Od kilku lat Netflix mocno eksperymentuje, a efekty raczej niewielu osobom się podobają
Nie wiem jak wy, ale jeszcze podczas pandemii, trudno było mi wyobrazić sobie, że nie subskrybuję Netfliksa. Lubię spędzać czas przy filmach i serialach, więc ta platforma była dla mnie zawsze pierwszym wyborem. Jasne, pod względem jakości już wtedy było na co narzekać, jednak nie było źle i nawet jeśli miałam przerwę w oglądaniu, nawet nie myślałam rezygnacji z subskrypcji. Tylko że wszystko, co dobre, kiedyś się kończy i tak samo skończył się Netflix, którego znaliśmy i pokochaliśmy. Zaczęło się od planów ograniczenia współdzielenia kont poza gospodarstwem domowym i planem z reklamami.
Czytaj też: Skończyło się pobłażanie. Netflix wprowadza opłaty za współdzielenie konta
Nie zrozumcie mnie źle, regulamin serwisu był znany od dawna, więc podjęte kroki nie powinny nikogo dziwić, a opcja z reklamami również nie jest niczym zaskakującym na tle działań konkurencji. Problem w tym, że obecnie Netflix nie ma – przynajmniej w moich oczach – niczego, co sprawiłoby, że pomimo tych zawirowań chciałoby się z niego korzystać. Jakość wypuszczanych produkcji już dawno spadła do żenująco niskiego poziomu i choć serwis zapewnia, że pieniądze pozyskane z opłacania współdzielenia kont poza gospodarstwem domowym pójdą na sfinansowanie kolejnych tytułów, nie podejrzewam, by cokolwiek to zmieniło.
Kiedy rezygnowałam ze swojej subskrypcji, myślałam, że gorzej już nie będzie, ale jak to w takich sytuacjach bywa – jest gorzej. Tym razem sprawa rozbija się o wspomniany wcześniej abonament z reklamami. Ten nie dotarł jeszcze do Polski, jednak za granicą dostępny jest już od dawna. W zamian za niższe miesięczne opłaty użytkownicy muszą oglądać reklamy wyświetlane przed i w trakcie seansu, trwające łącznie około 4-5 minut. Sporym plusem jest fakt, że z tej opcji można korzystać na dwóch urządzeniach jednocześnie i po początkowym ograniczeniu do 720p, Netflix podniósł jakość filmów do 1080p.
Jednak przy kilku zaletach są też wady, takie jak chociażby brak możliwości oglądania w trybie offline, bo dla wielu osób może być sporym ograniczeniem. I cóż, nie ma co ukrywać, sama konieczność oglądania reklam też raczej nie jest miłą perspektywą. Zwłaszcza że plan z reklamami nie jest jakoś specjalnie tańszy niż ten standardowy, bo w USA mowa o różnicy zaledwie 3 dolarów. Nie mam co prawda przełożenia na polski cennik, ale procentowo to różnica około 30 procent, co w przypadku naszego kraju mogłoby się przełożyć na plan tańszy o jakieś 8-9 zł względem Podstawowego. Czy to opłacalne? To już indywidualna sprawa.
Wiele osób może teraz pomyśleć sobie, że moje rozważania są zupełnie bezsensowne, bo przecież nikt nikogo do planu z reklamami zmuszać nie będzie. Cóż, zła wiadomość – będzie. Już pod koniec czerwca z kanadyjskiego Netfliksa zniknęła możliwość wykupienia planu Podstawowego, a najtańszą dostępną opcją stał się ten z reklamami. Wtedy jeszcze nie wiadomo było, czy był to błąd, czy może celowe działanie, jednak najnowsze doniesienia w końcu rozwiewają wszelkie domysły.
Okazuje się bowiem, że zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Wielkiej Brytanii nie da się już rozpocząć samodzielnej subskrypcji w ramach planu Podstawowego. Jeśli więc ktoś chce zacząć przygodę z Netfliksem, a nie ma pod swoim dachem nikogo, z kim mógłby współdzielić konto oraz nikogo w towarzystwie, do kogo za opłatą mógłby się podłączyć, zmuszony jest albo zapłacić więcej, albo oglądać reklamy. Usunięcie planu Podstawowego potwierdziła też rzeczniczka Netflika Kumiko Hidaka, zapewniając, że „ceny początkowe usługi wynoszące 6,99 USD w USA i 4,99 GBP w Wielkiej Brytanii są niższe niż u konkurencji”.
Netflix chce zmusić swoich klientów do ponoszenia większych kosztów w imię wygody, jaką daje oglądanie treści bez reklam. W każdym przypadku to wygrana serwisu, bo nawet gdy ci będą woleli przecierpieć niekończące się spoty reklamowe, Netflix i tak na tym zarobi. Jednak z perspektywy zwykłego subskrybenta to kolejny argument przemawiający za tym, by z tej platformy zrezygnować. Brak wyboru nigdy nie jest dobrym wyjściem i zastanawiam się, jak to ostatecznie odbije się na wynikach firmy.
Gwoli ścisłości muszę jeszcze uściślić pewną kwestię, bo Netflix wspaniałomyślnie postanowił pozostawić plan Podstawowy w niezmiennej formie dla tych subskrybentów, którzy obecnie z niego korzystają. Ci, opłacając taką samą jak wcześniej kwotę, aż do anulowania planu będą mogli korzystać z serwisu bez reklam i tylko na jednym urządzeniu, ale za to z dostępem do pobierania i innymi korzyściami płynącymi z taryfy Podstawowej.
Czy Netflix wprowadzi te zmiany również w Polsce?
Skoro po Kanadzie „nowość” dotarła już do USA i Wielkiej Brytanii, to tylko kwestia czasu, aż platforma rozszerzy ją na cały świat. U nas obecnie plan z reklamami nadal nie jest dostępny i jeszcze nie wiadomo, kiedy zostanie wprowadzony. Nie ma się co jednak łudzić – czy tego chcemy, czy nie, na pewno do tego dojdzie.