Mowa tutaj o AR3354, tej samej plamie słonecznej, o której pisaliśmy już kilka dni temu. Jeszcze przed rozbłyskiem przykuwała ona uwagę nie tylko astronomów i heliofizyków, ale także i miłośników astronomii. Nic dziwnego, wszak sama plama była siedem razy większa od Ziemi. Co ciekawe, mimo tego, że plama nie znajdowała się (z naszej perspektywy) w środku tarczy, to rozbłysk i tak wywarł skutek na elektronikę.
Rozbłysk słoneczny klasy X
Do samego rozbłysku doszło w niedzielę, 2 lipca o godzinie 21:14 polskiego czasu. Dokładnie zarejestrowała go sonda Solar Dynamic Observatory (SDO) obserwująca Słońce w zakresie ultrafioletowym.
Rozbłysk natychmiast został zaklasyfikowany jako rozbłysk klasy X, ostatniej i zarazem najsilniejszej. Warto przy tym zaznaczyć, że rozbłysków klasy X w obecnym, 25. cyklu słonecznym, który zaczął się w grudniu 2019 roku, było już wcześniej siedemnaście. Co ciekawe, w poprzednim jedenastoletnim cyklu rozbłysków klasy X było łącznie tylko 14, a my nie jesteśmy jeszcze w połowie obecnego, a już mamy ich więcej.
Generalnie obecny cykl słoneczny miał być stosunkowo słaby i nieefektowny. Okazało się jednak, że jest dokładnie odwrotnie. Słońce jest tak aktywne, jak już dawno nie było. Badacze podejrzewają nawet, że wyjątkowo maksimum aktywności może przyjść już pod koniec obecnego roku, choć pierwotnie zakładano, że pojawi się dopiero w 2025 roku. Mało tego, badacze zauważają, że czerwiec 2023 roku był najaktywniejszym miesiącem na Słońcu od 21 lat. Tak wiele plam słonecznych nie obserwowano w ciągu jednego miesiąca od ponad dwóch dekad.
Promieniowanie wyemitowane w trakcie niedzielnego rozbłysku zjonizowało górne warstwy atmosfery Ziemi, doprowadzając do trwających około 30 minut zakłóceń na falach radiowych nad terytorium Stanów Zjednoczonych oraz Oceanu Spokojnego.
Do rozbłysków słonecznych dochodzi, gdy linie pola magnetycznego wokół plamy słonecznej zaczynają się plątać, ulegają rozerwaniu, aby w końcu ponownie się ze sobą połączyć w procesie rekoneksji magnetycznej. Jakby tego było mało, mniej więcej w tym samym momencie obłok plazmy opadł na plamę AR3354. Do prawdziwego słonecznego hattricka brakowało jeszcze koronalnego wyrzutu masy (CME), który często towarzyszy rozbłyskom słonecznym. Choć sam rozbłysk był wystarczająco długotrwały, aby sprowokować wyrzut masy, jak na razie astronomowie nie dostrzegli obłoku plazmy uciekającego ze Słońca.
Jakby nie patrzeć, Słońce się w tym roku rozkręciło na całego. Jeżeli aktywność będzie rosła aż do 2025 roku, to aż strach pomyśleć co się będzie działo na Słońcu za rok, czy za dwa. No dobrze, nie strach, bo raczej nam nic nie grozi, ale nudno z pewnością nie będzie. Wspaniałe czasy, aby być/zostać heliofizykiem.