Ewolucja statków powietrznych służących do transportu pasażerskiego z pewnością nie stanowi linii prostej. Patrząc na obecnie dostarczane do linii lotniczych samoloty można zobaczyć modele, które okazały się najbardziej wszechstronne, bezproblemowe i oszczędne. Prawa ekonomii brutalnie wycinają z tego rynku wszelkie projekty ekstrawaganckie. Dlatego też wycofano z produkcji takie perełki jak Boeing 747, czy stosunkowo niedawno wprowadzony do produkcji Airbus 380. Najbardziej spektakularnym jednak modelem, który wycofano, nie wprowadzając do produkcji następcy, jest legendarny Concorde. Stworzony wspólnymi siłami inżynierów francuskich i brytyjskich naddźwiękowy samolot pasażerski o napędzie turboodrzutowym miał być zwiastunem zupełnie nowego sektora lotnictwa. Transport naddźwiękowy nawet dzisiaj brzmi niesamowicie futurystycznie. Tymczasem ostatni Concorde wystartował w swój lot pod koniec 2003 roku i od tego czasu ludzkość wróciła do samolotów poddźwiękowych.
Czytaj także: Nadchodzi Overture, naddźwiękowy następca Concorde’a
Od wielu lat co kilka miesięcy słyszymy o firmach, które chciałyby wrócić do samolotów naddźwiękowych. Tu i ówdzie pojawiają się nawet wizualizację, czy mniej lub bardziej realistyczne harmonogramy prac rozwojowych, ale póki co na tym się kończy.
A może tak od razu przeskoczyć etap samolotów naddźwiękowych i pójść dalej?
Z najnowszego wywiadu, jakiego portalowi Business Insider udzielili twórcy firmy Venus Aerospace, możemy dowiedzieć się o tym, że firma pracuje nad projektem samolotu hipersonicznego “Stargazer”. Trzeba przyznać, że plany są bardzo futurystyczne. Mowa tutaj o samolocie, który byłby w stanie zabrać na pokład do 12 pasażerów, a następnie w ciągu godziny pokonać odległość między San Francisco do Tokyo. Na wysokości przelotowej samolot miałby osiągać prędkość dziewięciokrotnie większą od prędkości dźwięku.
Czytaj także: X-59 QueSST – “syn Concorde” coraz bliżej. Poleci już w tym roku?
Gdyby faktycznie taki samolot powstał, skróciłby czas lotu między tymi dwiema metropoliami o ponad 90 procent.
Nagle okazałoby się, że standardowe samoloty pasażerskie, takie jak Boeing 737 czy Airbus 320 podróżujące z prędkością przelotową rzędu 900-1000 km/h byłyby po prostu wolne. Nawet Concorde osiągający maksymalnie 2470 km/h wydałby się niewiele od nich szybszy. Starliner wszak miałby osiągać prędkość ponad 11 000 km/h.
Czytaj także: Jak naprawdę cichy jest naddźwiękowy samolot X-59? NASA sprawdzi to nad zaludnionymi obszarami
Powstaje jednak pytanie o to, jak rozpędzić Starlinera do tak absurdalnych prędkości. Przedstawiciele Venus Aerospace wskazują, że do tego celu miałyby posłużyć zarówno silniki odrzutowe, jak i rakietowe. Samolot miałby startować jak standardowy samolot pasażerski, wykorzystując do tego silniki odrzutowe, a dopiero po opuszczeniu strefy ciszy nad obszarami zamieszkanymi przełączałby się na silniki rakietowe. Dzięki nim mógłby wznosić się na wysokość około 50 kilometrów (standardowe samoloty pasażerskie latają na wysokości 9-12 km), gdzie poruszałby się z prędkościami hipersonicznymi.
Podróż takim samolotem byłaby niesamowitym przeżyciem. Oprócz doznań podczas przyspieszania, pasażerowie takiego samolotu mogliby obserwować przez okna krzywiznę Ziemi i czerń przestrzeni kosmicznej.
Do stworzenia samolotu jeszcze bardzo daleka droga, jednak inżynierowie Venus Aerospace pracują pełną parą i mają już pierwsze osiągnięcia na swoim koncie. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet optymistyczni zwykle właściciele firmy przyznają, że pierwszego egzemplarza możemy się spodziewać dopiero w latach trzydziestych, zapewne w drugiej połowie. Miejmy nadzieję, że do tego czasu powstaną chociaż… przepisy prawne zezwalające na pasażerskie loty hipersoniczne.