Zakupy na Facebooku, Instagramie, a teraz też na YouTubie
Gigant z Mountain View dwoi się i troi, by zwiększyć źródła przychodów, a jednocześnie nie pozostać w tyle za konkurencją. Z tego powodu już od kilku lat możemy zauważyć zmiany zachodzące na YouTubie, które niekoniecznie podobają się użytkownikom. Trudno nie zauważyć tutaj funkcji inspirowanych TikTokiem czy aplikacjami społecznościowymi Mety. Jednak oprócz tego firma stale zwiększa liczbę reklam wyświetlanych podczas oglądania filmów. Trudno oczywiście się temu dziwić, bo skoro dostęp do platformy jest zupełnie darmowy, na czymś trzeba zarabiać. Zawsze jest też druga opcja – skoro reklamy nas męczą, możemy wykupić Premium i się ich pozbyć. W obu przypadkach dla Google’a to zarobek.
Najwidoczniej jednak nadal zbyt mały, bo jak donosi Reuters, YouTube idzie teraz w kierunku telezakupów, tworząc specjalny kanał zakupowy. Serwis postanowił skupić się na sprzedażowych transmisjach na żywo. Takie rozwiązanie możecie doskonale znać właśnie z telewizji albo z różnych grup na Facebooku. O ile jednak tam mieliśmy do czynienia z produktami raczej nieznanych marek, w przypadku YouTube’a w grę wchodzą prawdziwi giganci.
W Korei Południowej tego typu kanały sprzedażowe są bardzo popularne, nic więc dziwnego, że to właśnie tam YouTube rozpoczął testy tej nowości. Z tego, co na razie wiadomo, kanał zakupowy będzie działał przez 90 dni w ramach programu pilotażowego, a po tym okresie firma podejmie decyzję, czy dalej brnąć w ten pomysł i rozszerzać go na kolejne kraje, czy może sobie odpuścić. Transmisje prowadzone są w języku koreańskich i podczas nich można będzie kupić produkty ponad 30 znanych marek, np.: Samsunga, LG czy Pumy. Co ciekawe, produkty prezentowane będą bezpośrednio przez przedstawicieli wspomnianych firm, którzy będą wchodzić w interakcje z konsumentami.
Od czasu do czasu możemy eksperymentować z różnymi funkcjami Zakupów w YouTube – powiedział rzecznik YouTube.
Serwis nie wdaje się na razie w żadne szczegóły, co do swoich planów na przyszłość w tej kwestii. Trudno jednak nie zauważyć, że ten ruch dziwnie zbiegł się w czasie z planami TikToka na wkroczenie na rynek e-commerce. Oczywiście taki ruch i w tym przypadku nie jest niczym dziwnym, zwłaszcza biorąc pod uwagę ogromną popularność aplikacji, która pomimo licznych kontrowersji, nadal rośnie w siłę.
W ostatnich tygodniach użytkownicy w Wielkiej Brytanii zaczęli zauważać nową funkcję w aplikacji o nazwie „Trendy Beat”. To nic innego, jak nowa sekcja, w której można zakupić przedmioty widoczne na popularnych filmikach. Jednak w porównaniu do YouTube’a, TikTok stawia najwyraźniej na klasyczne zakupy, a nie transmisje na żywo. Jednocześnie pozwoli serwisowi konkurować nie z takimi gigantami rynku e-commerce, jak Shein czy AliExpress, choć akurat tutaj jestem wręcz przekonana, że wszystkie przedmioty będą pochodziły z tych samych fabryk.
Patrząc jednak na dwa zupełnie inne podejścia do zakupów online, na jakie zdecydował się YouTube i TikTok, jestem bardzo ciekawa, który pomysł bardziej spodoba się ludziom.