Dlaczego w ogóle miałoby nas to interesować? Jak zapewniają twórcy, ich akumulator może działać bez spadków wydajności przez nawet dwie dekady. Stwarza to szereg możliwości z zakresu wykorzystania takiego rozwiązania, choćby w związku z długoterminowym magazynowaniem energii pochodzącej z odnawialnych źródeł i produkowanej na przykład z wykorzystaniem farm słonecznych bądź wiatrowych.
Czytaj też: Jeździliśmy autami marzeń Mercedesa. Mamy czego zazdrościć klientom marki
Dzięki temu możliwe będzie przechowywanie energii pochodzącej z nadwyżek (kiedy na przykład wiatr będzie silny, a ilość światła słonecznego docierającego do paneli duża), by później wykorzystać ją przy mniej sprzyjających warunkach. Możemy sobie wyobrazić magazynowanie nadwyżek z fotowoltaiki latem, by później korzystać z takich rezerw zimą, gdy na naszej szerokości geograficznej ilość światła słonecznego staje się bardzo niska.
Jak wynika z wydanego w tej sprawie komunikatu prasowego, produkcja akumulatorów z ciekłego metalu ma odbywać się w Aurora w Kolorado i powinna ruszyć już w przyszłym roku. Jeśli uda się osiągnąć cel, jakim jest masowa produkcja tanich i wydajnych baterii, to będzie to gigantyczny sukces, który znajdzie przełożenie na to, jak wygląda energetyka na Ziemi.
Akumulator z ciekłego metalu ma być tańszą w użytkowaniu alternatywą dla powszechnie stosowanych baterii litowo-jonowych
Dotychczasowe koszty związane z przechowywaniem energii opartym na akumulatorach litowo-jonowych prowadziły do wydatków rzędu 400 dolarów za kWh. Naukowcy z MIT stwierdzili przed czterema laty, że do całkowitego przejścia na odnawialne źródła energii potrzebne będzie aż 20-krotne obniżenie tej ceny. Jednym z ekspertów zaangażowanych w badania mające na celu osiągnięcie progu 20 dolarów za kWh był Donald Sadoway. To właśnie on rozpoczął prace nad obniżeniem kosztów i zaprojektował baterię z ciekłego metalu, którą zamierzał wprowadzić do produkcji na masową skalę.
Jeśli chodzi o zwyczajowo stosowane akumulatory litowo-jonowe, to ich żywotność jest ograniczona, ponieważ z każdym cyklem ładowania i rozładowywania dochodzi do obniżenia jakości zastosowanych materiałów. To z kolei wywołuje spadki pojemności takich baterii. Z kolei akumulatory z ciekłego metalu wymagają mniejszej liczby komponentów, dzięki temu koszty ich produkcji są niższe.
Czytaj też: Ich akumulator ma więcej sensu niż niejedna bateria? Producenci patrzą inżynierom z Azji na ręce
Taka bateria składa się z trzech różnych warstw cieczy nakładających się na siebie ze względu na różnice w ich gęstości. Najgęstsza z nich składa się ze stopionego antymonu odgrywającego rolę katody. Z kolei najlżejszą tworzy wapń, który pełni funkcję anody. Pomiędzy anodą i katodą znajduje się roztwór soli chlorku wapnia będący elektrolitem. Gdy akumulator jest rozładowywany, anoda uwalnia jony wapnia, które przemieszczają się w kierunku katody. Cały proces nie prowadzi do spadków wydajności, a jeśli już, to są one bardzo powolne. Na tyle, by na przestrzeni dwóch dekad utrzymać niemal 100% pierwotnej sprawności. I choć wciąż daleko do progu 20 dolarów za kWh (rozwiązanie od Ambri ma wiązać się z kosztem magazynowania wynoszącym około 200 dolarów za kWh) to postęp i tak jest widoczny.