Pokaż kotku, co masz w środku – Nikon Z8 wewnątrz
Na początek warto przypomnieć parę informacji o aparacie: Nikon Z8 jest bezlusterkowcem pełnoklatkowym z bagnetem typu Z. Sercem aparatu jest sensor typu „stacked CMOS” (czyli wyposażony we własną pamięć odczytu, eliminującą efekt rolling shutter) 45,7 Mpix. Aparat nie ma mechanicznej migawki, a elektroniczna pozwala na czasy ekspozycji do 1/32000 sekundy.
Rozbiórkę Nikona Z8 przeprowadziła firma Kolari Vision, specjalizująca się w przerabianiu aparatów tak, by były zdolne do fotografowania w paśmie IR i UV. Ponieważ wymaga to ingerencji w sam sensor (należy usunąć z niego warstwę ochronną), wymaga to rozebrania sprzętu niemal do rosołu. Proces demontażu zaczął się od odkręcenia 7 śrub w podstawie aparatu. Ponieważ podstawa nie chciała odejść, mechanicy z Kolari przeszli dalej, lokalizując 5 kolejnych śrub w komorze akumulatora, tyle samo pod uszczelkami gniazd (później okazało się, że dobrze schowana była szósta) i jeszcze dwie na wizjerze wokół muszli ocznej.
Zobacz też: Test Canon EOS R8 – zwodniczo tania pełna klatka (chip.pl)
W komorze kart pamięci odnalazła się jedna śrubka a poniżej komory kart pamięci jeszcze jedna. Nikon Z8 ma demontowalną muszlę oczną – zgadnijcie, co było pod nią? Tak! Dwie kolejne śrubki, które trzeba było oczywiście odkręcić. Jak powiadają specjaliści z Kolari Vision – tych wszystkich śrub jest tyle, że pojawia się problem prawidłowego śledzenia która i gdzie powinna się znaleźć.
Opisane przeze mnie kroki wciąż nie okazały się wystarczające, by zdemontować tylny panel aparatu – proces wymagał po kolei odkręcenia płytki montażu statywowego, zdemontowania drzwiczek komory baterii oraz zatrzasku akumulatora wraz ze sprężyną. Pod płytką statywową technicy odnaleźli koleje, coraz lepiej zakamuflowane śrubki, a przy okazji pominiętą wcześniej przez przypadek śrubkę przy złączu USB.
Zobacz też: Test Sigma 17 mm f/4 DG DN Contemporary – kieszonkowy pancernik (chip.pl)
Dopiero wtedy dało się zdjąć tylny panel, połączony z płytą główną aparatu cienką i dość długą taśmą od wyświetlacza i przycisków sterujących. Do płyty głównej przykręcona była za pomocą 5 śrub osłona przeciwzakłóceniowa – po jej zdjęciu technicy uzyskali dostęp do całej płyty głównej. Różnorodne elementy przyłączone były do niej łącznie za pomocą 15 delikatnych tasiemek, wymagających dużej uwagi przy odłączaniu – jak to mówią: „nie róbcie tego w domu”. Po ich odłączeniu i pokonaniu oporu termopada można było w końcu usunąć płytę główną z aparatu.
W następnej kolejności w Nikonie Z8 zdemontowany został wizjer, a technicy odkryli z boku, w komorze baterii i powyżej slotu na kartę pamięci kolejne śrubki. Górny panel wciąż nie współpracował i nie dał się zdemontować, więc zamiast tego technicy wymontowali bagnet, styki komunikacji z obiektywem i gumowy uchwyt. Demontaż górnego panelu w końcu także udało się zrobić – po odkręceniu trzech ukrytych śrubek nad sensorem. Po usunięciu płytki – stelażu służącego do zamocowania płyty głównej technicy w końcu zdobyli dostęp do montażu sensora. Jego wymontowanie wymagało odkręcenia już tylko trzech śrubek i dla równowagi odpięcia trzech tasiemek. Po tak pracochłonnym i wymagającym demontażu dopiero teraz można myśleć o wprowadzeniu właściwych modyfikacji sprzętu, by był zdolny rejestrować obrazy w podczerwieni i/lub w ultrafiolecie.
Nikon Z8 mimo tej masy śrubek i tak nie jest najtrudniejszy w serwisowaniu
W istocie technicy Kolari określili Nikona Z8 jako średnio-trudnego do demontażu (ale nie podali, co było najtrudniejsze), podkreślając przy tym, że zachowanie kontroli nad tym całym śrubkowym kramem jest dużym wyzwaniem i mocno utrudnia ponowny montaż kamery. Nie wiem jak wy, ale ja szybko się zgubiłem, ile, czego i gdzie odkręcili, a pisząc ten tekst mam przed sobą oryginalny raport z rozbiórki wraz ze zdjęciami i materiałem video, więc mam właściwie łatwiej. Bez zdziwienia w związku z tym przyjmuję też, że Kolari każe sobie za konwersję IR/UV takiego aparatu nawet 500 dolarów. Wiedza kosztuje.
Nie brak oczywiście w sieci materiałów z różnych innych demontaży – 5 lat temu na wizji Peter McKinnon rozłożył Canona 1Dx Mk. 2, a na blogu Kolari bez problemu można znaleźć podobne materiały z dekonstrukcji niedawno przez nas recenzowanego pełnoklatkowego Canona EOS R8 (zakwalifikowanego jako łatwy do rozbiórki) i z uzbrojonego w matrycę APS-C Fujifilm X-H2, który z kolei ze względu na poukrywane śruby, konieczność cięcia uszczelnień i niezbędne użycie lutownicy podczas procesu został uznany za bardzo trudny. Możliwość zajrzenia do środka w ten sposób jest niezwykle ciekawa, choć raz jeszcze warto przypomnieć: jest to zabawa tylko dla tych, którzy mają odpowiednie wyposażenie i wiedzę, a przy ich braku odpowiednią dawkę szaleństwa, odwagi, no i pękaty portfel.