Tesla wykręca nowe rekordy zysku, a jej samochody tanieją w oczach
Firmy pokroju Tesli muszą ciągle balansować na cienkiej granicy, na której to utrzymują możliwie najlepszy stosunek cen do popytu. Najlepiej zarabia się oczywiście na jednym sprzedanym produkcie, niż na dwóch tych samych produktach o niższej cenie, bo koszty wyprodukowania pokrywa się tylko raz, ale gdzieś tych klientów trzeba znajdować i dlatego Tesla zdecydowała się jakiś czas temu na śmiały ruch.
Czytaj też: Tesla złoży samochód, zanim zrobisz kawę. U Muska jak w supermarkecie
Obniżki cen samochodów Tesli miały miejsce w kwietniu, kiedy to firma ścięła cenę wszystkich modeli o nawet kilkanaście procent, omijając jedynie cenę Modelu Y Long Range. W efekcie najtańszą Teslę, czyli standardowy Model 3, można kupić już za nieco ponad 200 tyś. złotych, a jej najbardziej wypasioną wersję Performance za 256990 zł. Model Y jest z kolei dostępny w cenie od 224990 do 281990 zł, Model S kupimy już za 507990 zł, a Model X za 637990 zł.
Można więc powiedzieć, że podstawowe Tesle nie doprowadzają już nas do zawału serca, choć jeśli firma dotrzyma słowa, to wprowadzi na rynek jeszcze tańszy model miejski. Zanim to jednak nastąpi, prowadzone przez Elona Muska przedsiębiorstwo musi ocenić to, na jak wielkie obniżki może sobie teraz pozwolić, aby zyskać możliwie najwięcej ze sprzedaży swoich samochodów.
Czytaj też: Tesla oficjalnie wchodzi do Polski! Nie, nie ta Tesla, ale i tak jest na co popatrzeć
Dowiedzieliśmy się właśnie, że przychody Tesli w drugim kwartale wzrosły o 47 procent względem tego samego okresu w poprzednim roku. Wyniosły 21,9 miliardów euro. Przełożyło się to na wzrost zysku o 20 procent (do 2,4 mld euro), a choć firma może się z tego tylko cieszyć, to i tak stwierdziła, że jej zyski ucierpiały przez podjętą decyzję co do obniżki cen w celu zwiększenia sprzedaży.
Tesla nie może jednak narzekać na to, jak wiele samochodów sprzedała, bo realizując swoją taktykę utrzymywania wyższej konkurencji cenowej z innymi firmami, wychodzi i tak na prostą. Wedle oczekiwań, w drugim kwartale bieżącego roku Tesla miała dostarczyć 445000 samochodów, a dostarczyła 466140, z czego większość, bo 446915 sztuk stanowiły najbardziej przyjazne dla kieszeni Model 3 oraz Model Y. Względem poprzedniego kwartału firma zaliczyła wzrost produkcji z 449797 do 479700 egzemplarzy swoich samochodów.
Co ciekawe, na tych obniżkach Tesla nie ma zamiaru skończyć. Elon Musk podczas rozmowy z inwestorami zapowiedział, że firma będzie dalej obniżać ceny swoich samochodów elektrycznych i tym samym czynić z nich modele, które staną się w zasięgu większej liczby potencjalnych klientów. Szczegółów wprawdzie nie znamy, ale pewne jest, że taktyka firmy ma sens, zwłaszcza w dobie ciągle rozwijającego się rynku samochodów elektrycznych.
Czytaj też: Chiny zwalają z nóg potężnym akumulatorem litowo-jonowym. Tesla daleko, oj daleko w tyle
Aktualnie ktoś, kto wychował się w otoczeniu Fordów, Fiatów, BMW, Mercedesów, czy Volkswagenów, prędzej zainteresuje się elektrykami tych właśnie producentów, a nie stosunkowo nowego gracza na rynku samochodów, jakim Tesla nadal jest. Jako że firma nie ma ciągle w ofercie naprawdę taniego modelu, nie jest w stanie budować swojej popularności u przedstawicieli najszerszego rynku, czyli typowych Kowalskich (choć trzeba przyznać, że Model 3 jest aktualnie najbardziej opłacalnym autem elektrycznym na rynku, zwłaszcza uwzględniając rządową dopłątę). Jeśli zmieni ten stan rzeczy, wpłynie najwyraźniej nie tylko na aktualne zyski, ale też zadba o przyszłość, w której więcej kierowców będzie Teslę kojarzyło i wiedziało, czy produkowane przez nią samochody są warte ich pieniędzy.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!