Historia pewnego słupa. Od wymiany po awarię
Początek historii Pana Stanisława z miejscowości Biały Dunajec rozpoczyna się w styczniu 2023 roku. Wówczas jeden z podwykonawców Orange wymienił stojący tam stary słup na nowy, betonowy i już wtedy pojawiły się problemy, bo właściciel znajdującej się obok posesji miał jakieś pretensje o 5 centymetrów terenu. Ta informacja pojawiła się w artykule Tygodnika Podhalańskiego, już po jego publikacji.
Sam artykuł dotyczy już betonowego słupa, który stanowi główną oś problemu. Otóż słup przechylił się i miał oprzeć się o jeden z budynków na posesji Pana Stanisława. Uniemożliwia mu to wykonanie remontu dachu, a nad drogą niebezpiecznie nisko zaczęły wisieć kable telekomunikacyjne. Mieszkaniec wsi przekonuje, że od miesięcy zgłasza sprawę do Orange, poinformował o sprawie Policję i Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego.
Inną wersję przedstawia jeden z podwykonawców Orange, który informuje, że w bliżej nieokreślonym okresie, jeszcze niedawno, słup był prosty, więc jego uszkodzenie musi być świeże. Potwierdzenie tej informacji otrzymałem od Orange, do którego w dniu 23 czerwca 2023 roku wpłynęło zgłoszenie, że o kable zaczepił samochód ciężarowy i to spowodowało nachylenie słupa. Jak łatwo zauważyć, 23 czerwca był nie miesiące, a niecałe dwa tygodnie temu. Wtedy też zaczęły się problemy.
Czytaj też: Oficjalnie ruszyła aukcja 5G. Kiedy dostaniemy szybszy Internet w telefonie?
Orange nie mógł wymienić słupa na nowy. Musiała interweniować Policja
Po otrzymaniu zgłoszenia Orange wysłał na miejsce techników z ciężkim sprzętem, którzy mieli za zadanie wymienić uszkodzony słup. Na ich drodze stanął Pan Stanisław, który twierdzi, że słup znajdujący się za płotem, od strony ulicy, stoi na jego posesji. Technicy mogli w takiej sytuacji jedynie naciągnąć wiszące nad ulicą kable.
Po tym wydarzeniu sprawa stała się medialna, po zgłoszeniu się Pana Stanisława do Tygodnika Podhalańskiego. Orange podjął jeszcze jedną próbę wymiany słupa i tu zaczyna się robić śmiesznie i groźnie jednocześnie. Właściciel posesji sąsiadującej ze słupem ponownie stwierdził, że stoi on na jego terenie i nie wyraził zgody na wymianę. Operator wezwał na miejsce Policję oraz wójta. Ten stwierdził, że nie tylko słup, ale też ogrodzenie znajdują się na pasie ruchu. Orange mógł więc bez przeszkód przejść do wymiany.
Co też warto zauważyć, zgodnie z obowiązującymi przepisami Orange mógłby też na dobrą sprawę dokonać wymiany słupa siłą w asyście Policji. To jedna z niewielu pożytecznych wrzutek do ustaw covidowych, która zezwala na naprawę infrastruktury krytycznej, kiedy ta znajduje się na prywatnym terenie. Co ważne, jest to przepis wyjęty spod stanu epidemii, więc nawet obecnie, po jego zakończeniu, nadal obowiązuje. Choć tutaj można zrozumieć operatora, że mógł nie chcieć dodatkowych awantur.
Czytaj też: Tani miernik pola elektromagnetycznego? Równie dobrze możesz kupić różdżkę
Ludzka głupota w końcu doprowadzi do tragedii
Uszkodzony słup stanowił w tym przypadku poważne zagrożenie. Wiszące kable, potencjalne zawalenie, które mogło doprowadzić do uszkodzenia prywatnych budynków, ogrodzenia, ale też zagrażało ludzkiemu zdrowi i życiu. Co chciał osiągnąć właściciel sąsiadującej posesji? Trudno powiedzieć, ale znam podobną sytuację, również dotyczącą Orange, w której właściciel łąki chciał wyłudzić od operatora pieniądze.
To sprawa z okolic 2015 lub 2016 roku, z Podlasia, z którą miałem okazję zetknąć się osobiście podczas pracy dla operatora. Na łące przewrócił się słup Orange i jej właściciel zgłosił to operatorowi. Przewrócona konstrukcja uniemożliwiała mu skoszenie łąki, ale też kable stanowiły potencjale zagrożenie. Orange podjął kilka prób naprawy, ale właściciel za każdym razem nie zgadzał się na wjazd ciężkiego sprzętu na łąkę, bo mógłby ją zniszczyć. A przecież trawa jeszcze nie skoszona, no bo leży na niej słup. Sytuacja bez wyjśćia. Po czym po kilku dniach ponownie zgłaszał sprawę do operatora, ostatecznie domagając się odszkodowania. Sprawa trafiła do telewizji TTV, która wręcz w trybie interwencji wtargnęła do budynku Biura Obsługi Klienta w Orange, publikując później materiał z wymazanymi twarzami pracowników obiektu. Nie wiem, jaki finał miała ta sprawa, ale ciągnęła się przez długie miesiące.
Operatorzy nie mają w dzisiejszych czasach lekko. Jak nie ataki na ekipy stawiające maszty z nadajnikami telekomunikacyjnymi, to awarie o słupy. Mam wrażenie, że póki nie dojdzie do jakiejś większej tragedii, tego typu sprawy będą się mnożyć. A czasem wystarczy tylko trochę pomyśleć.