O zakazie współdzielenia kont mówiło się od dobrych kilku lat, ale dopiero w ubiegłym roku Netflix na poważnie wziął się za rozwiązanie tego problemu
Oczywiście tu muszę uściślić dla niezorientowanych – chodzi o dzielenie się kontem z osobami spoza jednego gospodarstwa domowego, co od początku było niezgodne z regulaminem. Ostatecznie opłaty za dzielenie się kontem zostały wprowadzone w II kwartale tego roku, a do Polski trafiły pod koniec maja. Teraz za dodatkową osobę spoza gospodarstwa domowego trzeba zapłacić 9,99 zł miesięcznie.
Czytaj też: Skończyło się pobłażanie. Netflix wprowadza opłaty za współdzielenie konta
Netflix szykując się do takiej zmiany, podejrzewał, że odbije się to falą rezygnacji z subskrypcji. Zresztą, sama to wieszczyłam, biorąc pod uwagę ogromną ilość głosów krytykujących takie podejście. Oczywiście nie chodziło tylko o samo ograniczenie współdzielenia kont, które w zasadzie miało być tym przysłowiowym „gwoździem do trumny”, który sprawi, że wieloletnie przywiązanie do serwisu w końcu zostanie zerwane. Wcześniej dzielenie się najdroższym abonamentem było bardzo opłacalne, bo przy czterech osobach był to koszt zaledwie 15 złotych miesięcznie, czyli o wiele mniej niż za jakąkolwiek inną platformę (z wyjątkiem Amazon Prime Video kosztującego 49 zł za rok). Po wprowadzeniu opłat właściciele kont wraz ze swoimi znajomymi albo rodziną musieli podjąć decyzję – dopłacać czy nie?
Dla osób, które do tej pory korzystały z konta kogoś innego, był to dość trudny wybór. Po zmianie nie ma już praktycznie mowy o oszczędności, bo różnica wynosi niecałe 4 złote, jednak nie każdemu o oszczędność chodzi. Plan Podstawowy oferuje treści jedynie w jakości HD, więc jeśli komuś zależało na jakości oglądanych treści, lepiej było pozostać przy dzieleniu się kontem za większą opłatą. Wszystkie te zmiany wprowadziły niemałe zamieszanie i trudno się dziwić, że Netflix szykował się na spadek liczby subskrybentów, choć jak to serwis określił w liście do akcjonariuszy, ten będzie raczej krótkotrwały.
Blokada współdzielenia kont bardzo się Netfliksowi opłaciła
Tymczasem rzeczywistość po raz kolejny zaskoczyła. Subskrybenci, którzy tak mocno narzekali i grozili rezygnacją z serwisu… podkulili ogony i zapłacili. W miesiącach następujących po wprowadzeniu zakazu Netflix, zamiast masowych odejść, odnotował znaczny wzrost użytkowników. Mowa bowiem o prawie 6 milionach nowych subskrypcji, co przekłada się o wzrost ogólnej liczby subskrybentów o 8% w II kwartale roku. Zaskoczeni? Ja tak, choć raczej nie powinnam. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy groźby internautów ograniczyły się tylko do czczej gadaniny (a raczej pisaniny).
To tylko pokazuje, że nie ważne co zrobi Netflix, jeśli ktoś już niego korzysta, raczej niełatwo z subskrypcji zrezygnuje. Oczywiście z pewnością nie brakowało takich użytkowników, którzy swoje obietnice wcielili w życie, ale najwyraźniej była ich zaledwie garstka. Tak zresztą stwierdził Netflix w liście do akcjonariuszy:
Reakcja w postaci anulowania stanowiła mniejszość i chociaż wciąż jesteśmy na wczesnym etapie monetyzacji, obserwujemy zdrową konwersję gospodarstw domowych subskrybentów na w pełni płatne członkostwo Netflix, a także wykorzystanie naszej funkcji dodatkowego członka.
Czytaj też: Może nie ma co oglądać, ale przynajmniej jest drogo. Netflix usuwa najtańszy abonament
Serwis wdraża więc zakaz dzielenia kont i dodatkowe opłaty w kolejnych krajach, jednocześnie podejmując kolejne kroki w celu zwiększenia zarobków. Chodzi o likwidację planu Podstawowego w kolejnych krajach i pozostawienie jedynie planu z reklamami jako tej najtańszej opcji. To kolejny przykład tego, jak Netflix chce nas zmusić do głębszego sięgnięcia do naszych portfeli. I choć znów pojawiają się głosy oburzenia, rezultat będzie zapewne ten sam – ludzie pokrzyczą, pokrzyczą i zapłacą albo będą męczyć się z reklamami. Na liczbie subskrybentów raczej się to nie odbije.