Testuję laptopy Razera od lat; przez moje biurko przewinęło się kilka generacji Blade’ów 15, 14, 17, a teraz w końcu stanął na nim najnowszy i najpotężniejszy przedstawiciel marki – Razer Blade 16, wyposażony w procesor Intel Core i9-13950HX, grafikę Nvidia GeForce RTX 4090 175W, 32 GB RAM-u i 2 TB SSD.
O specyfikacji porozmawiamy za chwilę. Zacznijmy może niekonwencjonalnie – od wyświetlacza.
Razer Blade 16 ma dwa ekrany. Nie, serio
Wyświetlacz nowego Blade’a już na pierwszy rzut oka prezentuje się spektakularnie. W przeciwieństwie do uprzednich „piętnastek”, tutaj okalają go bardzo smukłe ramki (a mimo to zmieściła się u góry kamerka na podczerwień, w dodatku z możliwością fizycznego zablokowania podglądu), a ponadto zamiast panelu IPS czy IGZO, z których Razer korzysta w innych modelach, Blade 16 dostępny jest w topowych odmianach z panelem Mini-LED o proporcjach 16:10, rozdzielczości UHD+ (3840 x 2400 px) i odświeżaniu 120 Hz., który… w każdej chwili może stać się wyświetlaczem Full HD+ (1920 x 1200 px) 240 Hz.
Ok, może nie dosłownie w każdej chwili. Zmiana trybu pracy ekranu wymaga albo wejścia do BIOS-u, albo (co wygodniejsze) zmiany ustawień w oprogramowaniu Razer Synapse. Za każdym razem konieczne jest jednak ponowne uruchomienie komputera, co, nie ukrywam, okazało się po pewnym czasie tak upierdliwe, że zostawiłem Blade’a permanentnie w trybie UHD/120 Hz.
Co zaś daje przełączenie się w tryb Full HD? Cóż, Razer twierdzi, że ostrość obrazu w tym trybie jest wyższa, niż w wyświetlaczach o natywnej rozdzielczości FHD, gdyż producent stosuje tu łączenie sąsiadujących pixeli, czyli tzw. Binning. Czy rzeczywiście przekłada się to na ostrzejszy obraz? Nawet jeśli, to różnica jest niedostrzegalna gołym okiem.
Faktem jednak pozostaje, że w tym trybie karta graficzna nie musi aż tak mocno pracować, by wyrenderować porządny framerate, więc zwłaszcza w grach e-sportowych panel 240 Hz bardzo się przydaje, a po zakończeniu rozgrywki możemy wrócić do trybu UHD i cieszyć się wyższą rozdzielczością oraz nadal respektowalnym odświeżaniem 120 Hz.
Będąc zupełnie szczerym – jako że e-sportowcem nie jestem, nie odczułem żadnych korzyści płynących z tego rozwiązania. Czas pracy pozostał bez zmian. Z 240 Hz nie umiem zrobić użytku. Do tego konieczność każdorazowego restartu jest naprawdę upierdliwa. Największy problem tej zmiany jest jednak taki, że wpływa ona na kolorystykę wyświetlacza. Mimo tego, że laptop ładuje teoretycznie ten sam profil kolorów w systemie, to ekran w trybie FHD ma wyraźnie zimniejsze barwy niż w trybie UHD.
Skoro zaś o barwach mowa, to mimo zastosowania technologii Mini-LED Blade 16 nie ustrzegł się typowej dla Razerów magentowej tinty na ekranie, co jest dość dziwne jak na ekran tego kalibru. Mam przekonanie graniczące z pewnością, że ten fioletowawy zafarb jest dziełem profilu kolorów i fabrycznej kalibracji, a nie wady wyświetlacza.
W codziennym użytku, a nawet w profesjonalnych zastosowaniach związanych z kolorem, jak obróbka zdjęć czy wideo, ekran Razera Blade 16 sprawdza się wspaniale, zwłaszcza po dokonaniu kalibracji. To ścisła czołówka wyświetlaczy, nie tylko w laptopach. Mamy tu 100-procentowe pokrycie przestrzeni barw sRGB oraz DCI-P3, a nawet 90% pokrycia palety barw Adobe RGB. Również jasność zachwyca, bo w trybie SDR laptop osiąga przeszło 750 nitów szczytowej jasności, a w HDR ten parametr przekracza 1000! To wyniki, jakimi w świecie laptopów mogą pochwalić się tylko MacBook Pro oraz Asus ROG Zephyrus Duo 16, choć obydwa mają od Razera niższą rozdzielczość i żaden nie oferuje trybu 240 Hz.
Razer Blade 16 jest jak ten jeden znajomy, który nieco przytył, ale bardzo stara się to ukryć
Jak wspominałem, laptopy z serii Razer Blade znam bardzo dobrze, więc gdy tylko otworzyłem przesyłkę, od razu rzuciło mi się w oczy, że coś tu nie gra. Obudowa niby znajoma; ta sama anodowana czerń, to samo logo, nawet układ portów z grubsza ten sam, co w Razerze Blade 15 czy 17. Kiedy jednak wziąłem go do ręki, od razu dało się poczuć, że komuś się tu przytyło.
Najmocniejszy Blade 15 z RTX-em 3080 Ti ważył 2,02 kg i mierzył 16,9 mm grubości. Nowy Blade 16 z RTX-em 4090 i ekranem Mini-LED waży 2,45 kg i mierzy aż 22 mm grubości. Trzeba przyznać, że laptop zręcznie ukrywa tę grubość, chowając jej większość w zaoblonym spodzie obudowy, ale wiecie jak jest – zapięcie paska o jedno oczko za ciasno nie sprawia, że bebzon znika. I tutaj niestety zarówno masę, jak i grubość bardzo mocno czuć w plecaku. Na biurku jest ona bez większego znaczenia, ale jednak w podróży potrafi dać się we znaki.
Na szczęście w parze z większą masą idzie jeszcze większa solidność. Tu nie ma konkurencji – Razer Blade 16 to najlepiej wykonany laptop z Windowsem na rynku, a powiedziałbym nawet, że jest to jakość o klasę wyższa od MacBooka Pro 16. Wszystko jest solidne, sztywne, eleganckie, jak można oczekiwać po jednym bloku Aluminium T6, obrobionym techniką CNC. Nic się nie ugina; ani klawiatura podczas pisania, ani pokrywa po naciśnięciu. Czuć, że obcujemy z produktem z absolutnie najwyższej półki. Standardowo mamy tu też podświetlane logo z trójgłowym wężem (wzbudza ciekawe reakcje w wagonie pełnym starszych pań pielgrzymujących do sanktuarium, nie pytajcie, skąd wiem).
Jedyną wadą tej konstrukcji jest łatwość, z jaką się brudzi. Przez szacunek do czytelnika robimy zdjęcia czystym produktom, a nie takim, które wyglądają jakby ktoś na nie narzygał, ale pozostaje faktem, że Blade 16 należy do produktów brudzących się bardzo łatwo. Muszę jednak nadmienić, że w porównaniu do poprzednich generacji Blade’a o wiele łatwiej jest wyczyścić brud czy odciski palców z tej obudowy. Widać, że powłoka uległa zmianie, bo tak jak kiedyś usunięcie tłustych plam wymagało czarów, tak dziś wystarczy wilgotna ściereczka, względnie ściereczka do czyszczenia lub taka nasączona alkoholem i plamy znikają jak ręką odjął.
Klawiatura i gładzik to czołówka. O głośnikach nie mogę tego powiedzieć
Klawiatury w laptopach z serii Blade przeszły długą drogę, ale w końcu dotarły do miejsca, w którym mogę powiedzieć, że przystają do reszty urządzenia. Przede wszystkim układ klawiszy jest bardzo wygodny; zarówno do pisania, jak i do grania. Szczególnie uwielbiam ekstremalnie szeroki prawy klawisz shift. Uwielbiam też wielobarwne podświetlenie Chroma, którym sterujemy z poziomu aplikacji Razer Synapse 3.
Jak klawiatura będzie podświetlana – to już kwestia naszej wyobraźni. Możemy ją podświetlać statycznie, możemy ją podświetlać wielobarwnie, możemy korzystać z różnorakich efektów i nawet przypisywać je do konkretnego scenariusza czy aplikacji. Ba, w kompatybilnych grach klawiatura rozbłyskuje istnym spektaklem świateł, np. w Dziedzictwie Hogwartu podczas rzucania zaklęć, każdemu zaklęciu towarzyszy adekwatny, dynamiczny rozbłysk na klawiszach. Rewelacja!
Gładzik również należy do ścisłej czołówki w świecie maszyn z Windowsem. Szkoda, że w tej cenie jest to jeszcze płytka mechaniczna, a nie haptyczna, ale działa rewelacyjnie. Nie wiem tylko, czy musi być on aż tak ogromny. Nie ukrywam, mimo świetnego odrzucania nacisku, kilkukrotnie zdarzyło mi się przesunąć kursor nadgarstkiem. Nie da się tego uniknąć, ta płytka jest gargantuiczna!
Niestety nie mam wielu ciepłych słów dla głośników. Razer Blade 15 miał fatalne głośniki, ale tak naprawdę fatalne-fatalne. Blade 17 nieco poprawił sytuację, dodając więcej basu. W Blade 16 liczyłem na podobne rezultaty, jako że mamy tu układ czterech głośników – 2x tweeter, 2x sub – z dwoma niezależnymi wzmacniaczami. Niestety dźwięk emitowany z głośników jest… przeciętny. Mało w nim szczegółowości, na wysokich poziomach potrafi przesterować, a basu jest tam tyle, co kot napłakał. Porównując je z głośnikami MacBooka Pro 16 można odnieść wrażenie, jakbyśmy porównywali tani głośnik Bluetooth z topowym głośnikiem Sonosa. Inna liga.
Na pociechę dodam, że audio w słuchawkach jest za to wyśmienite, zarówno jeśli mowa o słuchawkach podłączanych przewodowo, jak i bezprzewodowo przez Bluetooth 5.3. A jakość dźwięku w słuchawkach jest o tyle ważna, że będziemy z nich regularnie korzystać, jeśli chcemy grać w gry na tym laptopie i słyszeć, co się w grze dzieje. Co prowadzi mnie płynnie do możliwości tej bestii.
Razer Blade 16 jest potężny. Aż nazbyt potężny
Przypomnijmy: sercem urządzenia jest procesor Intel Core i9-13950HX, współpracujący z grafiką Nvidia GeForce RTX 4090 wyposażonej w 16 GB vRAM i TGP do 175W.
Do kompletu mamy 32 GB RAM-u DDR5-5600 mHz i tu mam mały zgrzyt, bo w laptopie tego kalibru, za te pieniądze, powinniśmy dostać 64 GB w standardzie. Razer nie daje takiej ilości pamięci nawet w opcji! Może w grach nie ma to znaczenia, ale przy pracy bardzo by się przydało, a przecież ten laptop to – nie oszukujmy się – przede wszystkim mobilna stacja robocza. Nikt o zdrowych zmysłach, kto nie jest dzieckiem bogatego Azjaty, marzącego o synu podbijającym świat e-sportu, nie kupi takiej maszyny tylko na potrzeby grania. Powiedziałbym raczej, że to mobilne studio do tworzenia gier, a także jedna z najlepszych stacji roboczych na rynku dla branży kreatywnej.
Tym bardziej szkoda, że Razer postanowił wepchnąć do niej aż nazbyt potężne podzespoły. Tak prezentują się wyniki syntetycznych testów:
Z reguły gardzę benchmarkami, ale tutaj ujawniają kilka ciekawych kwestii. Pierwsza jest taka, że Razer nie wykorzystał potencjału zastosowania dwóch niezależnych SSD i nie połączył je w RAID 0, co mogłoby dać dwukrotnie wyższą prędkość (tak jest np. w Asus ROG Zephyrus Duo 16, którego prędkość zapisu przekracza 13000 MB/s!).
I niestety widać też, że laptopa dopada potężny throttling, bo jego wyniki w benchmarkach wcale nie są tak imponujące, jak mogłyby się wydawać. Dodam, że pomiary wykonałem w najwyższych ustawieniach poboru mocy zarówno dla CPU, jak i dla GPU. Wynik w Cinebench R23 widoczny w tabelce to najwyższy pomiar, jaki uzyskałem. W kolejnych wyniki single score potrafiły spaść nawet o 200 punktów (!). Z kolei w 3D Mark widać, że deklarowane maksymalne taktowanie procesora na poziomie 5,5 GHz utrzymuje się zaledwie przez kilkanaście sekund, by potem utrzymywać się na poziomie góra 3,5-4 GHz.
Podobnie rzecz się ma z GPU – boost do 2040 MHz pojawia się dosłownie na kilkanaście sekund, a przez większość czasu taktowanie jest sporo niższe. Co gorsza, te spadki są widoczne nie tylko w syntetycznych testach, które niewiele znaczą, ale też w zastosowaniu praktycznym. Obserwując taktowanie procesora np. podczas obróbki zdjęć widać było wyraźnie, że w czasie trwającej godzinę sesji procesor bardzo szybko ograniczył taktowanie do poziomu ok. 3 GHz.
Nie mieliśmy jeszcze w testach dość maszyn o takich parametrach, by wykonać własne porównanie, ale według pomiarów redakcji Notebookcheck Razer Blade 16 z RTX-em 4090 wypada odczuwalnie wolniej od konkurencji z tymi samymi parametrami. Cóż, widać elegancja kosztuje. Trzeba też nadmienić, że po odłączeniu od zasilania – jak w każdym laptopie z Windowsem – wydajność spada o blisko 70%. Jeśli chcecie korzystać z pełnej mocy tego monstrum, zawsze trzeba mieć ze sobą zasilacz.
Wracając jednak do pomiarów. Wykonałem też test eksportu 15-minutowego wideo 4K w DaVinci Resolve w formacie AV1. Razer Blade 16 jest na tyle potężną maszyną, że taki eksport dokonywał się w około 4 minuty… za pierwszym razem. Przy drugim podejściu było to już 4:15, potem 4:20, potem 4:45.
Jako że za kodowanie AV1 odpowiedzialna jest stricte grafika, widać było wyraźnie, że w grę wchodzi ograniczenie termiczne, którego chłodzenie laptopa nie jest w stanie opanować. A trzeba tu nadmienić, że chłodzenie wyło w niebogłosy podczas tych testów; nie da się tak używać laptopa na co dzień, jeśli nie chcemy ogłuchnąć. Na szczęście przez 90% czasu komputer pozostaje kompletnie bezgłośny, lecz gdy pojawia się te 10% naprawdę wymagającej pracy, wiatraki są niemożebnie hałaśliwe.
Chłodzenie pracuje też non stop w czasie grania. Przy tak słabych głośnikach nie ma nawet co myśleć o komfortowym graniu bez słuchawek. Na pociechę dodam, że problem throttlingu w grach nie jest odczuwalny tak, jak przy pracy.
Możliwości gamingowe tego laptopa raczej nikogo nie rozczarują. W czasie testów pograłem w Dziedzictwo Hogwartu, Wiedźmina 3 z next-gen patchem, Spider-Mana PC oraz God of War.
Jeśli chodzi o rezultaty w natywnej rozdzielczości ekranu: to zależy. Nowe, wymagające tytuły mają wyraźny problem ze zbliżeniem się do 60 FPS-ów na maksymalnych ustawieniach graficznych. Np. Wiedźmin 3 next-gen z włączonym absolutnie wszystkim ledwo przebił 40 FPS-ów w rozdzielczości 4K. Dopiero obniżenie do Full HD pozwoliło uzyskać stabilne 120 FPS-ów i wykorzystanie wysokiej częstotliwości odświeżania matrycy. Oczywiście zawsze zostaje włączenie DLSS i taką zabawę bym polecał.
Starsze gry, jak Skyrim, GTA V czy nawet COD: Warzone lub Forza Horizon 5 nie mają żadnego problemu z przebiciem granicy 120 FPS w 4K w najwyższych ustawieniach. Trzeba jednak pamiętać, że ta karta graficzna to RTX 4090 tylko z nazwy. W praktyce niewiele ma wspólnego ze swoim desktopowym odpowiednikiem.
Czas pracy nikogo nie zachwyci, ale też nie rozczaruje
Obudowa przybrała na masie nie tylko ze względu na potężne podzespoły, ale też spory akumulator. Ma on pojemność aż 95,2 WHr, czyli bliski maksymalnej pojemności, z jaką można legalnie wnieść laptop na pokład samolotu. Za zasilanie odpowiada 330-watowa „kostka” wykonana w technologii GaN z klasycznym, autorskim gniazdem zasilania i jest to ogromny zasilacz, zajmujący mnóstwo miejsca w plecaku. Na szczęście w mniej wymagające dni można korzystać z opcjonalnej ładowarki USB-C PD do 100W, choć trzeba pamiętać, że podłączając takie źródło laptop nie rozwinie pełnej mocy.
Jeśli chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, to jest… typowo, jak na maszynę tego kalibru. W pracy stricte biurowo-przeglądarkowej, z włączonym Spotify w tle, odpaloną przeglądarką MS Edge i Wordem, udawało mi się uzyskiwać wynik rzędu 4-5 godzin.
Niestety, jak wiele laptopów, Razer nie przepada za oglądaniem wideo w serwisach streamingowych i np. podczas oglądania YouTube’a energii wystarczyło mu na 2,5h, zaś podczas oglądania serialu na Netfliksie komunikat o niskim poziomie energii pojawił się po… jednym odcinku serialu.
Przy próbie bardziej wymagającej pracy akumulator dosłownie rozładowuje się w oczach. Przy próbie obróbki zdjęć w Adobe Lightroom Classic zjechałem ze 100 do 10% w zaledwie 40 minut. Przy próbie montażu wideo w DaVinci Resolve wystarczyło 35 minut. To niestety cena mocy – każdy laptop tego typu wymaga podłączenia do prądu podczas pracy czy grania, dlatego należy je traktować bardziej w kategorii komputera, który można przenieść, niż komputera, na którym można pracować z dala od gniazdka.
Dla kogo jest Razer Blade 16?
I tu dochodzimy do największej przeszkody na drodze Razera do sukcesu. Ceny, która zabija (portfel).
Ile kosztuje testowana konfiguracja Razera Blade 16? Prawdę mówiąc – bladego pojęcia nie mam, bo nie jest ona dostępna w żadnym sklepie nad Wisłą. Jego cena na oficjalnej stronie producenta to 4999 euro, czyli niecałe 23 tys. zł, ale za tyle możemy na Amazonie kupić co najwyżej wersję z RTX-em 4070, więc spodziewam się, że jeśli testowany wariant trafi do oficjalnej dystrybucji w Polsce, będzie jeszcze droższy.
A to już półka, na którą sięgają tylko trzy rodzaje klientów:
- Bardzo bogaci entuzjaści
- Dzieci bardzo bogatych entuzjastów
- Profesjonaliści (zarówno branżowi, jak i e-sportowi)
Jeśli nie należysz do żadnego z tych segmentów, to prawdopodobnie ten laptop nie jest dla Ciebie. Powiedziałbym też, że nawet w tych segmentach totalnie nie warto sięgać po wersję z RTX-em 4090, gdyż za sprawą ograniczeń natury termicznej wydajność tego układu bardzo szybko spada do poziomu RTX-a 4080.
Abstrahując jednak od kosmicznie wysokiej ceny, Razer Blade 16 to wspaniały laptop. Nie bez wad, ale to wciąż absolutna czołówka, jeśli chodzi o maszyny z Windowsem. Mamy tu komputer dla graczy zdolny udźwignąć każdą grę, połączony z mobilną stacją roboczą, której jedyną wadą jest relatywnie niewielka ilość pamięci operacyjnej (jak na te pieniądze). Można by powiedzieć, że to skrajnie niszowy sprzęt, ale hej – gdyby się nie sprzedawało, to Razer by nie produkował. Może i faktycznie Blade 16 2023 znajdzie niewielu nabywców, ale jestem święcie przekonany, że ci, którzy zdecydują się go kupić, będą zakochani w tej maszynie.