Wydaje się, że przejażdżka rollercoasterem pełnym wiraży oraz wzlotów i upadków dobiega końca. Cała sprawa swój początek ma jeszcze w styczniu 2022 roku, kiedy to Microsoft ogłosił publicznie przejęcie Activision Blizzard przy cenie 95 dolarów za akcję, co przełożyło się na wartość 68,7 miliarda dolarów. A zdecydowanie jest co przejmować, bo w firmie mającej prawa do marek Call of Duty, Overwatch, Diablo czy Warcraft zatrudnia się ponad 10000 osób. Miesięcznie gry Activision Blizzard gromadzą 400 milionów graczy. Po przejęciu Microsoft stałby się trzecią największą firmą zajmującą się grami na świecie po chińskim Tencent oraz… Sony.
Taki obrót spraw wzbudził kontrowersje, nie tylko wśród fanów Sony, ale przede wszystkim wśród polityków. Kolejne kraje, od Brazylii po Republikę Południowej Afryki. Wydaje się jednak, że starania Microsoftu, by nie wyjść na rynkowego agresora opłacają się. Brazylijska organizacja konsumencka nie zauważyła zagrożenia w transakcji, podobnie jak Komisja Europejska. Trwa postępowanie w Australii, a poza tym sprzeciw wyraża jeszcze Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone. Jak się jednak okazuje, w ojczyźnie Billa Gatesa nastroje mogą ulec zmianie.
Amerykański sąd odrzuca sprzeciw wobec zakupu Microsoftu
Właśnie dobiega końca postępowanie pomiędzy Federalną Komisją Handlu Stanów Zjednoczonych (FTC), a Microsoftem. Kalifornijska sędzina, Jacqueline Scott Corley, odrzuciła wniosek FTC o zablokowanie transakcji w związku z postępowaniem antymonopolowym wobec Microsoftu. W uzasadnieniu możemy przeczytać między innymi:
Przejęcie Activision przez Microsoft było opisywane jako największe w historii technologii. Wymagało więc skrupulatności. Ta skrupulatność się opłaciła: Microsoft zobowiązał się pisemnie, publicznie oraz na sali sądowej, by utrzymać Call of Duty na Playstation przez 10 lat na tym samym poziomie, co na [konsoli – dop. red.] Xbox. Nawiązał porozumienie z Nintendo, by wypuścić Call of Duty na [konsolę – red.] Switch. Ponadto wszedł w kilka porozumień, dzięki którym po raz pierwszy treści od Activision pojawią się na kilku usługach grania w chmurze. Odpowiedzialność Sądu w tej sprawie jest niewielka. Ma zadecydować, czy pomimo obecnych okoliczności fuzja powinna zostać wstrzymana – a nawet zatrzymana – do czasu rozstrzygnięcia postępowania administracyjnego FTC. Z wyżej wyjaśnionych powodów, Sąd uznaje, że FTC nie wykazało prawdopodobieństwa, które mogłoby przekonać do swojego założenia, że to pionowe przejęcie w konkretnym przemyśle mogłoby znacząco zmniejszyć konkurencyjność. W kontrze do tego, dostarczone dowody wskazują na zwiększony dostęp konsumentów do Call of Duty i innych treści Activision. Wniosek o wydanie nakazu wstępnego zostaje zatem ODRZUCONY.
To nie oznacza końca postępowania antymonopolowego, jakie FTC wytoczyło przeciwko Microsoftowi, ale jego skutki będą wpływały na giganta z Redmond najpewniej już po połączeniu dwóch podmiotów. Przedstawiciele Federalnej Komisji Handlu zapowiadają podjęcie kolejnych inicjatyw, by wykazać, że dochodzi do naruszenia rynkowej równowagi. Tymczasem Microsoft ma czas do 18 lipca, aby sfinalizować transakcję.
Swój sceptycyzm utrzymują regulatorzy z Wielkiej Brytanii i to oni mogą ostatecznie zablokować całą transakcję. Organ ds. Rynków oraz Konkurencji (CMA – Competition & Markets Authority) po decyzji amerykańskiego sądu zadeklarował przerwanie sądowej batalii celem podjęcia negocjacji z Microsoftem. Jednak według nowego oświadczenia dla The Verge, CMA podkreśla, że rozmowy między stronami są na wczesnym etapie i mogą prowadzić do nowego śledztwa. W ramach poprzedniego CMA zablokowało przejęcie Activision Blizzard w Wielkiej Brytanii ze względu na obawy o zmniejszenie konkurencyjności rynku usług grania w chmurze. Zarzuty CMA opierają się jednak na założeniu, że Microsoft uczyni produkcje Activision Blizzard ekskluzywnymi dla własnego ekosystemu, czemu producent Xboxów wielokrotnie się sprzeciwiał.
Amerykańska firma z pewnością nie zaprzestanie korzystania z dyplomacji, która pomoże wyjść na prostą. Obietnica lepszej kultury pracy czy uszanowania związków zawodowych w strukturach Activision Blizzard z pewnością dadzą kontrargumenty dla regulatorów. Nie możemy zapomnieć, że Microsoft złożył obietnice wielu firmom – wśród nich jest Nintendo, Nvidia i Valve, ale też i hiszpańska usługa do grania w chmurze Nware czy Boosteroid. W związku z porozumieniami producent Xboxów zobowiązał się do dostarczenia gier z portfolio Activision Blizzard przez 10 lat po zawarciu umowy przejęcia. Co więcej, gracze korzystający z tych platform mają otrzymywać zawartość w tym samym czasie, co użytkownicy Xboxów. Teoretycznie gadka o monopolu nie trzyma się kupy, zwłaszcza po namówieniu Nintendo. Jednak w tym miejscu pojawia się inny japoński producent gier i konsol…
Sony to Don Kichot czy Zawisza Czarny?
Sony, w przeciwieństwie do innych firm, nie przyjęło oferty Microsoftu. Między bogiem a prawdą nie musiało tego robić, w końcu ma dominującą pozycję wśród producentów wydajnych konsol, sprzedając ich dwukrotnie więcej niż Microsoft ze swoimi rozwiązaniami Xbox Series. Japończycy uznali tę ofertę za “nieadekwatną pod wieloma względami oraz ignorującą wpływ na naszych graczy”. Widać, że producenci PlayStation mają inne priorytety oraz są świadomi pozycji lidera na rynku wydajnych konsol. Wyraźnie nie podoba im się też sytuacja, dzięki której Microsoft mógłby walczyć nie tylko ceną, ale i zawartością gier.
Japończycy rozkładają akcenty w swoich konsolach inaczej niż robi to Microsoft. Wsteczną kompatybilność z poprzednimi generacjami wprowadzili dopiero przy okazji premiery PlayStation 5, a ponadto inwestują w rozwój gogli VR oraz dziwnych akcesoriów, jak Project Q. Firma chce być liderem w ilościowej sprzedaży konsoli, co wydaje się potwierdzać informacja o premierze Playstation 5 Slim jeszcze w tym roku i być może z obniżoną ceną.
Dzięki nieudolnemu zamazaniu danych, które w ramach sprawy sądowej w Stanach Zjednoczonych miały być poufne, wiemy, że Sony nie szczędzi milionów dolarów na produkcję i promocję gier przez wiele lat. Horizon: Forbidden West to koszt rzędu 212 milionów dolarów, zaś The Last of Us: Part II to 220 milionów. By zrównoważyć tak duże koszty, Sony musi wydawać kasowe hity i przy tym dbać o ich ekskluzywność, a także nie dopuszczać do premier gier zewnętrznych studiów na platformach innych niż Playstation. Co prawda ostatnimi laty firma zrewidowała swoją politykę i wypuszcza część gier na komputerach osobistych, ale jeśli takie premiery się zdarzają, to z dużym opóźnieniem.
To nie jedyny aspekt, w którym Sony otworzyło się na nowe źródła zarobku. Przedstawiciele firmy otwarcie przyznają, jak wiele dobrego dla biznesu growego dokonało wprowadzenie na Xboxach (a później na komputerach) usługi Game Pass. Stąd na platformie pojawił się konkurencyjny abonament, w którym nie ujrzymy jednak premier gier należących do Playstation Studios. Tymczasem Microsoft ekskluzywne tytuły udostępnia w usłudze Game Pass już w dniu ich premiery. Sony nie idzie tą drogą, gdyż przy produkcji tak drogich gier trudno byłoby uzyskać zwrot inwestycji. Podobnie jak Apple ograniczające dostęp do funkcjonalności iMessage (czy raczej odmawiające adaptacji względem standardu RCS), tak i Sony walczy chce przyzwyczajać graczy, że w ich marki w najlepszy sposób zagrają tylko na ich sprzęcie.
Microsoft niczym Disney – firma tworzy rozrywkowe imperium
Microsoft mógłby całkowicie zignorować swój biznes konsolowy i w dalszym ciągu byłby (nomen omen) potężnym graczem w świecie technologii. Rozwiązania w chmurze Azure, pakiet Microsoft 365 (wcześniej znany jako Office 365) i system Windows generują przychody, dzięki którym na amerykańskiej giełdzie radzi sobie całkiem nieźle. Firma najmocniej rzuciła się na konsumenckie rozwiązania oparte o sztuczną inteligencję i współpracuje z OpenAI przy ulepszaniu niemal każdego ze swoich produktów. Dlaczego więc ktoś uparł się, żeby przejąć kosztujące prawie 70 miliardów dolarów przedsiębiorstwo zajmujące się grami?
Pomijając fakt, że jest to szansa na jeszcze większe zarobki, zwróćmy uwagę na to, jak zmienia się technologia dookoła nas. Moc sprzętu ma znaczenie, ale mniejsze niż jego zawartość. W branży smartfonów osiągnęliśmy punkt, gdzie pogoń za cyferkami nie przekłada się wymiernie na doświadczenie z użytkowania. Flagowiec sprzed kilku lat nadal będzie działać znakomicie. Wiemy też, dlaczego Nintendo Switch poradził sobie dobrze, a Windows Phone okazał się klapą. Znane marki, czy to gier, czy aplikacji, to klucz do przyciągania użytkowników. A pod tym względem Sony ma znaczną przewagę.
Nathan Drake czy Kratos żyją w świadomości graczy na całym świecie mocniej aniżeli Master Chief (przykro mi, fani Halo) i mówię to jako wieloletni posiadacz Xboxa 360 oraz od ponad dwóch lat Xboxa Series X. Microsoftowi brakowało opowieści, które można tłumaczyć nie tylko na kolejne generacje sprzętów, ale i inne języki narracji, jak chociażby filmy czy seriale. Activision Blizzard jest jak oaza znaleziona na środku pustyni i choć doczołganie się do niej może kosztować wiele, to zdecydowanie warto.
Dziś nie ma już sztywnego podziału na gry, filmy czy książki. Popularna marka z powodzeniem może próbować swoich sił w wielu gałęziach rozrywki. Wystarczy wspomnieć chociażby Netfilixowe Arcane czy Castlevanię. Obydwie animacje przebiły się do masowej świadomości nie tylko ze względu na korzystanie z popularnych marek gier, ale także i swoją jakość. Warcraft aż prosi się o (podkreślam) dobre adaptacje, podobnie jak Diablo.
Nie dziwi, że firmy z branży gamingu chcą rozszerzać swoje dziedzictwo intelektualne na inne gałęzie rozrywki. W ubiegłym roku na Paramount+ (a w Polsce na Sky Showtime) wylądował średnio oceniany serial Halo, a ten rok otworzyło The Last of Us (w mojej opinii dobre, ale nie rewelacyjne i spłycające niektóre wątki z gry aż za mocno). To jeszcze nie koniec, bo Sony zapowiedziało serial na bazie God of War, a w produkcji jest też rozwinięcie uniwersum Mass Effect.
Przejęcie Microsoftu jest też ważne ze względu na jego ambicje na rynku mobilnym. Jak zauważa Joanna, mobilny sklep Microsoftu może być kluczem do przełamania duopolu Google oraz Apple. Częścią transakcji jest w końcu też King, deweloper między innymi Candy Crush Saga czy Bubble Witch Saga. W swoim portfolio firma ma 6 aplikacji, które pobrano co najmniej 100 milionów razy na smartfonach z Androidem, w tym Candy Crush Saga z miliardem pobrań. To zdecydowanie coś, co zapewni Microsoftowi stały przypływ gotówki.
Na swój sposób Microsoft powiększa swój ogród podobnie, jak zrobił to Disney, przejmując prawa do Marvela i uniwersum Gwiezdnych Wojen, a następnie wytwórnię 21st Century Fox. Microsoft w podobnym stylu obstawia sektor gamingu, inwestując najpierw Mojang (twórcy Minecrafta) czy Rare (niegdyś GoldenEye 007 i Banjo-Kazooie, obecnie Sea of Thieves), następnie w ZeniMax Media z produkcjami Bethesdy, iD Software oraz Arkane. Mocne marki, takie jak The Elder Scrolls, mogą w przyszłości być ekskluzywne dla chmury i konsol Microsoftu.
Phil Spencer przyznawał w jednym z podcastów, że Xbox przegrał walkę o graczy w najgorszej możliwej do tego generacji, czyli tej, podczas której rozbudowywaliśmy cyfrowe portfolio gier. Szef dywizji Microsoftu odpowiedzialnej za gry zauważa, że dla trzeciego gracza na tym rynku nie ma zbyt wiele miejsca na swobodę działania. Jednocześnie nie wierzy on, że stworzenie dobrych gier pozwoli przyciągnąć graczy do konsoli. Wyrazem tej polityki jest jednoczesne wypuszczanie gier z Xboxa na komputery. Z jednej strony czyni to Xboxa mniej atrakcyjnym wyborem (jeśli mamy wydać pieniądze na jedną konsolę i komputer, rozsądniej wybrać PS5 i zyskać dostęp do szerszej biblioteki gier), z drugiej utrzymuje świadomość marki Xbox na wielu platformach.
To wszystko wydaje się tworzyć spójną przyszłość, w której Microsoft tworzy przede wszystkim usługi, nie sprzęt. Skoro Game Pass odpowiada za 15% przychodów z marki Xbox, to kto wie, czy jej przyszłością nie będą rozwiązania całkowicie cyfrowe. W końcu na sprzedaży fizycznych konsol, przynajmniej przez pierwsze kilka lat życia konsoli, traci się pieniądze. Te Sony czy Microsoft odzyskują przy zakupie kolejnych gier i usług na ich platformy.
Microsoft obiera ścieżkę, w której fizyczny nośnik i potężna konsola nie będą miały tak wielkiego znaczenia jak to, by mieć w swoim ogródku jak najwięcej pożądanej zawartości. I nawet gdy Call of Duty sprzeda się na konsolach PlayStation w milionach kopii, pieniądze powędrują do kieszeni giganta z Redmond. A my, jako konsumenci, już od dawna tkwimy w pułapce abonamentów, więc czemu nie mieć najnowszej gry Activision w jednym z nich?
Aktualizacja 13.07.2023 Federalna Komisja Handlu odwołała się od wyroku amerykańskiego sądu. To sytuacja nieczęsta, jednak nie musi wcale wpłynąć na transakcję, gdyż sąd w Kalifornii może podjąć decyzję o ponownym zablokowaniu zakupu… po dokonaniu zakupu.
Motywacja FTC zamyka się w kilku punktach, które streścił Tom Warren z TheVerge. Federalna Komisja Handlu zarzuca amerykańskiemu Sądowi między innymi:
- Zastosowanie złej podstawy prawnej bazującej na doświadczeniach z nakazami wstępnymi dla organizacji rządowych;
- Błędne założenie, że konsumenckie korzyści z Xbox Game Pass są większe niż potencjał na wykluczenie gier pokroju Call of Duty z innych platform subskrypcyjnych;
- Zbyt mocne zawierzenie umowom, jakie Microsoft nawiązał z dostawcami innych usług grania w chmurze;
- Niezauważenie potencjału na strategie wykluczające oraz pogarszające doświadczenie z grami Microsoftu na innych platformach;
- Zignorowanie dowodów dostarczonych przez Federalną Komisję Handlu na temat pokus Microsoftu do wykluczania dostępu do gier.
Oświadczenie FTC nie wnosi zatem nic nowego, gdyż bazuje na tych samych argumentach prezentowanych w postępowaniu antymonopolowym.
Microsoft ma czas na zamknięcie do 18 lipca, a ograniczenie związane z rozprawą sądową znika w piątek 14 lipca. Tymczasem 17 lipca Activision Blizzard zniknie z giełdy Nasdaq-100 i zostanie zastąpione przez The Trade Desk Inc. Wydaje się zatem, że Microsoft i Activision Blizzard są pewne pozytywnego wyroku w Wielkiej Brytanii.
Aktualizacja 16.07.2023r. Sony, podobnie jak inne firmy z branży gier, podpisało porozumienie z Microsoftem, na mocy którego gry z serii Call of Duty będą pojawiały się na platformach firmy w tym samym momencie i z tą samą zawartością, co na konsolach Xbox. Porozumienie zawarto na 10 lat.