Okazuje się, że przewidywania naukowców dotyczące najwyższej aktywności Słońca w czasie obecnego cyklu były nieco chybione. Początkowo zakładano bowiem, iż szczyt przypadnie na 2025 rok, lecz obecnie znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się 2024 rok, a być może nawet końcówka 2023. To istotna zmiana, ponieważ przełoży się na znacznie szybsze nadejście ewentualnych problemów.
Zacznijmy jednak od początku. Mniej więcej raz na 11 lat dochodzi do odwrócenia pola magnetycznego naszej gwiazdy. Zanim jednak nastąpi ten proces, jej aktywność doznaje potężnych wahań. Obecny, 25. cykl słoneczny, rozpoczął się w grudniu 2019 roku. Tego typu aktywność jest mierzona od 1755 roku, kiedy to rozpoczęto obszerne rejestrowanie zachowań plam słonecznych.
Czytaj też: Zagadkowa anomalia w Układzie Słonecznym. Na jego obrzeżach czai się coś nieznanego
W okolicach połowy cyklu aktywność Słońca jest najwyższa, co wiąże się rzecz jasna z największym prawdopodobieństwem wystąpienia problemów. I choć trudno sobie wyobrazić, by nasza gwiazda mogła w obecnej formie całkowicie unicestwić życie na Ziemi, to już wywołanie pewnych komplikacji jest jak najbardziej możliwe. Zalicza się do nich między innymi niszczenie infrastruktury energetycznej, satelitów krążących na orbicie, a nawet całkowite unicestwienie internetu.
Historia pokazała już, że Słońce potrafi pokazać pazury, czego najlepszym dowodem jest burza magnetyczna roku 1859. W czasie jej trwania miał miejsce potężny koronalny wyrzut masy. Po dotarciu w okolice Ziemi, wysokoenergetyczne cząsteczki wyemitowane przez Słońce weszły w interakcje z tutejszą magnetosferą, wywołując niezwykle silną burzę magnetyczną. Dość powiedzieć, że telegrafy działały wtedy nawet po odłączeniu ich od sieci.
Słońce rozpoczęło 25. cykl w grudniu 2019 roku. Od tamtej pory jego aktywność rośnie, a jej szczyt powinien nastąpić w najbliższych miesiącach
Eksperci mogą jedynie snuć domysły na temat tego, jak podobny scenariusz wyglądałby współcześnie. Infrastruktura energetyczna i komunikacyjna jest przecież zdecydowanie bardziej rozbudowana, co stwarza więcej okazji do jej uszkodzenia. O ile szybsze nadejście maksimum słonecznego nie musi być wielkim problemem, tak jego natężenie – wyższe od spodziewanego – mogłoby mieć tragiczne konsekwencje.
Chcąc określić ramy czasy dotyczące maksimum słonecznego, astronomowie zwracają uwagę na zachowanie plam słonecznych. Ich występowanie jest związane ze zmianami w polu magnetycznym naszej gwiazdy, dlatego określenie liczby tych struktur oraz ich nasilenia pozwala oszacować, co właśnie dzieje się na Słońcu. Całą sytuację komplikuje fakt, iż cykle różnią się między sobą i w zasadzie żaden nie jest identyczny, jak pozostałe.
Czytaj też: Znamy idealne miejsce dla życia w Układzie Słonecznym. Nie, to nie Ziemia
Obecna sytuacja nie napawa optymizmem, gdyż w styczniu tego roku naukowcy zaobserwowali ponad dwa razy więcej plam słonecznych niż przewidywała NASA. Według predykcji takich struktur powinno być nieco ponad 60, a w rzeczywistości było ich ponad 140. Innym aspektem mogącym wzbudzać niepokój jest liczba i nasilenie rozbłysków słonecznych. W 2022 roku udokumentowano pięć razy więcej rozbłysków klasy C i M niż rok wcześniej. Co gorsza, zaczęło też przybywać najsilniejszych wybuchów, przypisywanych do klasy X.
Biorąc pod uwagę to, co działo się w ostatnich miesiącach, nie sposób nie uznać, że nadchodzący szczyt aktywności słonecznej nastąpi wcześniej i będzie silniejszy od spodziewanego. Czy 25. cykl słoneczny będzie najgorszym od lat? To bardzo prawdopodobne. Z drugiej strony, ryzyko powtórki wydarzeń z połowy XIX wieku jak na razie nie wydaje się wysokie, ale z pewnością jest wyższe, niż mogliśmy sądzić jeszcze na początku obecnej dekady.