Czy napisanie artykułu naukowego, w którym piejemy z zachwytu nad rozwojem zaawansowanych technologii we własnym kraju, możemy traktować w kategoriach samouwielbienia i egocentryzmu? Być może. Trudno przejść obojętnie obok publikacji chińskich naukowców z Narodowego Centrum Badań Inżynierskich nad Samochodami Elektrycznymi w Pekinie, która pojawiła się na łamach czasopisma Green Energy and Inteligent Transportation.
Czytaj też: Chiny zgotowały sobie koszmar. Z popcornem w rękach oglądamy upadek fotowoltaicznej potęgi
Naukowcy zwracają w swoim artykule na całość branży motoryzacyjnej, która rozwijała się w Państwie Środka. W swojej holistycznej analizie stwierdzili, że od 2015 roku Chiny prowadzą jako światowy lider produkujący samochody elektryczne. Mowa dokładnie o pojazdach napędzanych akumulatorami litowo-jonowymi (ang. battery electric vehicles, BEV).
Chiny zachwalają same siebie. Naukowcy pieją z zachwytu nad rozwojem motoryzacji
Proces rozwoju technologii BEV podzielili badacze na cztery etapy. Pierwszy z nich dotyczy jeszcze lat 90. XX wieku. Drugi odnosi się do dziesiątej „pięciolatki” w Chińskiej Republice Ludowej. Trzeci ma związek z Igrzyskami Olimpijskimi w 2008 roku, kiedy to zaprezentowano światowej opinii pierwsze elektryczne pojazdy. Ostatnim etapem rozwoju są lata od 2014 roku do dzisiaj – jest to czas bezpośrednio związany z erą komercyjnych BEV.
Czytaj też: Chiny pękają z dumy na myśl o swoim wynalazku. Jakim cudem chcą polecieć tak szybko w kosmos?
Sukces Chin na polu elektromobilności był możliwy dzięki tzw. architekturze systemu technologicznego dla pojazdów typu BEV. Brzmi to nieco zawile, ale takie pojęcie wprowadzają autorzy artykułu, którzy szczegółowo opisują je z podziałem na kilka obszarów badawczych.
O czym więcej dowiadujemy się z nietypowej publikacji? Chociażby o tym, że kluczowymi technologiami w pojazdami BEV są silnik, akumulator i sterowniki. Również o tym, że praca nad zwiększaniem mocy i energii, wydajnością sterowania układu napędowego, nad bezpieczeństwem i stabilnością akumulatorów przyniosła wymierne korzyści, które doprowadziły chińską branżę do takiej wysokiej pozycji. Wskazano też, że do sukcesu przyczyniła się budowa całej infrastruktury związanej z ładowaniem pojazdów (w tym ładowaniem bezprzewodowym). Chińczycy również nauczyli się monitorować pracę BEV, reagować na problemy związane z bezpieczeństwem, a wszystkie kontrole przeprowadzać zdalnie poprzez połączenie bezprzewodowe z samochodem. Jednym słowem – mnóstwo komplementów.
Te rewelacje brzmią co najmniej wyjątkowo, a dla niektórych z nas wręcz niewiarygodnie. Autorzy motoryzacyjno-technologicznej analizy nie wspominają o żadnych realnym problemie, obawach czy wyzwaniach na przyszłość dla branży motoryzacyjnej. W jaki sposób zatem możemy odnieść się do pracy pekińskich ekspertów? Przede wszystkim z dystansem. Propagandowy wydźwięk artykułu jest bardzo odczuwalny, co tylko potwierdza, że Chiny są (przynajmniej oficjalnie) przeświadczone o swojej liderskiej roli w świecie. Patrząc na to, jak powoli Europa i USA zaczynają się uniezależniać się od dostaw z Azji, możemy sądzić, że prędzej czy później nadmuchiwana demagogią chińska bańka pęknie, a mit światowego monopolisty zostanie przynajmniej nadszarpnięty.