Fire-Boltt Blizzard Ultra, czyli co to… jest?
Smartwatche od dawna wizualnie przypominają klasyczne zegarki, ale Fire-Boltt Blizzard Ultra idzie o krok dalej. To bogactwo w najczystszej postaci. Złoto, diamenty, bling-bling! Wybaczcie brak powagi, ale spójrzcie tylko na zdjęcia. Co najlepsze, zdjęcia to jedyny efektowny element tego zegarka.
Cały czar zapewne pryśnie nie tylko po wzięciu go do ręki, ale po zobaczeniu go na żywo. To wcale nie jest urządzenie premium. To nawet nie leżało obok urządzenia premium. Obudowa, jak zapewnia producent, jest wykonana ze stali nierdzewnej i jest wodoszczelna. Ekran ma średnicę 1,28 cala i jest to panel TFT o rozdzielczości zaledwie 240 x 240 pikseli. Do tego dostajemy funkcje typowe dla współczesnych smartwatchy, czyli śledzenie aktywności w 120 dyscyplinach sportowych, synchronizację powiadomień, pulsometr, pomiar natlenienia krwi, śledzenie cyklu miesiączkowego i jakości snu, sterowanie odtwarzaczem muzyki i aparatem oraz integrację z asystentami głosowymi.
Regularna cena tego cudu techniki to 21000 rupii indyjskich, czyli nieco ponad 1020 zł, ale… proszę Państwa na start sprzedaży jest promocja! W ramach której cena zegarka spada do 3499 rupii, czyli 170 zł. Na moją odpowiedzialność, weźcie dwa.
Czytaj też: Używam Apple Watcha Ultra od kilku miesięcy. Oto co trzeba poprawić, żeby druga generacja była lepsza
Nie zapominajmy o smartwatchach, które nie muszą udawać, że są premium
Fire-Boltt Blizzard Ultra to trochę taki Maxcom, tylko z większą ilością funkcji i traktowałbym go wyłącznie jako formę ciekawostki, albo wręcz ostrzeżenia, że szczególnie w świecie elektroniki, nie wszystko złoto, co się błyszczy. Ale są na rynku smartwatche, o których możemy z pełną świadomością powiedzieć, że są zegarkami premium.
Nie szukając daleko, pierwsze skojarzenie to oczywiście Huawei Watch Ultimate.
Na rynku nie brakuje drogich inteligentnych zegarków. Wystarczy spojrzeć na ceny Apple Watch Ultra, czy zegarków Garmina, których ceny sięgają kilku tysięcy złotych. Są to jednak marki, podobnie jak Huawei, znane głównie z produkcji elektroniki.
Czytaj też: Test Garmin Fenix 7 Pro. Lepszy niż Apple Watch Ultra?
Jednym z pierwszych smartwatchy marki premium, jakie trafiły na rynek, choć w zasadzie chyba rzeczywiście pierwszym, był TAG Heuer Connected. W momencie premiery wyróżniał się modułową konstrukcją, a przez ostatnie lata doczekał się kilku różnych wariantów. Dzisiaj za niektóre z nich trzeba zapłacić nawet ponad 12 tys. złotych.
O ile w przypadku klasycznych zegarków można kupić model tańszy, który wygląda drogo i poza gorszym wykonaniem zaoferuje tę samą funkcję – będzie pokazywać godzinę, tak w przypadku smartwatchy często nie warto marnować pieniędzy na tani model. Tutaj nie tylko wykonanie będzie gorsze, ale też jego funkcje mogą działać źle lub nie działać wcale. W przypadku elektroniki wygląd to zdecydowanie nie wszystko.