Wymienne baterie były standardem, ale przyszedł Apple i wszystko zepsuł. Czy na pewno?
Wymienne akumulatory były standardem w smartfonach, przez pierwsze lata ich obecności na rynku. Jak choćby pierwsze Samsungi z serii Galaxy S. Ale przyszedł Apple i… wszystko zepsuł? Nie do końca się z tym zgodzę. Faktem jest, że iPhone faktycznie miał niewymienny akumulator, co później stało się rynkowym standardem. Ogniwa nie mogliśmy wymienić samodzielnie, co w pewnym sensie podniosło koszt operacji, bo potrzebujemy do tego serwisu i na ogół oryginalnego akumulatora.
Ma to jednak swoje zalety. Ogniwa oryginalne teoretycznie powinny być bezpieczniejsze i tak, wiem, pamiętam o Samsungu Galaxy Note 7, który nie wybuchał (dochodziło do samozapłonu). Ale dzięki temu, że nikt samodzielnie nie grzebie przy akumulatorach i nie wymienia ich na tanie ogniwa niewiadomego pochodzenia, możemy czuć się nieco bezpieczniejsi, choćby w samolotach. Niewymienne akumulatory poprawiły też jakość wykonania smartfonów. Konstrukcje mogą być jednobryłowe, wykonane z lepszych materiałów (ceramika czy szkło), a same obudowy smuklejsze. To wszystko, postawione naprzeciwko konieczności wymiany akumulatora w serwisie powoduje, że nie do końca jestem przeciwnikiem zmian, jakie zaszły w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Czytaj też: Klienci będą szukać iPhone’a 15 Pro z konkretnym procesorem
Od 2027 roku nie tylko smartfony będę musiały mieć wymienne baterie i zmiany dotkną nie tylko Unii Europejskiej
W czerwcu Rada Europejska uzgodniła zasady przegłosował przepisy mające na celu zmuszenie producentów do zaprojektowania nowych smartfonów tak, aby możliwa była samodzielna wymiana akumulatora przez użytkownika, bez konieczności używania do tego specjalnych narzędzi. Rada Europejska uzgodniła zasady, na jakich ma się to odbywać i teraz kwestią czasu jest, aż nowe przepisy wejdą w życie. Nastąpi to po 20 dniach od opublikowania w Dzienniku Urzędowym UE.
Nowe regulacje mają obowiązywać od 2027 roku, więc producenci będą mieć dużo czasu na przeprojektowanie urządzeń. Chodzi tu nie tylko o smartfony, ale wszystkie urządzenia zasilane akumulatorowo. Czyli również laptopy, tablety czy hulajnogi.
Czytaj też: OnePlus 12 ujawnia pierwsze tajemnice. Wszystko, co wiemy przed premierą
Zmiany dotkną nie tylko Unii Europejskiej, ale praktycznie całego świata. Jest mało prawdopodobne, aby ta sama fabryka Samsunga czy Apple produkowała urządzenia z wymiennymi akumulatorami dla Europy i niewymiennymi dla reszty świata. To byłoby zbyt kosztowne.
Można zażartować, że europejscy urzędnicy pewnie mieli dość nudnego wyglądu współczesnej elektroniki i postanowili z tym skończyć. Na pewno czekają nas ogromne zmiany wizualne i bardzo ciekawe, jak producenci podejdą do tematu, bo tu nie chodzi tylko o zmianę konstrukcji obudowy tak, żeby dało się zdjąć tylną klapkę. Nie zapominajmy o module NFC umożliwiającym płatności zbliżeniowe, bezprzewodowym ładowaniu i wodoszczelności konstrukcji. Zachowanie działania tych wszystkich elementów, umożliwiając przy tym kupującemu samodzielne otwarcie obudowy, wymianę akumulatora i złożenie wszystkiego do ponownie, nie będzie prostym zadaniem.
Do 2027 roku jest jeszcze dużo czasu i technologia przez ten czas na pewno pójdzie mocno do przodu. Na chwilę obecną wydaje mi się, że lepszym rozwiązaniem mogą być specjalne sloty na akumulatory, chowane np. za jakąś otwieraną klapką (mniej więcej jak w aparatach fotograficznych), niż faktycznie możliwość otwierania całej obudowy. Jak będzie to wyglądać w praktyce – czas pokaże.