Zacznijmy od tego, że historia wcale nie jest już taka nowa. Już pod koniec 2021 roku Komitet ds. Oceny Ryzyka Europejskiej Agencji Chemikaliów (ECHA) zgodził się z propozycją Francji, aby trzy związki – węglan litu, wodorotlenek lity i chlorek litu – zaklasyfikować jako substancje szkodliwe na rozrodczość (kategoria 1A). Mają one szkodzić płodności, nienarodzonym dzieciom oraz dzieciom karmionym piersią.
Czytaj też: Auto elektryczne na długie trasy – czy to ma sens? Przejechałem całą Polskę i nie mam dobrych wieści
Wstępne propozycje nowego prawa zostały przedstawione Komisji Europejskiej w marcu br., a uchwalenie nowych reguł ma mieć miejsce w czwartym kwartale – informuje S&P Global. Jeśli faktycznie tak się stanie, to dojdzie do swoistego paradoksu: KE, tak bardzo forsująca w Europie zieloną transformację, właśnie postawi ograniczenie dotyczące jednego z najważniejszych surowców do niej prowadzących.
Unia zakaże produkcji akumulatorów do aut elektrycznych? Chodzi o coś więcej
Wyżej wymienione sole litu są używane w wielu branżach, nie tylko do budowy akumulatorów litowo-jonowych. Są wykorzystywane także w budownictwie, przemyśle szklarskim oraz farmaceutycznym. I to właśnie wokół tego ostatniego pojawia się najwięcej wątpliwości. Lit jest używany m.in. w środkach na poprawę nastroju lub w przypadku występowania choroby dwubiegunowej.
ECHA wymienia przykłady wyników solidnych i wiarygodnych badań naukowych. Odnośniki do nich przytacza włoski Politico, który relacjonuje sprawę z oznaczeniem litu jako szkodliwego. Okazuje się, że istnieje widoczny wpływ litu stosowanego przez matki w ciąży na występowanie u dzieci wad rozwojowych czy anomalii Ebsteina.
Czytaj też: Komisja Europejska poważnie bierze się za Big Techy. Oto kilka zasad, których będą musiały przestrzegać
Oznaczenie litu w kategorii 1A nie spowoduje zakazu jego stosowania, ani żadnych ograniczeń z tym związanych. Tego typu procedura ma na celu uwydatnienie przekazu informacyjnego, m.in. na opakowaniu leku zawierającego lit powinna być informacja o tym, jakie skutki może on wywołać.
Gdyby sole litu używano tylko w przemyśle farmaceutycznym, to prawdopodobnie informacja o zmianie ich klasyfikacji przeszłaby dzisiaj bez medialnego echa, ale jak mówi polskie przysłowie: uderz w stół, nożyce się odezwą. Branża motoryzacyjna oraz przedstawiciele biznesu skupionego wokół produkcji akumulatorów litowo-jonowych nie zostawiają suchej nitki na pomyśle KE.
Na pomyśle KE nie zostawiono suchej nitki
Prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego (PIPC) dr. inż. Tomasz Zieliński zwrócił uwagę – donosi TVP Info – że Polska odczuje skutki ekonomiczne zmiany klasyfikacji. Jesteśmy na drugim miejscu na globalnym rynku produkcji ogniw, a wartość eksportu w sektorze baterii litowych wyniósł w 2022 roku aż 38 miliardów złotych.
W jaki sposób miałoby to odcisnąć piętno na polskiej i europejskiej gospodarce? Tutaj możemy na razie tylko dywagować. Samo oznaczenie jako substancji szkodliwej może przynieść spadek nastrojów na rynkach handlowych i spowolnienie rozwoju europejskiej sieci produkcji akumulatorów. Wówczas prawdopodobnie zwrócilibyśmy się ponownie w stronie Chin, pogłębiając uzależnienie od światowego monopolisty.
W lipcu 2023 r. siedem koncernów branżowych wystosowało do Fransa Timmermansa oficjalne pismo z listą zażaleń dotyczących nowego prawa. Obawiają się tego, że zmiana klasyfikacji litu pociągnie za sobą kolejne nowelizacje, w tym uznanie go za substancję wzbudzającą szczególnie duże obawy (Subtances of Very High Concern, SVHC). Wówczas każdy producent musiałby występować o zgodę na stosowanie litu. Wymagania co do jego używania byłyby zaostrzone. To wszystko wydłużałoby procedury, stygmatyzując ten surowiec na europejskim rynku.
Czytaj też: Pogódź się z myślą o zakupie elektryka. Komisja Europejska oficjalnie kończy z autami spalinowymi
Zielona transformacja od dawna jest już mało zielona
Przyglądając się całej sytuacji z boku, możemy przyznać, że to nie pierwszy dylemat, przed jakim stoimy. Dla zielonej transformacji nie ma idealnych rozwiązań. Sam lit, jak dowodzą niezależne od siebie zespoły badawcze, ma negatywny wpływ na zdrowie ludzi. Wydobycie tego surowca odbywa się obecnie drogą niemal rabunkową. Poza Chile, Argentyną, Australią czy Chinami, także Boliwia przymierza się do sięgnięcia po zasoby „nowego złota”. Przy czym chcą w tym celu dosłownie zaorać największe solnisko na świecie – Salar de Uyuni. Po co to wszystko? W imię pieniądza i zysku. Ceny litu na światowym rynku są bardzo wysokie i prędko nie zmaleją.
Czytaj też: Mroczna strona wydobycia litu. Przez nasze akumulatory cierpieć będą i ludzie, i natura
Pojawiają się również inne teorie, dlaczego KE miałoby wprowadzić takie „ograniczenie” na lit. Użytkownicy mediów społecznościowych sugerują, że ma to związek z kiepską popularnością samochodów elektrycznych, które wciąż pozostają bardzo drogie i nieosiągalne finansowo dla sporej części społeczeństwa. Być może zasianie fermentu w branży korzystającej z litu w miękki sposób wpłynęłoby na spadek jego popularności i w rezultacie porzucenie tej ścieżki motoryzacyjnej transformacji. Tak czy owak, to wciąż tylko wróżenie z fusów (a raczej z Twittera X).
Jak się skończy litowy serial z kategorią 1A? Tego do końca nie wiadomo. Być może presja ze strony branży sprawi, że KE wycofa się z pomysłu. Jest również możliwe, że dojdzie do pewnego kompromisu, gdzie producenci baterii zostaną wyłączeni z reguły etykietowania litowych produktów. Na wyniki tej elektrycznej krucjaty musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy.