Korea Północna znów straszy. Wystrzeliła pocisk Hwasal-2 ze swojego najnowszego okrętu
Podczas niedawnych prób rakietowych nadzorowanych przez Kim Dzong Una przy wschodnim wybrzeżu Korei Północnej “potwierdzono gotowość bojową okrętu oraz wydajność jego systemu rakietowego”. Tak przynajmniej donoszą tamtejsze państwowe media, które twierdzą, że pocisk Hwasal-2 wystrzelony z korwety typu Amnok trafił w cel z najwyższą precyzją, ale szczegóły dotyczące charakteru celu i specyfiki samego lotu pocisku do niego pozostają nieujawnione. Przywódca Korei Północnej pochwalił z kolei okręt za jego zwinność, potężną siłę ofensywną i pozostawanie w ciągłym stanie gotowości bojowej.
Czytaj też: Ominie systemy obrony i rozpęta nuklearny pogrom. Korea Północna pokazała nowy sprzęt
Szefowie sztabu Korei Południowej są jednak nieco mniej przekonani do tego, że Hwasal-2 zaliczył udany test, bo wedle ich informacji pocisk ponoć przeleciał nie więcej, niż 200 kilometrów i finalnie mógł nie trafić w cel. To, co z kolei pewne jest, to to, że na papierze zarówno pociski Hwasal-2, jak i korweta typu Amnok niezmiennie pozostają arcyważnymi elementami wojska Korei Północnej, a ich połączenie wnosi możliwości bojowe państwa na zupełnie nowy poziom. Zwłaszcza że amerykańska organizacja Missile Defense Advocacy Alliance twierdzi, że lądowy wariant tego pocisku może mieć zasięg nawet 1995 kilometrów, więc nawet jeśli wersja morska jest pod tym względem ograniczona, to i tak będzie mogła uderzać w cele oddalone o ponad tysiąc kilometrów.
Czytaj też: Cały świat zazdrości USA tego sprzętu. Korea Północna właśnie go skopiowała
Jest czego się obawiać, bo media państwowe twierdzą, że przetestowany właśnie system uzbrojenia należy do rodzaju “strategicznych pocisków manewrujących”, co zazwyczaj sugeruje ich zdolność do przenoszenia głowic nuklearnych. Jedna tylko korweta typu Amnok ze swoimi ośmioma pochylonymi wyrzutniami pocisków tego typu mogłaby wyrządzić ogromne zniszczenia, gdyby wzięła na cel obszary mniej chronione przed atakami rakietowymi. W ogólnym rozrachunku korweta ta może być wystarczająco silna, by atakować nie tylko inne okręty, ale też cele naziemne ze znacznych odległości i to nie tylko z wykorzystaniem przetestowanych pocisków Hwasal-2.
Czytaj też: Korea Północna buduje atomową potęgę. Pierwszy test pocisku Hwasong-18 wstrząsnął światem
Sama decyzja Korei Północnej co do uzbrojenia swojej korwety w strategiczne pociski manewrujące jest zgodna z agresywnym dążeniem państwa do opracowania zaawansowanych systemów przenoszenia broni i dywersyfikacji swoich zasobów nuklearnych. Arsenał wojskowy tego kraju obejmuje obecnie szerokie spektrum pocisków, a w tym międzykontynentalne pociski balistyczne dalekiego zasięgu, pociski krótkiego zasięgu, pociski wystrzeliwane z okrętów podwodnych (zarówno balistyczne, jak i manewrujące) oraz pociski manewrujące wystrzeliwane z ziemi. Korea Północna zbroi się więc nieustannie w wielkich przygotowaniach do ataku, mając sobie praktycznie za nic systemy obronne, co w ogólnym rozrachunku nigdy nie sugeruje niczego dobrego.