W ubiegłym roku Unia Europejska wzięła się za ładowarki, a właściwie za porty ładowania w smartfonach (i innych urządzeniach elektronicznych). Nowe prawo zostało przyjęte przez Parlament Europejski w październiku, a na początku grudnia wyznaczono datę, która najbardziej dotknęła Apple’a, bo spośród wszystkich producentów smartfonów to on będzie musiał dokonać największej zmiany – wymienić Lightning na USB-C. Co prawda mówi się, że już w tym roku dostaniemy pierwsze iPhone’y z nowym portem ładowania, ale na razie nie mamy co do tego żadnej pewności. Oczywiście mowa tylko o urządzeniach sprzedawanych na terenie Unii, jednak trudno oczekiwać, że firma wprowadzi takie nowości tylko na naszym rynku – zmiany obejmą cały świat.
Czytaj też: USB-C to wtyczka, która zmieniła rynek
Unia Europejska szykuje powrót smartfonów z wymiennymi bateriami
Na ujednoliconym porcie ładowania się jednak nie skończyło. Z wprowadzanych przez Unię przepisów warto wspomnieć chociażby o obowiązku zapewnienia dłuższego wsparcia oraz części zamiennych dla urządzeń elektronicznych, w tym właśnie smartfonów. Teraz z kolei UE poszła o krok dalej, o czym zresztą wspominano już od wielu miesięcy. 587 głosami za, 9 przeciw i 20 wstrzymującymi się, posłowie do Parlamentu Europejskiego (MEP) zatwierdzili porozumienie zawarte z Radą w sprawie zmiany przepisów dotyczących baterii i odpadów.
Jest to kolejny krok poczyniony w kierunku uchwalenia nowego prawa, które tym razem wstrząśnie całym rynkiem smartfonów. Producenci będą zmuszeni do wielu zmian, takich jak dokładniejsze określenie, które części baterii nadają się do recyklingu i jaki jest ślad węglowy. Nie ma co jednak ukrywać, że najistotniejsza jest tutaj konieczność projektowania baterii w urządzeniach tak, aby konsumenci mogli je łatwo wyjmować i wymieniać. To właśnie te zapisy najmocniej uderzą w producentów, bo będą wymagały od nich dokonania przeprojektowania przyszłych urządzeń.
Kiedyś wymienna bateria w telefonie była standardem. Sama korzystałam jeszcze z LG G5, chyba jednego z ostatnich flagowców, w którym była taka opcja. Potem producenci porzucili wymienne baterie na rzecz całkowicie „zamkniętych”, smukłych i bardziej eleganckich konstrukcji. Niby na początku mocno krytykowano taki ruch, ale prawda jest taka, że z czasem przyzwyczailiśmy się do tego, że ewentualna wymiana baterii wiąże się z wizytą w serwisie.
Dodatkowo możliwość samodzielnej wymiany ogniwa była wygodna nie tylko przy okazji uszkodzeń baterii. Był to też świetny sposób na przedłużenie pracy urządzenia w czasach, kiedy ładowanie trwało dobre kilka godzin. Teraz, w dobie powszechnego szybkiego ładowania i tanich powerbanków, nie ma już takiej konieczności, co oczywiście nie oznacza, że jest to niepotrzebne.
Dla użytkowników to po prostu wygoda i oszczędność pieniędzy, które musieliby zapłacić za wizytę w serwisie. Zwykle bowiem jest tak, że jeśli coś się z baterią dzieje, to ma to miejsce już po zakończeniu gwarancji. Nie ma się jednak co oszukiwać, nowe unijne prawo będzie bardzo mocno bojkotowane przez producentów smartfonów. Apple, Samsung i inne firmy będą walczyć o zmianę albo wprowadzenie jakiegoś kompromisu, bo niezastosowanie się do przepisów, będzie wiązało się nawet z zakazem sprzedaży w Europie, a na to przecież nie mogą sobie pozwolić. Z drugiej strony porzucenie kleju spajającego obecne smartfony i ich smukłych konstrukcji na rzecz radykalnie innego podejścia też nie będzie niczym łatwym, zwłaszcza w składanych modelach.
Z tego co wiadomo, ustawa wejdzie w życie za 3,5 roku, czyli na początku 2027 roku. Zmiany nie będą więc wprowadzone z dnia na dzień. Na smartfony z wymiennymi bateriami jeszcze trochę poczekamy, o ile do tego czasu nic się w tej sprawie nie zmieni.