Sieć komórkowa nie jest z gumy. Dobitnie pokazali to uchodźcy z Ukrainy
Gdybym miał wskazać jedno zdanie opisujące sieci komórkowe, które słyszałem najczęściej w ostatnich latach, na pewno byłoby to – sieć nie jest z gumy. Faktycznie ma ona swoją pojemność i tak jak nie zmieścimy w tunelu niezliczonej liczby samochodów, tak sieć nie zmieści niezliczonej liczby klientów.
W 2022 roku polskie sieci komórkowe musiały obsłużyć grubo ponad milion nowych numerów i musiały to zrobić dosłownie z dnia na dzień. W wyniku ataku Rosji na Ukrainę w Polsce pojawiło się ponad 1,6 mln osób. Serwis Opensignal sprawdził, jaki wpływ miało to na szybkość przesyłania danych.
W 30-dniowym okresie kończącym się 25 lutego, tuż przed startem wojny, średnia prędkość pobierania danych w polskich sieciach LTE wynosiła 34,3 MB/s. Przez kolejne 1,5 miesiąca, wraz z napływem uchodźców, prędkość spadła do 31,5 MB/s. Był to też po części wynik działań, tu zaznaczmy, że bardzo dobrych działań, operatorów, którzy praktycznie z dnia na dzień uruchomiły specjalne oferty dla osób uciekających przed głupotą Putina.
Czytaj też: Orange wymieniał słup w asyście Policji. W końcu dojdzie do tragedii
Największy spadek prędkości Internetu zanotowały duże miasta
Spadek prędkości pobierania danych na poziomie 8,1% na terenie całego kraju to nie jest duża liczba, ale jeśli spojrzymy na pojedyncze miasta, sprawa wyglądała o wiele poważniej. Największy spadek był widoczny na wschodzie. W Rzeszowie prędkość pobierania danych spadła o 34,7%, w Białymstoku o 30%, a w Lublinie 22,6%. Dodajmy tu, że liczba ludności wzrosła w pierwszych dniach wojny w Rzeszowie o 53%. W Warszawie, której populacja urosła w ciągu kilku dni o 15%, prędkość pobierania danych spadła o 12,8%.
Czytaj też: Ukraina odbuduje sieć komórkową i stawia na chiński sprzęt
Polscy operatorzy w ostatnich latach stają na głowie i robią się w tym mistrzami!
Od 2020 roku polscy operatorzy komórkami stali się mistrzami radzenia sobie w sytuacjach kryzysowych. W 2020 roku przyszła do nas pandemia, która spowodowała ogromne obciążenie sieci komórkowych. Spójrzmy na wykres serwisu Speedtest pokazujący spadek prędkości przesyłania danych w marcu 2020 roku.
W bardzo krótkim czasie operatorzy musieli w jakiś sposób zwiększyć pojemność i możliwości sieci. Wydawało się, że to będzie tylko chwilowy problem. W końcu zaraz mieli oni otrzymać nowe, ogromne zasoby częstotliwości w ramach aukcji 5G, który w ciągu kilku miesięcy skutecznie rozwiązałoby problem coraz mocniej zapchanej sieci. Ale rząd miał inne plany. W ramach walki z pandemią odwołał prezesa UKE i anulował aukcję. Operatorzy musieli w jakiś sposób znaleźć własny sposób na zwiększenie przepustowości sieci. Jednym z nich był refarming, czyli obrazowo przemeblowanie posiadanych zasobów w taki sposób, aby wykorzystać je do granic możliwości. Wtedy do gry wkroczyła Rosja i sieci skutecznie odbudowane po Covidzie dostały kolejny cios. Widać to bardzo dobrze na poniższym wykresie.
Po tym jak sieci odżyły na początku 2021 roku, zostały ponownie obciążone w marcu roku 2022, a w 2023 roku mamy trend zwyżkowy.
Trzeba przyznać, że polscy operatorzy zdecydowanie stanęli na wysokości zadania i pomimo kolejnych kłód rzucanych pod nogi, czy to przez wydarzenia na świecie, czy działania rządu, robią wszystko, abyśmy tego nie odczuli. Jak na razie wychodzi im to bardzo dobrze, ale miejmy nadzieję, że podobne wydarzenia już się nie powtórzą.