MacBooki z chipami z serii M1 i M2 skradły serca użytkowników, ale to dopiero model z układem M3 Max sprawi, że będziemy zbierać szczęki z podłogi
Powoli odliczamy do tegorocznego jesiennego wydarzenia, podczas którego Apple zaprezentuje nam kilka nowości. Wiele przecieków i doniesień skupia się właśnie na nadchodzącym sprzęcie, ale pojawia się też sporo plotek o tym, czego powinniśmy spodziewać się w przyszłym roku. iPhone’y 16, kolejna generacja Apple Watch, iPady… jednak czeka nas też jeszcze jedna premiera, która w świetle najnowszych przecieków zapowiada się nad wyraz ekscytująco – mowa tutaj o MacBookach. Co prawda w tym roku sprzedaż tych urządzeń spadła w porównaniu z poprzednimi latami, ale Apple ma już plan na to, jak zaradzić temu chwilowemu kryzysowi.
Jednym z kroków, jakie producent poczyni w tym kierunku, będzie wypuszczenie MacBooków napędzanych przez układ M3. Poprzednie generacje autorskiego chipsetu giganta z Cupertino spotkały się z bardzo pozytywną reakcją ze strony klientów. Trudno się temu dziwić, bo Apple zrezygnował z rozwiązań firm trzecich i stosując własny chip, zapewnił doskonałą wydajność, którą docenili nawet profesjonalni użytkownicy, chętnie sięgając m.in. po MacBooka Pro. Jasne, ten sprzęt kosztuje przysłowiowe „miliony monet”, ale najwyraźniej producent robi wszystko, co w jego mocy, by był on wart swojej ceny. Nie zmieni się to także w przyszłym roku, bo Apple – zgodnie z najnowszymi doniesieniami Marka Gurmana z Bloomberga – szykuje MacBooka Pro, jakiego świat jeszcze nie widział.
MacBook Pro M3 Max – bestia, jakiej jeszcze nie było
Najistotniejszy będzie tu przede wszystkim testowany właśnie układ M3 Max, który będzie najpotężniejszym procesorem do laptopów, jaki Apple kiedykolwiek wyprodukował. Znajdzie się on na pokładzie przyszłorocznych 14- i 16-calowych modeli i zapewni monstrualną wydajność, która przyćmi nawet te (obecnie) najlepsze MacBooki w ofercie giganta. Układ został przetestowany z aż 16-rdzeniami procesora (12 wysokowydajnymi i 4 wydajnymi rdzeniami), to cztery wysokowydajne rdzenie więcej niż oferuje chipset M2 Max. To jeszcze nie koniec, bo mowa też o 40 rdzeniach GPU w co najmniej jednej konfiguracji oraz 48 GB zintegrowanej pamięci RAM. Brzmi to naprawdę imponująco i to nawet w porównaniu z obecnym 16-calowym MacBookiem Pro z najwyższej półki.
Przyszłoroczny Mac z układem M3 Max przesunie granice laptopów jeszcze dalej, za co odpowie również jeszcze nowocześniejszy proces produkcyjny – seria M2 produkowana była w 5 nm procesie TSMC, natomiast seria M3 wskoczy już na 3 nm. Mowa tutaj o całej serii, co oznacza, że przystępniejsze cenowo modele (których premiery spodziewamy się jeszcze w tym roku) również załapią się na znaczny skok wydajności, jednak to dopiero Pro pokaże, na co stać najnowsze chipsety. Oczywiście nie ma się co łudzić – pociągnie to za sobą również wzrost ceny. Za najpotężniejszego 16-calowego MacBooka Pro trzeba zapłacić obecnie ponad 20 tys. złotych, a tak duży wzrost możliwości z pewnością jeszcze podbije tę kwotę. Apple jednak się tym nie przejmuje, bo profesjonalni użytkownicy szukający sprzętu do zadań specjalnych są gotowi na taki wydatek, zwłaszcza że trudno oczekiwać, by w przyszłym roku pojawiło się urządzenie, które z nowym MacBookiem będzie w stanie realnie konkurować.