Jest nim bowiem wilgotne powietrze. Główny autor badań w tej sprawie, Jun Yao, przyznaje, że on i jego współpracownicy próbowali zaprojektować prosty czujnik wilgotności powietrza. Zrządzenie losu sprawiło jednak, że zapomniano o podłączeniu zasilania.
Czytaj też: Nie tylko odnawialne źródła energii. W przyszłości kwestia prądu będzie znacznie bardziej skomplikowana
I zapewne nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, iż nawet mimo tego faktu urządzenie wciąż działało. Skłoniło to badaczy do zastanowienia się, gdzie leżało źródło tego fenomenu. Okazała się nim wilgoć zawarta w powietrzu. To właśnie ona posłużyła do generowania prądu elektrycznego z wykorzystaniem mikroskopijnych drutów.
Rzeczone elementy, będące nanodrutami, znajdowały się wewnątrz rurki, generując niewielki ładunek. Pojedynczy nanodrut, pomimo średnicy mniejszej niż 1/1000 ludzkiego włosa, jest w stanie pomieścić cząsteczki wody pochodzące z powietrza. Gdy takowa dostanie się do środka, może obijać się wewnątrz, wytwarzając z każdym uderzeniem niewielki ładunek. Im wyższa częstotliwość uderzeń, tym większe różnice między jedną i drugą końcówką. Na podobnej zasadzie działają baterie, dlatego nie powinno dziwić, że i takie rozwiązanie przyniosło (nie)spodziewane rezultaty.
Naukowcy zorientowali się, że wilgotne powietrze może być źródłem energii, gdy projektowali czujnik zajmujący się pomiarami… wilgotności powietrza
Gdy naukowcy zdali sobie sprawę z tego, co osiągnęli, zechcieli usprawnić swój prototyp. Zamiast nanodrutów postanowili użyć materiałów zawierających miliony mikroskopijnych otworów. Ostatecznie powstało urządzenie wielkości paznokcia, które generuje około jednego mikrowata mocy. Nie jest to oczywiście dużo, ale należy wziąć pod uwagę dwa aspekty: po pierwsze powietrze i występująca w nim wilgoć są wszechobecne, a poza tym można przecież zwiększyć rozmiary takiego aparatu, rozszerzając jego możliwości produkcyjne.
Wyzwaniem na najbliższe miesiące będą prace nad skalowaniem opisywanego rozwiązania oraz zabezpieczeniem urządzenia przed zanieczyszczaniem drobnoustrojami. Być może takie podejście nie będzie stosowane na porządku dziennym już teraz, lecz w przyszłości może się to zmienić. W takich okolicznościach można byłoby montować podobne generatory tam, gdzie nie brakuje powietrza, a jego wilgotność jest odpowiednio wysoka. Pole do manewru jest więc bardzo szerokie.
Czytaj też: Geoinżynieria niebezpieczna według Unii Europejskiej. Będzie nowe prawo?
Podobnych przedsięwzięć jest więcej. Na przykład naukowcy związani z projektem CATCHER proponują, by połączyć ze sobą nawet 20 000 miniaturowych urządzeń (mających około 4 centymetrów długości każde) w obiekt wielkości pralki. W takim wariancie można byłoby generować 10 kilowatogodzin energii dziennie. To podobna ilość do zapotrzebowania przeciętnego gospodarstwa domowego, a sami zainteresowani przekonują, że dostarczą działający prototyp już w przyszłym roku.