Chodzi o przedstawicieli Centrum Transferu Technologii CITTRU, którzy ostatnimi czasy pochwalili się kilkoma różnymi technologiami. Wprowadzenie tych rozwiązań ma sprawić, że możliwe będzie ograniczenie zależności od trudno dostępnych, a przez to drogich surowców. Wymienia się wśród nich między innymi kobalt, nikiel, lit czy grafit.
Czytaj też: O pomyśle Polaków będzie głośno. W Chojnicach stanął magazyn energii, jakiego jeszcze nie było
Co więcej, produkcja poszczególnych elementów ma być niskoemisyjna albo wręcz bezemisyjna. Innymi słowy, nie będzie ona tworzyła śladu węglowego. Dodajmy do tego fakt, iż twórcy przekonują, że ich akumulatory są co najmniej tak samo wydajne jak obecnie dostępne, a być może nawet lepsze. Takie technologie powinny znaleźć zastosowanie zarówno w magazynowaniu energii pozyskiwanej z odnawialnych źródeł, jak i do produkcji elektrycznych samochodów.
Na czele zespołu badawczego stanął Marcin Molenda – to właśnie on kierował prowadzonymi do tej pory pracami. Jak wyjaśnia naukowiec z Uniwersytetu Jagiellońskiego, rozwiązania z zakresu zielonej chemii mogą prowadzić do tworzenia bardziej ekologicznych magazynów energii i uniezależnienia od dostawców surowców rzadkich. Te są nie tylko drogie, ale i szkodliwe dla środowiska, co jest szczególnie problematyczne, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, jak powszechnie się je stosuje.
Dzięki badaniom naukowców z Uniwersytetu Jagiellońskiego akumulatory będzie można produkować z ograniczeniem wykorzystania drogich i trudno dostępnych surowców
Jedną z innowacji zaprezentowanych przez naszych rodaków są materiały anodowe oparte na żelu węglowym. Ten pozyskuje się ze skrobi, pochodzącej na przykład z ryżu, ziemniaków czy kukurydzy. Zostaje ona później poddana żelatynizacji z wykorzystaniem wody oraz kontrolowanej pirolizy ze spalaniem wydzielających się gazów. W taki sposób można zrezygnować z grafitu w produkcji akumulatorów, redukując przy tym ślad węglowy. Testy obejmujące ponad 1500 cykli ładowania i rozładowywania wykazały wysoką żywotność takich anod.
Z kolei LKMNO, czyli katody do akumulatorów litowo-jonowych bez udziału kobaltu, cechują się również 5-krotnie niższą od zwyczajowej zawartością niklu i 2-krotnie niższą litu. Takie katody cechują się relatywnie niską energochłonnością, a produkty uboczne towarzyszące ich pozyskiwaniu mogą zostać zredukowane do formy dwutlenku węgla, azotu i pary wodnej. Koszt produkcji imponuje, ponieważ mówi się o nawet dwukrotnie niższej cenie niż ma to miejsce w przypadku katod klasy NMC opartych na niklu, manganie czy kobalcie.
Czytaj też: Akumulatory litowo-jonowe można poprawić. Pomoże w tym nowa metoda obróbki
CCL (Carbon Conductive Layer) ma być natomiast odpowiedzią na potrzebę rozwoju magazynów energii. Takowe pokrywa się cienką powłoką węglową mającą kilka nanometrów grubości. W zależności od jej rozmiarów, powłoka może rzutować na właściwości akumulatora, między innymi w postaci czasu rozładowywania i limitów obciążeń. Opisywane podejście jest rzekomo wyjątkowo bezpieczne i sprowadza ryzyko samozapłonu niemal do zera. Wszystkie trzy technologie zostały już objęte ochroną patentową. Krakowscy naukowcy znaleźli też partnerów biznesowych, którzy mają pomóc w popularyzacji tych rozwiązań i wprowadzeniu ich do masowej produkcji. Czekamy na pierwsze efekty!