Spędziłem z Nothing Phone (2) nieco ponad tydzień. Naturalnie to za mało czasu, by napisać pełną recenzję; tę przeczytacie na łamach Chip.pl nieco później, zresztą embargo obowiązujące media pozwala mi dzisiaj co najwyżej opowiedzieć wam o pierwszych wrażeniach, bez wchodzenia w krytyczne opinie. Na całe szczęście jest tu o czym opowiadać, a po tygodniu z drugą generacją telefonu od Nothing jedno wiem na pewno: ten smartfon jest pod każdym względem lepszy od oryginału.
Nothing Phone (2) prezentuje się wspaniale. Design to jego największa siła
Już pierwsza generacja Nothing Phone zachwyciła designem, podobnie jak słuchawki tej firmy. Używam Nothing Ear (2) na co dzień i chyba jeszcze nie zdarzył mi się przejazd pociągiem, w czasie którego ktoś by nie zapytał o ich nietypową stylistykę.
Druga generacja telefonu tylko na pozór nie różni się przesadnie od pierwszej. W praktyce zmiany są i widoczne, i odczuwalne. Z rzeczy widocznych – zmienił się nieco układ tzw. „glyphów” na pleckach. Cały telefon również nieco urósł, jako że mamy tu wyświetlacz o przekątnej nie 6,55”, lecz 6,7”, co przełożyło się na wymiary wynoszące 162,1 x 76,4 x 86 mm i masę 201,2g.
I tę zmianę da się także poczuć. Mówiąc szczerze, w tym względzie pierwsza generacja podobała mi się bardziej, bo nie tylko była bardziej poręczna, ale też była bardziej płaska. Tymczasem o ile w Phone (2) ekran nadal jest płaski, a krawędzie zostały tylko odrobinę zaoblone, tak plecki pokrywa już szkło 2,5D, co czyni telefon dość łatwo wyślizgującym się z dłoni.
W dodatku nie mogę się oprzeć wrażeniu, że przez to bardzo łatwo będzie je zarysować, ale to już czas pokaże. Całość spełnia też normę IP54. Szkoda, że nie IP68, ale lepsza taka odporność na zachlapanie, niż żadna.
Nowy telefon jest też dostępny w nowym kolorze – ciemnoszarym. Tu również wolałem czarny wariant oryginału, ale szarość prezentuje się zupełnie w porządku. Do wyboru jest też wersja biała, która wygląda najlepiej ze stawki.
Bardzo za to cieszy mnie fakt, że Nothing postawił w tym roku na ekologię. Wszystkie aluminiowe elementy pochodzą w 100% z odzysku. 80% plastikowych części wykonano z materiałów recyklingowanych lub biopochodnych. Z recyklingu pochodzi też 100% cyny i miedzi użytej na płytkach drukowanych, a Nothing do tego deklaruje, że żadne odpadki powstałe przy produkcji nie trafiają na wysypisko śmieci, zaś do produkcji i recyklingu wykorzystywana jest energia w 100% pochodząca z OZE. Nawet jeśli wiele z tych aspektów to po prostu wyjście naprzeciw regulacjom prawnym, to takie podejście należy pochwalić.
Zmiany pod maską odmieniły Nothing Phone’a
Pierwszy Nothing Phone był średniakiem. Miał średniawą specyfikację, średnio dopracowane oprogramowanie, raczej nie zachwycał wymagających użytkowników. Do pewnego stopnia zmieniły to aktualizacje, ale fundamentalnie Phone (1) nadal nie jest przesadnie wydajnym smartfonem ze swoim Snapdragonem 778.
Phone (2) to już inna bajka i nie średniak, a flagowiec pełną gębą. No, prawie flagowiec, bo jego sercem jest ubiegłoroczny układ Qualcomm Snapdragon 8+ gen. 1, wspierany przez 8 lub 12 GB RAM-u i 128, 256 lub 512 GB miejsca na dane.
Dodajmy do tego nowe oprogramowanie Nothing OS 2.0 i otrzymujemy telefon dwukrotnie (!) szybszy od pierwszej generacji i to naprawdę czuć na każdym kroku. Testowany przeze mnie egzemplarz to wersja 12/256 GB i przez pierwszy tydzień nie zauważyłem najmniejszych problemów z płynnością czy stabilnością telefonu. Swój niemały udział w poczuciu płynności ma też wyświetlacz. Nie tylko urósł on nieco od zeszłego roku, ale też oferuje adaptacyjne odświeżanie 1 do 120 Hz dzięki technologii OLED LTPO oraz 10-bitowy kolor, a wszystko przy rozdzielczości 2412 x 1080 px. Wszystko śmiga jak śmigać powinno, zaś oprogramowanie Nothing naprawdę może się podobać.
W Nothing OS 2.0 zaszło zbyt wiele zmian, by opisywać je w ramach tekstu o telefonie, ale dość powiedzieć, że to jeden z najbardziej spójnych wizualnie systemów, jakie znajdziemy w świecie Zielonego Robota. Wszystko – od ekranu Always-On, poprzez ekran blokady, aż po szereg nowych widżetów – do siebie pasuje i wygląda nadspodziewanie estetycznie. Szkoda może tylko, że z paczki ikon Nothing korzystają póki co wyłącznie najpopularniejsze aplikacje (i to nie wszystkie, bo nie robi tego np. żadna z aplikacji Mety, Twitter, czy Evernote), ale może i to zmieni się z czasem. W każdym razie miłośnicy customizacji telefonów pokochają Nothing Phone (2), a ci, którzy w ustawieniach grzebać nie lubią, też będą zachwyceni stylistyką „prosto z pudełka”. A tak czy inaczej – ja jestem.
Całość zasilana jest przez akumulator o pojemności 4700 mAh, ładowany przewodowo z mocą do 45W lub bezprzewodowo z mocą do 15W. Jest też ładowanie zwrotne 5W. Nie mogę jeszcze powiedzieć, na ile wystarcza wbudowany akumulator. Mogę powiedzieć tylko tyle, że szkoda, że do zestawu nie dołączono ładowarki; Nothing robi tyle dobrego w aspekcie ekologicznym w innych miejscach, że tutaj już naprawdę mogliby sobie odpuścić.
Pomówmy o światełkach
To niby nic takiego, ale zgrupowane w 33 strefach światełka na pleckach Nothing Phone (2) naprawdę wyróżniają go od reszty nudnych, takich samych smartfonów. I ja wiem, że fundamentalnie jest to w sumie bez sensu, bo żeby aktywnie korzystać z glyphów, musimy kłaść telefon ekranem do dołu, czego żaden rozsądny człowiek robić nie powinien, ale… wyglądają wspaniale.
I w tym roku oferują też naprawdę mnóstwo funkcji. Wymienię tu niektóre z nich:
- spersonalizowane dzwonki i powiadomienia z sekwencją świateł,
- glyph composer umożliwiający komponowanie własnych „beatów” z dźwięku i świateł,
- wskaźnik głośności,
- wskaźnik postępu,
- latarka (całe plecki telefonu mogą zaświecić, dając więcej światła niż sama dioda aparatu),
- feedback od Asystenta Google,
- podświetlenie przy ładowaniu bezprzewodowym,
- obróć, by podświetlić,
- miernik poziomu naładowania.
A to tylko niektóre z funkcji, które Nothing stale rozwija. Nie da się ukryć, że nawet jeśli ktoś uważa światełka za bezsensowne, to dodają one telefonowi (2) charakteru, którego nie ma żaden inny smartfon na rynku.
Aparat również przeszedł przemianę
Aparat Nothing Phone (1), delikatnie mówiąc, nie zachwycił. Nothing Phone (2) obiecuje sporą poprawę. Na pewno widać ją w specyfikacji. Układ optyczny prezentuje się następująco:
- aparat główny: 50 Mpix Sony IMX890 z obiektywem f/1.88
- aparat dodatkowy: 50 Mpix Samsung JN1 z obiektywem f/2.2
- aparat przedni: 32 Mpix Sony IMX615 z obiektywem f/2.45
Niestety nie ma tu obiektywu tele, nad czym osobiście ubolewam, ale jest możliwość wykonania dwukrotnego, w miarę bezstratnego zoomu cyfrowego. Na tym etapie niestety nie wolno mi komentować jakości zdjęć i funkcjonowania aparatu, więc zostawiam was z mini-galerią. Nad aparatem pochylimy się dogłębnie przy okazji pełnej recenzji.
Nothing Phone (2) – cena w Polsce. Progres kosztuje
Nie da się ukryć, że już przy pierwszym kontakcie Nothing Phone (2) wygląda na ogromny krok naprzód względem Nothing Phone (1) i niestety ma to też odzwierciedlenie w cenie urządzenia.
Telefon będzie dostępny w Polsce w przedsprzedaży od 17 lipca i trafi do ogólnej sprzedaży 21 lipca w następujących cenach:
- 8/128 GB: 2999 zł
- 12/256 GB: 3290 zł
- 12/512 GB: 3790 zł
Tymczasem zabieramy się do dalszego testowania. Wypatrujcie recenzji w nadchodzących tygodniach!