Pierwsza planeta od Słońca z pewnością nie należy do grona obiektów szczególnie przyjaznych życiu. Panujące na jej powierzchni temperatury przekraczają 400 stopni Celsjusza, co nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę fakt, iż odległość dzieląca ten obiekt od Słońca jest mniej więcej 3-krotnie mniejsza od dystansu między Ziemią a naszą gwiazdą.
Czytaj też: Zagadkowa anomalia w Układzie Słonecznym. Na jego obrzeżach czai się coś nieznanego
Po co w ogóle BepiColombo miałaby się tam zapuszczać? Wbrew pozorom, uwiecznianie Merkurego to tylko jeden z wielu elementów całej misji. Sonda, za misją której stoją Europejska Agencja Kosmiczna a także japońska JAXA, ma dostarczyć kompleksowych informacji na temat tego obiektu. Wymienia się wśród nich między innymi zbieranie danych na temat geologii i topografii Merkurego, historii jego narodzin czy też testowanie założeń… ogólnej teorii względności.
Na szczególną uwagę zasługuje to, jak BepiColombo porusza się w Układzie Słonecznym. Wykorzystuje ona bowiem manewr zwany asystą grawitacyjną. W ten sposób jest w stanie trafić na odpowiednią ścieżkę, która prowadzi sondę w pobliże Merkurego. Mówimy tu o naprawdę precyzyjnych manewrach, ponieważ w czasie ostatnich przelotów statek kosmiczny znalazł się w odległości zaledwie nieco ponad 200 kilometrów od powierzchni pierwszej planety od Słońca.
Merkury stanowi cel misji sondy BepiColombo, za którą stoi Europejska Agencja Kosmiczna oraz japońska JAXA
Sonda obserwowała nocną stronę tego obiektu, a wykonane zdjęcia ukazują Merkurego z perspektywy BepiColombo znajdującej się około 1700 kilometrów od powierzchni. Widoczne wyżej fotografie wykonano kolejno 12 minut po najbliższym przelocie obok Merkurego, a następnie po 20 minutach od tego manewru. Wtedy też sonda znajdowała się około 3400 kilometrów od powierzchni planety, a taka perspektywa pozwoliła na bardziej kompleksowe jej ukazanie.
Wśród uwiecznionych elementów powierzchni Merkurego znalazła się między innymi Beagle Rupes. Struktura ta ma około 600 kilometrów i pochodzi z czasów, w których Merkury stygł. Z kolei krater mający nieco ponad 200 kilometrów średnicy, doczekał się własnej nazwy. Obiekt ten zyskał imię Manley i powinien interesować astronomów choćby ze względu na obecność materii stanowiącej pamiątkę po młodej, bogatej w węgiel skorupie Merkurego. Być może kolejna okazja do jego zbadania nastąpi w przyszłym roku. Właśnie wtedy, 5 września, BepiColombo ma odbyć kolejny przelot wokół tej piekielnej planety.