Przeceniony handheld Valve Steam Deck znów zadaje nam pytanie, czy na pewno warto dać mu szanse
Steam Deck nie jest może tym samym, co Switch, patrząc po wynikach sprzedażowych, ale powiedzieć, że jest arcyważnym elementem współczesnego rynku gier, to jakby nie powiedzieć nikt. Dla wielu taki przenośny komputer to wręcz “ratunek” od ciągłego braku czasu i chęci na granie nie tylko w niezależne produkcji, ale też tytuły AAA. Dzięki funkcji usypiania gier (to coś zaczerpniętego rodem z konsol) i przyzwoitej wytrzymałości na jednym ładowaniu, Steam Deck może wypełniać każdemu z nas chwile nudy, zastępując w dłoniach smartfon, komiks czy książkę, pozwalając nadrabiać zaległości i rozbierać kupkę wstydu zgromadzoną na Steamie… przynajmniej w idealnych warunkach.
Czytaj też: Nowe Steam Decki ze słabszymi SSD. Czy Valve słusznie nie widzi problemu? Wyjaśniamy
Osobiście nad kupnem Steam Decka poważnie zastanawiałem się trzy razy. Po samej zapowiedzi, ale wtedy podejście “remember – no preorders” szybko odpowiedziało mi na pytanie, czy warto. Już po premierze, kiedy to założyciel firmy Valve osobiście dostarczył niektóre zamówienia i przy pierwszej promocji, ale w tych dwóch ostatnich przypadkach ciągły brak czasu jednoznacznie przekreślił zakup. Nawet mimo usilnych prób przekonania siebie, że przyda mi się to przecież do pracy w redakcji i gamedevie.
Czytaj też: Valve wprowadziło NVIDIA DLSS do Protona. Wyższa płynność gier na Linuxie już dostępna
Steam Deck nie jest przecież lekarstwem na brak czasu u każdego, a myśl o tym, że grałbym na małym ekraniku, kiedy w domu czeka na mnie potężny pecet, na którym wszystko wygląda lepiej, byłaby wręcz frustrująca. Już wolę wypełnić te czasowe luki poza domem albo odpoczynkiem od elektroniki, albo pracą właśnie, aby mieć w domu więcej czasu właśnie na granie. Innymi więc słowy, ile ludzi, tyle różnych sytuacji, w których Steam Deck może okazać się albo strzałem w dziesiątkę, albo kolejnym gadżetem, który tylko kurzy się na półce.
Czytaj też: Mobilna konsola Valve Steam Deck. Wszystko co musicie wiedzieć
Jeśli więc macie pewność, że Steam Deck wniesie waszą grową przygodę na nowy poziom i np. macie tylko konsole, a nie peceta, teraz powinniście zainteresować się zakupem tego handhelda od Valve szczególnie. Wszystko przez trwającą z okazji letniej wyprzedaży promocję, która ścięła ceny wszystkich trzech wersji o nawet 20 procent. Największej obniżki doczekał się najdroższy wariant, spadając z 3099 do 2479,20 złotych. Wariant 256-gigabajtowy zaliczył 15-procentową obniżkę (z 2499 do 2124,15 zł), a ten najtańszy z 64-gigabajtowym nośnikiem eMMC spadł o 10 procent, bo z 1899 do 1709,1 zł. Przypomnę tylko, że na rynku możecie kupić za ~400 zł dysk SSD do Steam Decka o pojemności 1 TB, więc jeśli tylko na niej wam zależy, to wybór najtańszego modelu jak najbardziej ma sens… o ile chcecie zaryzykować zabawę w serwisanta.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!