Nie 50, nie 300, a już 500 kW. Nowy amerykański laser bojowy będzie przepotężny
Wojska całego świata oszalały na punkcie bezzałogowców i laserów, a więc sprzętów, które mogą zmienić oblicze wojen. O ile drony podbiły już morza, oceany, lądy i przestworza, tak trudno aktualnie o regularne użycie systemów laserowych na służbie. Pewne jest jednak, że to kwestia czasu. Nie tylko dlatego, że do tej pory lasery o mocy ledwie kilkudziesięciu kilowatów potwierdziły już wielokrotnie swój potencjał w zestrzeliwaniu celów latających, ale też przez szereg programów i kontraktów, w ramach których te systemy stają się coraz lepsze.
Czytaj też: Cały świat zazdrości USA tego sprzętu. Korea Północna właśnie go skopiowała
Departament Obrony Stanów Zjednoczonych jest bezwzględnie “zwolennikiem” laserów, co potwierdza m.in. umowa z amerykańską spółką Lockheed Martin w ramach kontraktu HELSI, który to właśnie wkroczył do drugiej fazy programu z 2019 roku. Przed rokiem Lockheed Martin przekazał swój 300-kilowatowy laser do testów i wygląda na to, że ten zachwycił urzędników, bo firma dostała teraz zielone światło na ulepszenie tego dzieła i wzmocnienie go do mocy 500 kW. Wszystko to w dążeniu do wprowadzenia go na służbę i rozpoczęcie masowej produkcji, bo tak się składa, że ten etap kontraktu HELSI obejmuje też dążenie do zwiększenia zdolności produkcyjnych.
Wysiłek, którego podejmie Lockheed Martin, obejmie nie tylko samo skalowanie mocy. Zamiast tego firma całkowicie ulepszy swój wcześniejszy projekt, co przełoży się nie tylko na wyższą moc, ale też wyższą jakość wiązki, a jednocześnie optymalizację rozmiaru, masy oraz objętości całego systemu. Wszystko to ciągle z wykorzystaniem sprawdzonej architekturze głowic śledzących oraz technologii półprzewodnikowych, na których specjaliści tej spółki opierają się w zakresie swoich laserów.
Czytaj też: Najpotężniejsze myśliwce USA staną się jeszcze lepsze. Tych pocisków może obawiać się każdy kraj
Kiedy już prace nad nim dobiegną końca, 500-kilowatowy laser będzie w stanie zwalczać szereg celów – od dronów po pociski i na helikopterach kończąc z precyzją nieznaną dotąd żadnemu pociskowi. Wysokoenergetyczne wiązki emitowane przez ten system broni mogą bowiem poruszać się z prędkością światła, co oznacza, że trafiają w cel niemal natychmiast i tym samym cechują się bardzo dużą dokładnością. Gdyby tego było mało, energia wyjściowa takich broni może być precyzyjnie kontrolowana, co oznacza, że może mieć różny wpływ na cel, jej “magazynek” jest praktycznie nieograniczony, o ile ma dostęp do źródła zasilania, a wisienką na torcie jest to, że każdy strzał kosztuje ułamek tego, ile wynosi koszt wyprodukowania różnych pocisków.
Czytaj też: Lotnictwo USA nie widzi wyjścia. Drugiego takiego myśliwca, jak F-35 nie będzie
Jednocześnie lasery wojskowe o tak wielkiej mocy wymagają ogromnych ilości energii elektrycznej i właśnie dostępu do niej, co może generować problemy w przypadku wielu platform bojowych. Na ich skuteczność mają dodatkowo wpływ zakłócenia atmosferyczne, co może zmniejszyć zasięg, dokładność i skuteczność wiązki laserowej zwłaszcza na dużych odległościach. Oliwy do ognia dolewa sam proces tworzenia wiązki, któremu towarzyszy również generowanie ciepła, a bez efektywnego chłodzenia, to może bardzo negatywnie wpłynąć na szybkostrzelność systemu. Dopóki jednak 500-kW laser nie trafi na regularną służbę i nie pokaże tego, na co go stać, dopóty nie będziemy wiedzieć, jak wielki potencjał drzemie w tej broni rodem z przyszłości.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!