Wieść gminna niesie, czy może raczej Mark Gurman w swoim newsletterze donosi, iż wespół z nowym iPhone’em 15 we wrześniu zobaczymy trzy nowe zegarki: Apple Watch Series 9 w rozmiarach 41 i 45 mm, oraz Apple Watcha Ultra drugiej generacji.
Zmian w Ultra ma być niewiele. Tak naprawdę Gurman donosi o trzech:
- nowym, ciemniejszym kolorze
- lżejszej obudowie
- szybszym procesorze S9
Ponadto ze wcześniejszych doniesień wiemy, jakoby Ultra 2 gen. miał oferować smuklejsze ramki wokół ekranu. I niestety jako użytkownik Apple Watcha Ultra pierwszej generacji muszę powiedzieć, że jeśli będą to jedyne zmiany, będę bardzo rozczarowany, gdyż żadna z tych kwestii de facto zmian nie wymaga. Są za to inne, które koniecznie trzeba poprawić, bo na tle konkurencji w niektórych aspektach Apple Watch Ultra wypada naprawdę blado.
Apple Watch Ultra ma sporo wad. Te kwestie trzeba poprawić w drugiej generacji
Najważniejsza rzecz wymagająca poprawki to czas pracy. Ja wiem, że są użytkownicy, którzy potrafią z Watcha Ultra wycisnąć nawet 4 dni z dala od ładowarki, ale odbywa się to zwykle przy wyłączonym Always-on Display, często bez powiadomień lub z innymi ograniczeniami. Według moich doświadczeń (i doświadczeń wielu innych użytkowników) absolutny max, jaki można wycisnąć z Watcha Ultra przy używaniu wszystkich jego możliwości to dwa dni, a może raczej 36 godzin. Pełna doba, sen i kolejny dzień. Na śledzenie snu przez dwa dni z rzędu bez ładowania nie ma co liczyć, przynajmniej nie jeśli korzystamy z ekranu zawsze włączonego, który dla mnie osobiście jest obowiązkowym elementem każdego smartwatcha. W końcu na co mi zegarek, na którym nie mogę dyskretnie podejrzeć godziny bez ostentacyjnego machania nadgarstkiem?
Kolejna kwestia to nadwrażliwość przycisków, szczególnie dodatkowego przycisku funkcyjnego. Doprowadza mnie ona momentami do szału; przypisałem sobie do tego przycisku latarkę, by w razie wstawania w środku nocy móc sobie wygodnie zaświecić, a tymczasem skończyło się tak, że włączam latarkę przypadkowo co najmniej kilka razy dziennie. A to ćwicząc, a to ubierając kurtkę, raz nawet włączyłem ją głaszcząc psa (!). Jednocześnie włączanie jej nocą jest niebywale wręcz upierdliwe, bo aby z niej skorzystać, muszę najpierw… wyłączyć tryb nocny. Czyli żeby włączyć latarkę w Apple Watchu w nocy, trzeba najpierw przytrzymać koronkę, żeby wyłączyć tryb nocny, a następnie wcisnąć przycisk latarki.
Skoro już o przyciskach mowa, to kompletnie nie rozumiem, dlaczego Apple nie pozwala na obsługę Watcha Ultra samymi tylko przyciskami, przynajmniej w niektórych sytuacjach. W zwykłym Watchu mamy za mało przycisków, ale tutaj? Jest przycisk główny, jest obracana korona, jest przycisk w koronie i jest dodatkowy przycisk po lewej stronie obudowy. Wszystko, co potrzeba do nawigowania po interfejsie, np. w sytuacji gdy mamy zablokowany ekran w ramach ochrony przed wodą lub gdy po prostu chcemy obsłużyć zegarek w rękawiczkach, na przykład zimą. Zegarki Garmina da się obsłużyć przyciskami. Huawei Watch Ultimate czy Amazfit T-Rex też do pewnego stopnia na to pozwalają. W Apple Watchu jednak nadal musimy do wszystkiego używać ekranu dotykowego i to jest dla mnie niezrozumiałe.
A będąc przy ekranie, to zamiast lżejszej koperty wolałbym zobaczyć wytrzymalszy ekran, chroniony przez nieco wyższy rant obudowy. Używam tego zegarka od raptem 3 miesięcy, a rzekomo szafirowy ekran już pokrywają mikrorysy. Celowo piszę „rzekomo”, bo nie udało mi się jeszcze nigdy porysować jakiegokolwiek zegarka z szafirowym szkiełkiem, a dodam, że Apple Watcha Ultra staram się traktować wyjątkowo delikatnie, jako że jest to egzemplarz wypożyczony od Apple’a. Tytanowa obudowa również nie wzbudza we mnie takiego poczucia zaufania jak konstrukcja Garmina Fenix/Epix czy Huawei Watch Ultimate, a przecież to z nimi konkuruje topowy zegarek Apple’a.
Bardzo brakuje mi też trybu aktywności przeznaczonego dla treningu siłowego czy treningów interwałowych, innych niż bieganie. Taki tryb ma Garmin, ma go Amazfit, ma go też Google Fit i jego brak w Apple Watchach umyka mojemu rozumowaniu. I od lat nic się w tej kwestii nie zmienia, nie mamy nawet wbudowanej aplikacji do najprostszej tabaty, o zliczaniu powtórzeń i rozpoznawaniu ćwiczeń nie wspominając.
Apple Watch Ultra wiele rzeczy robi dobrze. Ale niektóre mógłby robić lepiej
Sporo zmian użytkowych wprowadzi we wrześniu aktualizacja WatchOS 10, więc na niektóre elementy użytkowe nie narzekam, bo wiem, że lada dzień zostaną poprawione. Najważniejszym będzie chyba wprowadzenie widgetów, których Apple Watch nie ma jako bodajże jedyny smartwatch, co również jest niesamowicie upierdliwe, bo każdej informacji, której nie ma na komplikacjach tarczy, trzeba szukać w aplikacjach zegarka. Nie ma możliwości szybkiego ich podejrzenia, jak na dosłownie każdym innym smartwatchu.
Oczywiście wśród tych narzekań nie można pominąć kwestii, które Apple Watch Ultra robi naprawdę dobrze. Przede wszystkim ma najlepszą haptykę ze wszystkich zegarków; żadnego poczucia „szarpania” za nadgarstek i wibracji rodem z tanich smartfonów. Nosząc Apple Watcha Ultra mamy wrażenie, jakby przy każdym powiadomieniu zegarek subtelnie pukał nas w nadgarstek, jednocześnie łagodnie, ale na tyle mocno, by niczego nie przegapić. Niezrównany jest też ekosystem aplikacji i integracja z systemami smart-home. Jeśli chodzi o inteligentne zegarki, Apple Watche mają najwyższe IQ. Fakt, nie opinia.
Mamy też przebogaty ekosystem akcesoriów. Osobiście uważam dołączone do Watcha Ultra paski za jakąś cenową pomyłkę (500 zł za parciany pasek?!), ale na szczęście w każdej chwili możemy wyszukać zamiennik za grosze, który wcale nie będzie gorszy jakościowo.
Tak, Apple Watch Ultra naprawdę wiele rzeczy robi dobrze. Są jednak kwestie, które wymagają poprawy. Jeśli Apple nie zrobi tego przy kolejnej generacji, to bardzo trudno będzie im kogokolwiek przekonać, że warto sięgnąć po nowy zegarek.