Jeśli zerkniemy na specyfikację topowych modeli debiutujących na rynku w ostatnich kilkunastu miesiącach, zauważymy, że w większości z nich producenci oferują już ładowanie przewodowe z mocą minimum 87 W. Zresztą coraz szybsze ładowanie gości też na pokładach modeli ze średniej półki, a próg 33 W przekraczają również niektóre budżetowce. To nieunikniony krok, bo chociaż producenci smartfonów oraz procesorów robią wszystko, by ich urządzenia cechowało jak najlepsze zarządzanie energią, to pojemność akumulatorów w stosunku do ich rozmiarów niezbyt się zmienia. Dlatego właśnie stawia się na coraz szybsze ładowanie, bo skoro smartfon nie będzie wytrzymywał kilku dni, to chociaż niech sam proces ładowania będzie jak najkrótszy.
Galaxy S24 Ultra dogoni flagowce konkurencji, choć na razie te sprzed kilku lat
W tej kwestii przodują chińscy producenci pokroju Xiaomi, Realme czy Infinix, którzy w swoich modelach oferują już prędkość nawet 240 W, a przy rozsądniejszym podejściu – minimum 100 W. Tymczasem są też tacy giganci jak Apple i Samsung, którzy nie chcą podążać tą drogą, bo… cóż, właściwie nie wiadomo dlaczego. Można zrozumieć, że technologia superszybkiego ładowania może być zbyt eksperymentalnym rozwiązaniem dla tych firm, ale bądźmy szczerzy, pozostałe flagowce od 2020 roku ładują się szybciej niż iPhone’y czy Galaxy S. Południowokoreański gigant i tak wypada lepiej na tle swojego największego konkurenta, bo w 2019 roku wdrożył w Galaxy Note 10+ ładowanie 45 W, tylko co z tego, skoro od czterech lat nie posunął się w tej kwestii ani o krok, na dodatek ograniczając tę technologię tylko do kilku wybranych modeli, takich jak tegoroczny Galaxy S23+ i S23 Ultra? Nawet składaki, a więc najdroższe smartfony w ofercie firmy, obsługują tylko 25 W.
Nowy przeciek rozpala w nas jednak iskierkę nadziei, bo jak podaje RGcloudS, Samsung pracuje obecnie nad nowym akumulatorem typu stacked, podobnym do tych, używanych w pojazdach elektrycznych. Takie ogniwo cechuje się konstrukcją ułożoną w stos, w porównaniu z tą zawijaną, jaka wykorzystywana jest obecnie w większości urządzeń. Dzięki temu można zwiększyć gęstość energii, umożliwiając producentom zwiększenie pojemności akumulatora bez zwiększania rozmiaru samego ogniwa. Rozwiązanie to daje ogrom możliwości – dłuższe działanie na jednym ładowaniu, lepsza wydajność, a na dodatek niższe koszty produkcji. Co najważniejsze, wykorzystując taką technologię, Samsung będzie mógł w końcu przyspieszyć ładowanie, przechodząc z 45 W na 65 W.
Niestety nie może być aż tak idealnie, bo przeciek wskazuje, że szybszym ładowaniem będzie mógł się pochwalić Galaxy S24 Ultra i prawdopodobnie też model Plus. Oba będą również wyposażone w akumulator 5000 mAh, co w przypadku tego drugiego wariantu będzie fajnym ulepszeniem w stosunku do 4700 mAh w Galaxy S23+. Przeciek nie wspomina też ani słowem o nadchodzącym podstawowym Galaxy S24, który na tle pozostałych flagowców może po raz kolejny wypaść strasznie żałośnie. Tegoroczny S23 wyposażony został w ogniwo 3900 mAh z ładowaniem 25 W i jeśli Samsung znów chce nam zafundować coś takiego, będzie to zakrawało na kpinę. Dlatego mam nadzieję, że ten model przynajmniej dostanie ulepszenie do 45 W.
W przypadku Samsunga technologia szybkiego ładowania z mocą 65 W brzmi naprawdę ekscytująco, ale na tle konkurencji wciąż nie ma się czym zachwycać. Na dodatek to wciąż jedynie przeciek, który w dodatku dostaliśmy dobre kilka miesięcy przed planowaną premierą serii Galaxy S24, więc wszystko może jeszcze ulec zmianie.