiej. Tańsze i mniejsze modele potrafią mieć swoje problemy, najczęściej spowodowane niewielką pojemnością ogniwa. Najpopularniejsi producenci nie inwestują też w technologie szybkiego ładowania. Te prędzej znajdziecie u mniej popularnych producentów. Znaczna część prezentowanych tu smartfonów będzie wymagała towarzystwa w postaci powerbanków.
Dla jednych to spore utrudnienie, inni przełkną ten kompromis, by dostać inne, warte uwagi rozwiązania. Smartfony do 4000 złotych potrafią całkiem wiele pod względem fotograficznym i choć często brakuje im sensownych obiektywów przybliżających, tak pozostałe oczka aparatów robią naprawdę dobre zdjęcia, niezależnie od warunków. Do tego telefony spisują się dobrze przy rejestrowaniu wideo dzięki zaawansowanej optycznej stabilizacji. Wspominałem, że smartfony do 4000 złotych to propozycje na lata i wyraża się to między innymi zapowiedziami licznych aktualizacji systemu.
Przy zakupie smartfonu warto zwracać uwagę na wersje pamięciowe. Znakomita większość smartfonów w tej cenie nie posiada slotu na kartę pamięci, co w perspektywie kilku lat użytkowania może nas zmusić do zgrywania lub kasowania starych zdjęć, a ponadto ograniczyć swobodę przy chociażby pobieraniu seriali do obejrzenia offline. Zdarza się także, że za większą pamięcią na pliki idzie też większa ilość pamięci operacyjnej, a to niemal zawsze jest pożądane.
Na rynku smartfonów do 4000 złotych mamy też dość często do czynienia z propozycjami o mniejszym wymiarze od większości urządzeń. Mniejsze ekrany poniekąd rekompensują zastosowanie małych akumulatorów, ale nie ma w tym reguły. Na szczęście, jeżeli szukacie smartfonów z dużymi panelami, takie także znajdą się w tym przedziale cenowym. Jakość ekranów będzie też na tyle dobra, by nie musiała stanowić czynnika decydującego o zakupie.
Smartfon dla ludzi elastycznych – Samsung Galaxy Z Flip 4
Składane smartfony w dalszym ciągu pozostają poza zasięgiem sporej liczby konsumentów, ale przynajmniej te przypominające niegdysiejsze telefony z klapką stają się atrakcyjne cenowo. Wśród takich propozycji wyróżnia się Samsung Galaxy Z Flip 4. Konstrukcja Samsunga jako jeden z nielicznych smartfonów z elastycznym ekranem oferuje wodoporność w standardzie IPX8 (ale bez pyłoodporności – plaże nadal nie są dobrym pomysłem). To także smartfon, który ma otrzymywać aktualizacje systemu oraz nakładki One UI jeszcze przez co najmniej trzy lata. Warto mieć na niego oko, bo aktualizacje smartfonów Samsunga zmieniają nie tylko kosmetykę.
Smartfon wyposażono w zewnętrzny ekran 1,9 cala. Arkadiusz w recenzji Samsunga Galaxy Z Flip 4 nazwał go “skromnie wyposażonym smartwatchem na zewnątrz obudowy”. Z jego pomocą sprawdzimy powiadomienia, pogodę czy kalendarz, a w razie potrzeby szybko wybierzemy kontakt, do którego chcemy zadzwonić. Pozwoli też na korzystanie z aparatów. Z tyłu znajdziemy dwa oczka, obydwa o rozdzielczości 12 Mpix. Główne, z sensorem 1/1,76” robi całkiem przyzwoite zdjęcia jak na smartfon do 4000 zł i najlepsze, gdy chodzi o składane telefony w tej cenie. Dzięki mocnemu zawiasowi telefon położymy na płaskiej powierzchni, co zwiększy stabilność.
Galaxy Z Flip 4 wyposażono w akumulator o pojemności 3700 mAh. To niedużo, ale w zestawie z procesorem Snapdragon 8+ Gen 1 pozwoliło to na lepszy czas pracy niż w poprzedniku. Przy mniej angażującym użytkowaniu Z Flip 4 przetrwa pełny dzień, choć dobrze mieć w pogotowiu ładowarkę. Może ona być bezprzewodowa, bo Z Flip 4 wykorzystuje standard Qi z mocą 15W. Po rozłożeniu naszym oczom ukaże się ekran o przekątnej 6,7 cala i o proporcjach 22:9. Co prawda zastosowane elastyczne materiały wpływają na jakość obrazu, ale ten jest na tyle jasny, nasycony i żywy, by była to duża przeszkoda. Prędzej będziecie musieli nauczyć się żyć z wgłębieniem od zgięcia.
Duży smartfon o dużych możliwościach – Motorola Edge 30 Ultra
Od pewnego czasu Motorola coraz śmielej radzi sobie nie tylko w segmencie tanich i średnio wycenionych smartfonów, ale też i na wyższej półce. Dowodem na to jest Motorola Edge 30 Ultra – smartfon z jednym z lepszych ekranów, jakie możecie otrzymać w tej cenie. 6,67-calowy panel wykonano w technologii POLED i choć jego rozdzielczość to dla niektórych “tylko” Full HD+ (2400×1080 pikseli), tak reszta parametrów po prostu oszałamia. Trudno o żywszy, bardziej angażujący wzrok obraz, a w dodatku panel produkuje całkiem wysoką jasność w szczytowym momencie. To wszystko przy odświeżaniu nawet do 144 Hz.
Motorola Edge 30 Ultra to smartfon pełny mocy, którą czuć na każdym kroku. Snapdragon 8+ Gen 1 w połączeniu z 12 GB RAM-u dają tu popis, a przełączanie się między aplikacjami jest tak płynne jak gest, który pozwoli to zrobić jednym dotknięciem. W gesty to Motorola potrafi – w nakładce My UX znajdziemy między innymi takie, które po podwójnym puknięciu obudowy uruchomią konkretną aplikację, a ponadto wracają rozwiązania z poprzednich modeli, np. podwójne wstrząśnięcie, by uruchomić latarkę. To wszystko bez nadwyrężania akumulatora – ten o pojemności 4610 mAh dostarcza energię, która wystarczy nawet na dwa dni mniej intensywnego korzystania.
Smartfon na przydomek “Ultra” zasłużył sobie rekordową ilością megapikseli w głównym obiektywie. 200 megapikseli nie przełożyło się na nadzwyczajne zdjęcia, ale te są pod każdym względem poprawne. Warto pochwalić jasny teleobiektyw z podwójnym przybliżeniem – dzięki temu portrety mają dobrze rozmyte tło i można je wykonywać nawet w mniej korzystnych warunkach oświetleniowych. Przedni aparat rejestruje zdjęcia o rozdzielczości nawet 60 Mpix i są to z pewnością jedne z bardziej szczegółowych fotografii na rynku mobilnym. Nadal propozycje Motoroli nie są najlepszym wyborem do nagrywania wideo, zwłaszcza że teleobiektyw i ultraszeroki kąt nie obsługują rozdzielczości 4K.
Z pewnością część osób będzie niepocieszona brakiem certyfikacji wodoodporności. To dość niezrozumiałe, zwłaszcza, że obudowa wydaje się być gotowa na spotkania z wodą. Warto upewnić się też, czy tak duży smartfon z tak ostrymi krawędziami ramek oraz o grubości 8,4 milimetra będzie dobrze leżał w dłoni. W Motoroli Edge 30 Ultra nie znajdziecie także pełnoprawnego Always-On Display – ekran podświetli się po dotknięciu lub podniesieniu telefonu oraz eSIM. Jeśli to nie są dla was ogromne przeszkody – na smartfon warto spojrzeć przychylnym okiem.
Mały, a potężny – ASUS ZenFone 9
ASUS od lat okupuje niewielkie, ale w pełni zasłużone miejsce dla producenta oferującego dobrą alternatywę względem innych flagowców. Jako jeden z nielicznych tworzy małe urządzenia, w których nie odczuwa się niedostatków związanych z rozmiarem. Akumulator o pojemności 4300 mAh zapewnia nawet dwa dni pracy, a by rozładować go w ciągu jednego dnia musiałem intensywnie korzystać z aplikacji pobierających sporo treści z internetu. Telefon niemal nie traci energii nocą w trybie czuwania, co może być zasługą procesora Snapdragon 8+ Gen, ale nie tylko. Nakładka Zen UI pod względem oszczędzania energii to najwyższa półka, a w dodatku opcji oszczędzania energii jest tu sporo.
ZenFone 9 należy do tych mniejszych smartfonów, choć tylko pod względem przekątnej ekranu. 5,9-calowy panel Super AMOLED z odświeżaniem do 120 Hz nie jest najjaśniejszy, za to w dalszym ciągu oferuje dobre kąty widzenia czy żywe kolory. W podobnym tonie można wypowiedzieć się o grającym niesymetrycznie systemie stereo. Do odtwarzania dźwięku z seriali nadadzą się bezbłędnie, ale daleko im do propozycji z flagowych iPhone’ów czy Samsungów Galaxy. ASUS oferuje za to gniazdo słuchawkowe, którego próżno szukać w propozycjach konkurencji.
Czytaj też: Test Asus Zenfone 9. Poprzednikowi mało brakowało do ideału. Tym razem jest…
To, czego ASUS nie ugra w kwestii ekranu czy dźwięku, nadrobi jakością zdjęć. Główny aparat w stu procentach wykorzystuje potencjał 50-megapikselowej matrycy, a oprogramowanie zapewnia żywe, ale i odpowiednio zbalansowane kolorystycznie fotografie niezależnie od warunków. Dobrze spisuje się także 12-megapikselowy aparat ultraszerokokątny z przesłoną f/2.2. Przy wodoodporności obudowy w standardzie IP68 oznacza to, że bez problemu zrobimy takie zdjęcia pod wodą.
Największym problemem ASUSa ZenFone 9 może być jego problem z dostępnością, zwłaszcza w wariancie 16/256 GB. Jeśli jakimś udałoby wam znależć się tę wersję, to z pewnością dostarczy wam ona mnóstwa pozytywnych wrażeń związanych z zapisywaniem statusu aktywnych aplikacji i przełączaniem się między nimi. Pamiętajcie też, że to telefon, który nie otrzyma tak długiego wsparcia jak reszta producentów, a jego przygoda najpewniej skończy się z Androidem 14 na pokładzie. Nie znajdziecie tu także ładowania bezprzewodowego czy standardu eSIM i to pomimo dość opasłej obudowy mającej 9,1 milimetra grubości.
Bezpieczny wybór – iPhone 13
To, że ktoś ma do wydania sporo pieniądzy, nie oznacza, że musi decydować się na ryzykowne wybory. Razem ze smartfonem za 4000 złotych można kupić sobie komfort wynikający z wielu lat aktualizacji systemu oraz zapewnienia, że aplikacje będą działały w znacznej mierze bezproblemowo. Dla osób, którym niepotrzebna jest pogoń za specyfikacją, dobrym wyborem może okazać się iPhone 13.
Zastosowany w tym telefonie ekran ma wszystkie zalety innych rozwiązań z tej klasy cenowej poza dwoma. Będziecie musieli przyzwyczaić się do dużego wcięcia w górnej części, a także pogodzić z brakiem odświeżania panelu na poziomie 90 lub 120 Hz. Poza tym Super Retina XDR OLED to świetny, jasny i czytelny ekran, a smartfon cechuje obsługa treści w standardzie Dolby Vision. iPhone 13 ma także grający czysto i głośny system stereo. To wszystko w dość kompaktowej obudowie z ekranem 6,1 cala o masie 174 gramów. Pomimo tej lekkości nie zapomniano o wodoodporności w standardzie IP68, a szkło Ceramic Shield ma radzić sobie z upadkami lepiej niż konkurencyjne rozwiązania.
Kupno iPhone’a może być dobrym punktem wejścia do ekosystemu Apple. System iOS 16.4.1 (z licznymi aktualizacjami w przyszłości) zapewnia pogłębioną integrację z usługami pokroju chmury iCloud czy iMessage oraz szybkiego wymieniania się notatkami i zdjęciami pomiędzy komputerem a smartfonem. Poza tym to system, w którym Apple dba o optymalizację i z reguły korzystanie z niego jest bezproblemowe. Układ obliczeniowy A15 Bionic, choć połączony tylko z 4 GB RAM-u, zapewnia płynne uruchamianie wielu aplikacji i przechodzenie między innymi w mgnieniu oka. Akumulator o pojemności 3240 mAh daje pełny dzień pracy.
Dla fotografów iPhone 13 to bez wątpienia jedna z ciekawszych opcji na rynku mobilnym. Główny aparat o rozdzielczości 12 Mpix z jasną przesłoną f/1.6 rejestruje żywe kadry pełne szczegółów, a do tego robi to w sposób powtarzalny, z zachowaniem jednolitej kolorystyki. Towarzyszy mu ultraszerokokątny aparat 12 Mpix z polem widzenia 120 stopni. Kompromis w jakości zdjęć względem tych z głównego aparatu nie jest znaczny i bez problemu nadadzą się one do publikacji w mediach społecznościowych. Z przodu znajdziemy aparat 12 Mpix, który dobrze spisuje się w trybie portretowym. Odcięcie dalszego planu na zdjęciach to aspekt, w którym Apple niejednokrotnie zostawia konkurencję daleko w tyle.
Kontrowersyjny, ale jednak flagowiec – Samsung Galaxy S23
Samsung przyzwyczaił nas do tego, że flagowa seria Galaxy S pojawia się w kilku odsłonach. Do 4000 złotych kupimy jej najmniejszy, podstawowy wariant bez plusów i Ultra w nazwie. Nie oznacza to bynajmniej, że jest to zły smartfon.
Bazowy model Samsung Galaxy S23 waży zaledwie 168 gramów, a dzięki ekranowi o przekątnej 6,1 cala i niewielkich ramkach stanowi kompaktową propozycję (choć i tak jest dość szeroki jak na smartfon). Samsung zadbał o najwyższej jakości materiały – zarówno na froncie, jak i z tyłu znajdziemy szkło Gorilla Victus 2, a całość otacza aluminiowa ramka z większą trwałością na zarysowania. Obudowa przeszła testy wytrzymałości, dzięki którym otrzymała oznaczenie IP68.
Samsung, podobnie jak Apple, zapewnia posiadaczom smartfonu wieloletnie aktualizacje systemu. W nakładce One UI 5.1 doczekaliśmy się rozbudowanego ekranu blokady z widżetami oraz większym zakresem personalizacji. Poza tym to nakładka, którą wiele osób obsłuży z pamięci – interfejs jest intuicyjny i prosty. Dzięki mocy Snapdragona 8 Gen 2 oraz nowym kościom pamięci operacyjnej LPDDR5X smartfon przełącza się między zadaniami w mgnieniu oka. Nowy układ obliczeniowy oraz system chłodzenia minimalizują też przegrzewanie się podczas bardziej wymagających zadań.
Czytaj też: Test Samsung Galaxy S23 – powolna ewolucja w naprawdę dobrym kierunku
Samsung Galaxy S23 oferuje ciekawy zestaw fotograficzny. Choć główną gwiazdą jest tu aparat o rozdzielczości 50 Mpix, tak nie zabrakło miejsca dla obiektywu przybliżającego trzykrotnie oraz dla ultraszerokokątnego aparatu z polem widzenia 123 stopnie. W aplikacji zdjęć znajdziemy szereg opcji pozwalających modyfikować wygląd nie tylko zdjęć, ale i filmów, także w trakcie ich nagrywania. Tegoroczna edycja serii Galaxy S dodaje też kilka trybów nocnej fotografii – taki skupiony wyłącznie na fotogragowaniu nieba oraz taki z długim naświetlaniem kadru. Zdjęcia w niemal każdym scenariuszu prezentują się okazale i z zachowaniem sporej liczby detali.
W tym przypadku warto dołożyć do droższego wariantu z 256 GB przestrzeni dyskowej ze względu na zastosowanie nowej kości pamięci w standardzie UFS 4.0. To przekłada się na szybszą pracę z dużymi plikami (np. podczas montażu wideo) oraz płynniejsze wczytywanie się treści w całym systemie. Droższy wariant nie zmieni tego, że w zestawie nie znajdziecie ładowarki, a maksymalna moc obsługiwana przez smartfon (25W) nie dostarczy energii w szybkim tempie.
A może tak z zagranicy?
W Polsce rynek smartfonów jest dość pokaźny, ale bynajmniej kompletny. Dość istotnym graczem, który w naszym kraju nie ma oficjalnej dystrybucji, jest Google, a jego Pixel 7 Pro 5G to jeden z najlepszych smartfonów do zdjęć. W przypadku Google sprawa jest dość prosta – jeżeli nie chcemy komplikować sobie życia i jesteśmy skłonni zapłacić więcej, bez problemu kupimy smartfon na polskiej stronie sklepu Amazon z dostawą z Niemiec. Co jednak, jeśli znajdziemy znacznie atrakcyjniejszą ofertę w Europie, ale bez dostawy do Polski? Wtedy najlepiej skorzystać z ofert internetowych pośredników, którzy działają w danym kraju i dostarczają przesyłki do Polski. W dalszym ciągu może to okazać się bardziej opłacalne, pamiętajcie jednak, by wybierać sprawdzonych przewoźników ze stałym adresem w kraju waszego zamówienia.
Co w przypadku chęci zamówienia smartfonów spoza Europy, np. niedostępnych modeli Lenovo czy iQOO? Tutaj najbezpieczniej zaufać większym sklepom, które mogą na przykład mieć magazyny w Europie. Pozwala to skrócić proces i pozbawić nas niepotrzebnych opłat. Najlepiej postawić na strony, które bezpośrednio informują o cenie po doliczeniu podatku VAT. Należy też pamiętać o sprawdzeniu specyfikacji pod kątem kompatybilności, przede wszystkim z sieciami komórkowymi w Europie. Co do zasady niewiele modeli ma z tym problem, ale jeśli miałoby zabraknąć pasma B20, to korzystanie z LTE w Polsce będzie dużo bardziej problematyczne.
Za 4000 złotych da się zaszaleć i znaleźć nietuzinkowe urządzenia – ważne, by zrobić to bezpiecznie i upewnić się co do realizacji gwarancji. Niejednokrotnie przy zakupie spoza Unii Europejskiej, naprawa wiąże się z wysyłką sprzętu do kraju zakupu, przez co w rezultacie możemy zostać bez smartfonu na miesiąc lub dłuższy okres. Jeśli jednak kochacie egzotyczne urządzenia, gra może być warta świeczki.