BMW właśnie zaprezentowało coś, co dla osoby postronnej może wyglądać jak nowa plansza w Mario Kart. Na poniższym nagraniu widać, jak kierowca dzięki goglom VR/AR driftuje… na Marsie.
Sam co prawda po „Marsie” nie driftowałem, ale miałem niewątpliwą przyjemność przetestować to nietypowe rozwiązanie i wrażenia są niesamowite. Ale najpierw wyjaśnijmy sobie jedno: to nie jest produkt dla klientów indywidualnych. Jeszcze nie teraz. Nie jest tak, że kupujemy sobie BMW M4 za stertę złotych monet, do tego dorzucamy worek złota na gogle, znajdujemy pusty plac pod Lidlem i śmigamy po wirtualnym torze. Co to, to nie. Byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne, głupie i niebezpieczne.
BMW M Mixed Reality – przynajmniej na razie – ma być częścią profesjonalnych szkoleń BMW M Driving Experience. Samochody będące częścią tej mieszanej rzeczywistości to modele M2 i M4, wyposażone w przeczepione do podszybia sensory, które pozwalają goglom VR/AR jednocześnie wyświetlać wirtualną rzeczywistość za szybą i w lusterkach, a z drugiej swobodnie rozglądać się po prawdziwej kabinie. Teoretycznie takie zestaw można by było udostępnić także klientom indywidualnym, ale z tego, co mi powiedziano, na razie nie ma takich planów.
Tak się składa, że podczas wyjazdu miałem okazję porozmawiać o tym projekcie z jego twórcą, Alexandrem “Alexem” Kuttnerem, który był także moim pilotem podczas jazdy testowej w BMW M Mixed Reality. Wyjaśnił mi, skąd w ogóle pomysł na rzeczywistość rozszerzoną i do pewnego stopnia rozumiem jego tok rozumowania. Nie każdy ma dostęp do toru, a nawet jeśli, to tor torowi nierówny. Rzeczywistość mieszana umożliwia zaprojektowanie dowolnego toru, a do jego „wizualizacji” wystarczy odpowiednio duży, betonowy plac.
Pozwólcie, że opowiem wam, jak to działa.
Mario Kart dla dużych chłopców. Tak w skrócie mogę opisać BMW M Mixed Reality
Wsiadłem do dopasionego BMW M4. Założyłem gogle, które następnie wyświetliły przede mną na płaskim, betonowym placu strzałki, za którymi mogłem powoli podążać, by przyzwyczaić się do auta i nietypowego sposobu interakcji z otoczeniem. Kto grał w dowolną nowoczesną grę wyścigową, ten poczułby się jak w domu; strzałki na placu wyglądały na żywcem wyjęte z Forzy Horizon.
Po przejeździe testowym dojeżdżamy do wirtualnej linii, a chwilę później… cóż, jeśli ktoś nie wyda z siebie okrzyku zachwytu, to niech odda swoją legitymację geeka i wraca do piwnicy. Świat za szybami samochodu znika. Zamiast niego pojawia się rzeczywistość wirtualna, obejmująca każdy kierunek, w który spojrzymy. Po założeniu gogli świat VR pojawia się nie tylko przez przednią szybę, ale także w szybach bocznych, tylnej i w lusterkach. Doświadczenie jest niebywale immersyjne.
Następnie system polecił mi dojechać do linii startu, a potem… potem zaczęła się zabawa. Jeździłem w życiu kilkoma symulatorami jazdy, ale żaden nie mógł się równać z tym, co przeżyłem w BMW M4 na wirtualnym torze, bo przecież siedziałem w prawdziwym aucie. Wszystko, czego dotykałem, było prawdziwe. Prawdziwy był zapach wnętrza i swąd spalin. Prawdziwy był ryk potężnego silnika. Prawdziwe były przeciążenia w zakrętach, wgniatające w fotel przyspieszenie i pisk opon przy gwałtownym hamowaniu. To poziom immersji, jakiego nie jest w stanie zapewnić żaden istniejący symulator, choć jeśli mam być szczery, nie brakowało też śmiesznych glitchów w grafice, a i sama rozdzielczość mogłaby być nieco wyższa. Co prawda wlatując boczurem w zakręt człowiek nie myśli o liczeniu pixeli, ale już stojąc przed linią startu widać nieco pikselozy.
Jeśli chodzi o samą zawartość świata wirtualnego, to sam akurat miałem okazję przejechać się „tylko” po dość standardowo wyglądającym torze, na którym – niczym w Mario Kart dla dorosłych – moim zadaniem było nie tylko pokonanie okrążenia w jak najszybszym czasie, ale też zbieranie wielkich monet z emblematem „M”. Jak podkreślił jednak w rozmowie Alexander, potencjał na budowanie torów jest w zasadzie ograniczony tylko wielkością placów, na których będą się odbywały szkolenia BMW M Driving Experience.
Może to być tor na „Marsie”, ale też może być np. symulacja konkretnego toru, przejazd próbny na potrzeby wyzwania kaskaderskiego, etc. W takim zastosowaniu gogle rzeczywistości mieszanej mają zaskakująco dużo sensu, bo oczywiście gdyby była mowa o udostępnieniu takiego rozwiązania klientom indywidualnym, musiałbym dość mocno zaprotestować. Bawiłem się doskonale, ale w warunkach kontrolowanych. Nic by mi się nie stało, gdybym wjechał w wirtualną „barierkę”, bo dookoła siebie miałem ogromny, pusty plac na kompletnie zamkniętym terenie, a do tego pilota na fotelu pasażera. Aż boję się pomyśleć, jak mogłaby się skończyć taka zabawa w warunkach niekontrolowanych.
Potencjał szkoleniowy gogli BMW M Mixed Reality jest ogromny
Przyznam szczerze, że nigdy tak do końca nie kupiłem idei rzeczywistości wirtualnej. Np. co z tego, że mogę sobie pośmigać w goglach w Gran Turismo, skoro nadal siedzę w domu, a z prawdziwą jazdą ma to tyle wspólnego, co Stardew Valley z własną farmą?
Gdy jednak gogle rzeczywistości rozszerzonej połączymy z prawdziwym autem i wirtualnym torem, sprawa zmienia się diametralnie. Jako element programu szkoleniowego taki zestaw ma niesamowity potencjał, by tworzyć rozmaite scenariusze bez konieczności fizycznej zmiany otoczenia. Dodajmy do tego możliwość symulowania różnych warunków atmosferycznych (np. deszczu i mokrej nawierzchni) na zamkniętym terenie i otrzymujemy rewelacyjne rozwiązanie dla profesjonalnych kierowców, ale też entuzjastów, którzy chcieliby podnieść swój poziom umiejętności w jednocześnie bezpiecznym, ale też niezwykłym otoczeniu. Program BMW M Mixed Reality stanie się częścią szkoleń BMW M Driving Experience już jesienią 2023 roku. Informacje o dostępności mają zostać podane w późniejszym czasie.